Bramkarz upadł i wszyscy zamarli ze strachu. Są nowe informacje o jego stanie zdrowia

PAP/EPA / Jason Cairnduff / Na zdjęciu: Rui Patricio opatrywany przez ratowników medycznych
PAP/EPA / Jason Cairnduff / Na zdjęciu: Rui Patricio opatrywany przez ratowników medycznych

Rui Patricio nie będzie najlepiej wspominać meczu Wolverhampton - Liverpool. Nie dość, że jego zespół przegrał, to jeszcze on nabawił się niebezpiecznej kontuzji. Wszyscy czekali na pierwsze wieści z klubu.

Dramat rozegrał się w samej końcówce poniedziałkowego meczu Wolverhampton Wanderers - Liverpool FC (0:1) w Premier League. Rui Patricio podczas interwencji zderzył się z Conorem Coadym. Jak pokazały powtórki, kolega z drużyny uderzył kolanem w głowę portugalskiego bramkarza.

33-latek momentalnie stracił przytomność. Klubowi medycy mieli ręce pełne roboty, a nawet musieli użyć tlenu. Dopiero po kilku minutach Rui Patricio odzyskał przytomność, ale musiał opuścić boisko.

Zaniepokojeni kibice z niecierpliwością czekali na wieści z klubu. Na temat bramkarza wypowiedział się trener Nuno Espirito Santo. Zdradził on, że Portugalczyk nie został zabrany do szpitala.

- Nic mu nie jest. Jest przytomny, całkowicie świadomy i pamięta, co się stało. Lekarze mówią, że wszystko z nim dobrze. Wszystkie sytuacje, w których dochodzi do wstrząsu mózgu nas niepokoją, ale w tym przypadku dobrze się skończyło - mówi trener Wolverhampton w Sky Sports.

Rui Patricio przez kilka godzin po meczu był pod obserwacją lekarzy. Na szczęście tym razem miał dużo szczęścia, że uniknął poważniejszych obrażeń.

Kosmiczny gol w Premier League! Piłkarz od bohatera do antybohatera (wideo) >>

Premier League. Bardzo dobry mecz Fabiańskiego. Wpuszczony gol nie wpłynął na wysoką ocenę >>

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sędzia zatrzymał strzał do niemal pustej bramki

Komentarze (0)