[b]
Z Los Angeles Marcin Harasimowicz, "Piłka Nożna"[/b]
W ubiegłym tygodniu partner Davida Beckhama w Interze, biznesmen Jorge Mas udzielił zaskakującej wypowiedzi dziennikarzowi największego lokalnego dziennika "Miami Herald".
- Wspólnie z Davidem pracowaliśmy bardzo ciężko, gdyż mamy aspiracje sprowadzania tutaj najlepszych piłkarzy świata. Leo Messi jest prawdopodobnie graczem wszech czasów. Myślę, że zagra w koszulce Interu. Jestem optymistą. Myślę, że w ten sposób dopisałby ostatni rozdział w biografii najwybitniejszego piłkarza swojego pokolenia, a właściciele naszego klubu zaspokoiliby swoje ambicje budowy zespołu klasy światowej - powiedział Mas.
To bardzo istotne stwierdzenie, gdyż ani Beckham, ani jego współpracownicy nie rzucają słów na wiatr. Ambicji rzeczywiście nie sposób im odmówić. W ubiegłym sezonie, a zarazem pierwszym w historii klubu w Major League Soccer, udało się pozyskać mistrza świata z 2018 roku Blaise'a Matuidiego oraz jednego z najlepszych napastników minionej dekady Gonzalo Higuaina. Zespół awansował do play-offów, gdzie jednak odpadł już w pierwszej rundzie. Teraz aspiracje - pod wodzą nowego trenera, przyjaciela Becksa, Phila Neville'a - są większe. I to nie tylko w kwestii rywalizacji o czołowe lokaty w MLS, ale przede wszystkim stworzenia klubu, który będzie rozbudzał wyobraźnię kibiców z całego świata, zupełnie jak niegdyś Cosmos Nowy Jork, tyle że w bardziej profesjonalnej i ogólnie lepszej lidze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fani już czekają. W takiej roli Ibrahimović jeszcze nie był
Plotki o tym, że sześciokrotny zdobywca Ballon d'Or może trafić za ocean, nie są niczym nowym i pojawiają się regularnie od lat. Ostatnio jednak stają się częstsze, co nie dziwi, biorąc pod uwagę wiek Leo. Kilka miesięcy temu spekulowano, że niezadowolony ze swojej sytuacji w stolicy Katalonii, Messi podpisze złożony kontrakt z Manchesterem City, na mocy którego najpierw dołączy do swojego byłego (ulubionego) trenera Pepa Guardioli, a następnie przeniesie się do filialnego klubu New York FC.
To już jednak wydaje się nieaktualne. Po zmianie władz w Barcelonie Messi skłania się ku temu, aby jednak nie przenosić się na stare lata do Premier League. Jak poinformował kataloński "Sport" - słynny Argentyńczyk dostanie niezwykłą propozycję, bez wątpienia najbardziej lukratywną w historii światowego futbolu. Nowy-stary prezes Joan Laporta, który podjął się zadania zgaszenia pożaru i poprawienia relacji na linii klub-największa gwiazda, wziął się szybko do roboty. Nowa oferta ma zapewnić Messiemu zatrudnienie na 10 lat - najbliższe dwa w roli piłkarza Barcy, potem dwa kolejne w Interze Miami, a następnie powrót na Camp Nou, ale już w niesprecyzowanej roli w zarządzie klubu.
Nieważne, czy zostanie on członkiem sztabu szkoleniowego, działaczem, czy tylko ambasadorem Barcelony - miałby zarobić łącznie 293 miliony euro. = Rozmowy idą w bardzo dobrym kierunku. Jeszcze nie osiągnęliśmy porozumienia, ale jesteśmy bardzo blisko - powiedział Laporta w ubiegłym tygodniu.
Zapytacie zapewne - skoro Barcelona zatrzyma swoją gwiazdę, to po co w całej tej układance Miami? Otóż Inter miałby płacić Messiemu 73 mln dolarów rocznie! To dziesięć razy więcej niż obecnie zarabia jego rodak i kolega z reprezentacji Argentyny, wspomniany Higuain. Gwoli przypomnienia - Zlatan Ibrahimović za ostatni sezon w barwach Los Angeles Galaxy otrzymał 7,2 mln.
W Miami już rozpoczęła się gorączka oczekiwań, a lokalne media podgrzewają atmosferę. Właśnie doniosły, że Leo wykupił całe, dziewiąte piętro w ekskluzywnym apartamentowcu w Sunny Isles Beach, za co zapłacił aż 7,3 mln dolarów. Mieszkanie ma cztery pokoje, cztery łazienki, taras o powierzchni 195 metrów kwadratowych, a także chłodnię, w której można pomieścić tysiąc butelek szampana. Sam budynek oferuje centrum spa, siłownię, restaurację z zatrudnionym na pełen etat kucharzem, otwarty barek i wiele innych atrakcji.
Co ciekawe, jest to już druga inwestycja Messiego w nieruchomość w Miami. Dwa lata temu zakupił inny elegancki apartament w samym centrum za kwotę pięciu milionów dolarów. Oczywiście można spekulować, że to tylko inwestycje, względnie posiadłości, w których będzie korzystał z życia, gdy przejdzie na piłkarską emeryturę. Niedawno podobny apartament w Miami kupił także Paul Pogba, a przecież trudno spodziewać się, aby rozważał grę w MLS w najbliższych kilku latach. Niczego jednak nie można wykluczyć...
Jeśli Leo ostatecznie zdecyduje się zakończyć karierę na Florydzie, to ciekawe kto będzie jego ostatnim trenerem? Beckham zatrudnił swojego przyjaciela, ale obecny sezon na razie potwierdza prawdziwość słów, że z najlepszymi przyjaciółmi najlepiej wychodzi się... na zdjęciach. Neville miał fatalny bilans jako szkoleniowiec jeszcze przed przyjściem do Interu i bynajmniej go nie poprawił. Klub z Miami ma na koncie zaledwie dwa zwycięstwa w ośmiu meczach i zajmuje fatalne, bo dopiero jedenaste miejsce w Konferencji Wschodniej.
To oczywiście znacznie poniżej oczekiwań kibiców, mediów oraz samego Beckhama. Słynny Anglik ponoć zaczyna panikować i szuka wzmocnień. "As" poinformował o negocjacjach Interu z Brazylijczykiem Marcelo. Innym kandydatem do gry w klubie z Miami jest jego rodak Willian, który niedawno stracił miejsce w podstawowej jedenastce Arsenalu. A nie zapominajmy, że klub został miesiąc temu ukarany największą grzywną w historii MLS za nieprawidłowości finansowe związane z zatrudnieniem Matuidiego. Beckham musi więc być ostrożny - to nie Manchester United, ani Real Madryt, tylko liga ze ścisłymi regułami i zakazami w ramach limitu wynagrodzeń.
Czy Messi zgodzi się na transfer pod warunkiem, że będzie mógł sam wybrać sobie trenera - na przykład bardzo cenionego za oceanem swojego rodaka Gerardo Martino? Beckham jest człowiekiem lojalnym, ale również przede wszystkim - znakomitym biznesmenem. Wie, że Messi jest dla niego bezcenny. Cały świat oglądałby klub, który on sam stworzył od podstaw. A przecież zawsze to było dla niego najważniejsze...
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)