Legia Warszawa z kapitałem. Nie zamierza go roztrwonić

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa

Wygranie dwumeczu z FK Bodo/Glimt w I rundzie eliminacji Ligi Mistrzów może uchylić przed Legią Warszawa bramę do grupy europejskich pucharów. Po zeszłotygodniowym starciu w Norwegii nie brakuje optymizmu.

Legia Warszawa odniosła zwycięstwo 3:2 i to jeden z najlepszych jej wyników w ostatnich podejściach do europejskich pucharów. Przed rozpoczęciem dwumeczu z FK Bodo/Glimt nie była nawet faworytem. Liga norweska jest na 22. miejscu w rankingu krajowym UEFA, a PKO Ekstraklasa na 30. miejscu. To przeciwnik Legii, a nie ona w poprzednim sezonie straszył w Mediolanie piłkarzy AC Milanu. Wylosowanie go na początek eliminacji Ligi Mistrzów nie było szczęśliwe. Okazało się jednak, że drużyna Kjetila Knutsena na pewno nie stanowi jednak przeszkody nie do przeskoczenia.

Piłkarze Czesława Michniewicza rozpoczęli sezon od mocnego uderzenia. Nie minęły dwie minuty i objęli prowadzenie dzięki strzałowi Luquinhasa. Kolejne gole zdobywał Mahir Emreli, którego wejście do zespołu było bardziej niż obiecujące, a dubletem asyst w podbiciu Norwegii pomógł Kacper Skibicki. Legia miała dwubramkowe prowadzenie, ostatecznie musiała zadowolić się golem zaliczki.

- Oczywiście, cieszymy się z tego zwycięstwa, ale mamy świadomość tego, że ten rezultat o niczym nie przesądza i tak do tego podchodzimy. Chcemy na chwilę zapomnieć o pierwszym meczu, wyciągnąć wnioski, przygotować się jak najlepiej. Nie myślimy, żeby wyjść na boisko i bronić tej jednobramkowej przewagi, tylko grać po swojemu, według własnych zasad i osiągnąć najkorzystniejszy wynik - zapowiada trener Michniewicz na konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kobiety nie strzelają pięknych goli? Po tym nagraniu zmienisz zdanie

Przed rozpoczęciem trwającej edycji europejskich pucharów UEFA zrezygnowała z premiowania goli zdobytych na wyjeździe, co akurat w pierwszym dwumeczu nie pomaga Legii. W Norwegii postrzelała, a jeden gol gości przy Łazienkowskiej może przywrócić status quo w dwumeczu. Dlatego defensywna taktyka może okazać się ryzykowna.

Między meczami z Bodo/Glimt do treningów z pozostałymi Legionistami powrócili obrońca Josip Juranović i napastnik Tomas Pekhart. Ich reprezentacje Chorwacji oraz Czech rywalizowały w fazie pucharowej Euro 2020, dlatego kadrowicze dostali wolne na chociaż częściowe zregenerowanie przed sezonem klubowym. We wtorek do zespołu dołączył Artur Boruc, który leczył przeziębienie od czasu powrotu z Norwegii.

Piłkarze FK Bodo/Glimt stracili atut własnego stadionu ze sztucznym boiskiem. W historii występów w pucharach sporadycznie zwyciężali na wyjazdach. Konkretnie takie wygrane były dwie z Beitarem Jerozolima w 1996 roku oraz FC Vaduz w 1999. Najbardziej wartościowym wynikiem norweskiego zespołu był remis 1:1 z Werderem Brema, ale po pierwsze nic on wtedy nie dał wskutek porażki 0:5 u siebie, a po drugie jego powtórka w Warszawie i tak będzie korzystna dla Legii.

- Legia ponownie zacznie mecz intensywnie i musimy być na to gotowi - mówi trener Knutsen na konferencji prasowej. - Przeciwnicy mogą zdominować mecz nawet bardziej niż w poprzednim tygodniu. Naszą metodą będzie wysoki pressing, który pomoże zyskać sporo miejsca. Legia też ma swoje słabości jak na przykład problem z kryciem po dośrodkowaniach w pole karne. Najważniejsze dla nas to zaprezentować się z dobrej strony.

Legia Warszawa - FK Bodo/Glimt / śr. 14.07.2021 godz. 20:00

Pierwszy mecz: 3:2.

Transmisja w TVP Sport. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.

Czytaj także: Drugi przeciwnik już czeka na Legię Warszawa

Czytaj także: Legia Warszawa ogłosiła transfer. Piłkarz składa szumne zapowiedzi

Komentarze (2)
avatar
kanawaros
14.07.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Liga Norweska to jak liga Sanmarino lub Wyspy Owcze oni nie powinni nawet dojsc do pilki