Wojciech Szczęsny, najlepszy bramkarz minionego sezonu Serie A, błędami popełnionymi w ostatnich tygodniach mógłby obdzielić kilka, jak nie kilkanaście, wcześniejszych miesięcy swojej kariery. Zaczęło się od dwumeczu z FC Porto w Lidze Mistrzów.
Już w pierwszym spotkaniu nieudane zagranie Polaka do Rodrigo Bentancura otworzyło rywalom drogę do bramki. W rewanżu skapitulował po strzale z rzutu wolnego i uznano go za współwinnego odpadnięcia Starej Damy z LM. "Piłkarze w murze go zdradzili, ale sam też nie zareagował odpowiednio na bramkę, która dała awans Porto" - pisał "Corriere della Serra".
Potem zaliczył słaby występ w reprezentacji przeciwko Węgrom (3:3) w eliminacjach MŚ 2022, w którym popełnił amatorski błąd przy pierwszej bramce rywali. Ale najgorsze dopiero miało nadejść. Po powrocie do klubu zawalił derby Turynu. Włoskie media nie miały litości, pisząc o "katastrofalnym" występie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nawet Lewandowski nie powstydziłby się takiego gola! Wow!
Gdy zatem w środowym, arcyważnym meczu z SSC Napoli (2:1), Andrea Pirlo postawił na Gianluigiego Buffona - 43-letniego weterana, który staje między słupkami od święta - część fanów potraktowała to jako poważny sygnał ostrzegawczy dla reprezentanta Polski.
- Wojtek sam sobie troszeczkę "pomógł", by usiąść na ławce rezerwowych. W spotkaniu z Napoli Buffon rewelacyjnie go zastąpił, zwłaszcza jak na swój wiek. Trzeba jednak pamiętać, że Buffon ma przede wszystkim olbrzymie umiejętności - mówi z WP SportoweFakty Piotr Czachowski, ekspert calcio w Eleven Sports.
Fakt, że w hicie Serie A wystąpił Buffon, mógł dziwić. Tym bardziej że dzień wcześniej na konferencji prasowej Pirlo zapewniał, że w bramce stanie Polak. Jak wyjaśnił po meczu, zmiana decyzji była wynikiem rozmowy z bramkarzem: - Początkowo powiedziałem, że zagra. Było jednak trochę krytyki. Rozmawialiśmy już z Wojtkiem, był zmęczony i musiał odciąć myśli oraz odzyskać energię.
- Wydaje się, że po ostatnich słabszych występach Szczęsnego decyzja Pirlo była słuszna - mówi Czachowski. - Dużo mówiło się o zachowaniu Szczęsnego w bramce w ostatnich meczach, media we Włoszech grzmiały i rzeczywiście w meczu z Napoli mieliśmy przykład, że w takiej drużynie jak Juventus, trzeba koncentrację utrzymywać do końca. Nie można sobie pozwolić na żaden błąd, bo zazwyczaj będzie się on kończył utratą bramki - dodaje 45-krotny reprezentant Polski..
Choć Szczęsny ma najsłabszy okres od lat, Czachowski nie ma wątpliwości co do jego klasy. Polak wcześniej wielokrotnie zbierał bardzo pochlebne recenzje. W 8 z 31 występów w tym sezonie nie dał się pokonać, a w pozostałych wpuścił łącznie 31 bramek.
- Na pewno Szczęsny pozostaje wciąż bardzo dobrym bramkarzem. To nie jest robot. To człowiek, któremu wolno popełniać błędy. Wydaje mi się, że jeżeli chce odbudować swoje dobre imię, to najlepiej, aby to zrobił jak najszybciej - radzi były gracz Udinese.
- To czasami się zdarza. Człowiek ma słabszy dzień, słabszy okres i siada na ławce. Meczów jest bardzo dużo i bardzo trudno utrzymać koncentrację przez cały czas. Jednak w takim zespole jak Juventus jest to bardzo ważne i powinno być normą - dodaje Czachowski.
Kilka dni temu włoski dziennikarz goal.com Lelio Donato zasugerował, że latem, jeżeli Gianluigi Buffon zdecyduje się zakończyć karierę, to sprowadzony w jego miejsce bramkarz może zakwestionować pozycję Szczęsnego. "Krótko mówiąc, czas pewników w Juventusie się skończył. Dla wszystkich" - pisał. Jako głównego kandydata na nowego bramkarza Juve wskazywał numer jeden reprezentacji Włoch - Gianluigiego Donnarummę.
- Nie sądzę, aby Donnarumma poszedł do Juventusu - ucina Czachowski. - Każdemu zdarzają się słabości. Jeżeli ktoś, kto jest z tą drużyną, nie potrafi tego zrozumieć, to nie jest absolutnie jej kibicem. Ja patrzę z perspektywy człowieka, który realnie podchodzi do pewnych rzeczy i należy podkreślić, że słabości zdarzają się każdemu człowiekowi, tym bardziej piłkarzowi na tak wysokim poziomie - kończy były kapitan reprezentacji Polski.
Czytaj także:
- La Liga. Rewanżu za Puchar Króla nie było. Emocje w końcówce
- Liga Mistrzów: konkurenci uciekają Robertowi Lewandowskiemu