Milan Rundić od lata ubiegłego roku jest zawodnikiem Podbeskidzia Bielsko-Biała. Po zimowej przerwie regularnie występuje w pierwszym składzie, a jego drużyna zdobyła siedem punktów i ucieka przed spadkiem. Serb ma w tym duży udział.
W wygranym meczu z Górnikiem Zabrze (2:1) Rundić spotkał człowieka, którego bardzo szybko rozpoznał. To sędzia Paweł Raczkowski, który kilka lat temu wręcz przeraził serbskiego defensora.
Spotkali się w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Dzisiejszy gracz Podbeskidzia grał wówczas w słowackim AS Trencin. Jego zespół w II rundzie rywalizował ze Steauą Bukareszt. Rumuni pierwszy mecz wygrali 2:0, ale w rewanżu było gorąco.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kamil Glik wyglądał jak RoboCop
Rundić i jego koledzy z Trenczyna w drugim spotkaniu prowadzili 3:0 po pierwszej połowie. Wtedy sędzia Raczkowski pokazał Milanowi czerwoną kartkę.
- Świetnie pamiętam tę twarz, bo kilka lat wcześniej wyrzucił mnie z boiska w bardzo ważnym spotkaniu, co strasznie przeżywałem. (...) Czułem się fatalnie, mogłem tylko bezradnie patrzeć, jak odpadamy z rozgrywek - wspomina 28-latek.
Steaua nabrała wiatru w żagle i ostatecznie zdołała strzelić dwie bramki. Porażka 2:3 premiowała do III rundy właśnie rumuński klub. Z kolei Rundiciowi pozostały niemiłe wspomnienia.
PKO Ekstraklasa. W lidze polskiej zadebiutował obcokrajowiec z setnego państwa, a szykuje się kolejny debiut >>
Fatalne pudło w meczu o życie. "Chyba się biedny przestraszył" >>