Musimy skupić się na skuteczności - rozmowa z Grzegorzem Lechem, pomocnikiem Dolcanu Ząbki

Flota Świnoujście, Widzew Łódź, Podbeskidzie Bielsko-Biała i Dolcan Ząbki to niepokonane drużyny po czterech kolejkach I ligi. Ostatni z tych zespołów zanotował trzy kolejne remisy. Na łamach portalu SportoweFakty.pl 26-letni piłkarz Dolcanu szuka przyczyn takiego stanu rzeczy.

Paweł Patyra: Remis z Motorem - najsłabszym z dotychczasowych rywali nie może cieszyć?

Grzegorz Lech: Zgadza się. W każdym meczu chcemy walczyć punktu. W żadnym wypadku nie może być mowy o zlekceważeniu rywala. Wiedzieliśmy, że po trzech przegranych meczach będą chcieli zdobyć punkty. Postawili nam wysoko poprzeczkę i sportowo, i wysoko kopali piłki, więc dużo było gry w powietrzu. Mecz był bardzo ciężki dla jednego, jak i dla drugiego zespołu.

Na te proste środki wybierane przez Motor, Dolcan nie umiał odpowiedzieć czymś bardziej konkretnym.

- W pierwszej połowie za późno zorganizowaliśmy się. Przystosowaliśmy się do stylu Motoru, przyjęliśmy ich schematy grania, czyli długa piłka do przodu i walka. Oni mieli dwóch szybkich, groźnych napastników, którzy robili dużo szumu i sprawiali nam problemy. My staraliśmy się grać na Benka (Imeha - przyp. aut.). Gra wyglądała tak, że albo piłkę miał Benek, albo była w powietrzu, albo mieli ją dwaj napastnicy Motoru - inni zawodnicy praktycznie nie istnieli w pierwszej połowie. W drugiej gra już się zmieniła, troszeczkę cofnęliśmy się, chcieliśmy przyjąć rywala na swojej połowie i wyprowadzać kontry. Mieliśmy trzy 100-procentowe, super sytuacje, gdzie powinniśmy strzelić bramki - nie udało się. No cóż, musimy cieszyć się z remisu, chociaż na pewno ta radość nie jest aż taka duża.

Widać jednak, że Imeh dużo wnosi do gry Dolcanu, obrońcy Motoru mieli z nim problemy.

- Może i sobie nie radzili, ale przez to nasza gra była w tym meczu troszeczkę schematyczna, łatwa do przeczytania. Ci obrońcy już później wiedzieli, że wszystko staramy się grać na Benka, żeby on utrzymał się przy piłce, zgrał ją. Przez to nasze akcje nie były składne. Wszystko było jakieś szarpane, bo Benek raz się przepchał, a raz stracił i tak to wyglądało.

Drugi raz w bieżącym sezonie nie udało się strzelić bramki, a mieliście naprawdę dobre sytuacje ku temu.

- W pierwszej połowie ja miałem sytuację, kiedy Mioduszewski myślał, że złapie piłkę, a ja mu ją przeciąłem. Przeleciała nad poprzeczką a szkoda, bo przeprowadziliśmy fajną kontrę i byłaby z tego ładna bramka. W drugiej połowie również mieliśmy chyba trzy sytuacje - Maciek Tataj, Benjamin i Piotrek Kosiorowski. To jest sport. Dzisiaj nie udało nam się zwyciężyć z przeciwnikiem. Już we wtorek gramy mecz pucharowy i musimy się jak najszybciej podnieść, żeby w Pucharze Polski przejść do następnej rundy.

Na początek Dolcan zanotował efektowną wygraną nad Stalą, ale teraz już śrubujecie serię remisów.

- Myślę, że ten remis z ŁKS-em był sprawiedliwy. My podeszliśmy z może troszeczkę za dużym respektem do przeciwnika. Na boisku okazało się, że nie było tak strasznie. Uważam, że straciliśmy dwa punkty. Z Wartą Poznań było to wyrównane spotkanie, stojące na wysokim poziomie. Myślę, że z Motorem również straciliśmy dwa punkty. Musimy wyciągnąć z tego jakieś konsekwencje i skupić się na skuteczności, organizacji gry. Ale od tego już jest trener. Myślę, że poukłada nas odpowiednio i do następnego spotkania będziemy dobrze przygotowani.

Mówi się, że drugi sezon dla beniaminka jest najtrudniejszy, a tymczasem jeszcze nie przegraliście meczu i wyrastacie na drużynę z górnej połowy tabeli.

- Skupiamy się na tym, żeby w każdym meczu zdobywać trzy punkty. Nie mamy innego celu poza tym, aby wygrywać każde spotkanie i do tego dążymy. Na razie tak to wynika, że nie strzelamy tych zwycięskich bramek. Mam nadzieję, że to się zmieni bo mamy dwóch dobrych napastników i jesteśmy mocni w ofensywie.

W najbliższej perspektywie Dolcanu jest chyba najmocniejszy zespół ligi...

- Jest Widzew. Myślę, że z takimi zespołami, porównując do ostatniego przeciwnika, pomimo tego, że tam są bardzo dobrzy zawodnicy gra się troszeczkę inaczej. Jest więcej gry w piłkę, taktycznych szachów, niż nieprzemyślanego kopania do przodu. Myślę, że nie stoimy na straconej pozycji, żeby zdobyć punkty z Widzewem.

Zaprezentowanie otwartej gry może pomóc?

- Musimy dobrać takie środki, żeby zdobyć te punkty. Od tego jest trener. Ja jestem od tego, żeby na boisku dawać z siebie wszystko, abyśmy wygrywali mecze.

Źródło artykułu: