"Gazeta Polska Codziennie" opublikowała serię artykułów sugerujących związki Zbigniewa Bońka ze służbami komunistycznymi i nieprawidłowości w PZPN. Aktualnie w sądzie okręgowym w Warszawie toczą się procesy wytoczone przez Bońka.
Jednym z elementów postępowania jest sprawa firmy Mikrotel, która należy do brata Bońka - Romualda. Udziały posiada w niej także Marcin Boniek, bratanek prezesa PZPN. Firma Mikrotel na zlecenie firmy SportFive odpowiada m.in. za obrandowanie meczów reprezentacji Polski oraz meczów I i II ligi (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).
Prezes PZPN udzielił wywiadu portalowi weszlo.com, w którym wyjaśnia, w jakim celu powstała firma Mikrotel. Tłumaczył, że założył ją w 1998 roku i miała zajmować się telefonią komórkową. Jego wspólnikiem był biznesman z Włoch, ale podupadł na zdrowiu i ze współpracy nic nie wyszło. Łatwiej było przekazać spółkę niż ją rozwiązać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjrzyj się dokładnie, co on zrobił! Fantastyczny gol piłkarza-amatora
- Nie sprawa zrobiła się głośna, tylko ją niektórzy nagłaśniają - zaznaczył Zbigniew Boniek. - Chciałem zaznaczyć jedną rzecz: to nie jest proces przeciwko mnie, to nie jest proces przeciwko Mikrotelowi, to nie jest proces przeciwko mojemu bratu. To jest proces, który ja wytoczyłem dziennikarzowi za kłamstwa - dodał.
Zbigniew Boniek zaznaczył, że firma jego brata współpracowała z PZPN za kadencji Michała Listkiewicza i Grzegorza Laty. Problemy zaczęły się, gdy on objął to stanowisko. - Miałem zabronić bratu świadczyć usług czy wiązać się z firmami współpracującymi ze związkiem, żeby... no właśnie, żeby co? - pytał Boniek.
Na koniec zaznaczył, że w całej sytuacji najbardziej żal mu jego brata, który najbardziej cierpi na zamieszaniu.
Czytaj także:
- Sawicki o występie Lewandowskiego na Wembley
- Kamil Grosicki jest już w Polsce