W 6. minucie poniedziałkowego meczu Górnika Zabrze ze Stalą Mielec goście wyszli na prowadzenie po strzale głową Aleksandara Kolewa. W normalnych okolicznościach nie wywołałoby to większej sensacji, ot bramka jakich wiele. W tym przypadku mówimy jednak o przerwaniu niewyobrażalnej serii - Kolew trafił do siatki przeciwnika po 2,5 roku. Jak na napastnika jest to wynik wręcz zawstydzający.
- Cieszę się, że strzelił tę upragnioną bramkę, bo dawno taka rzecz mu się nie przytrafiła. Dla mnie jednak najważniejsza jest drużyna, a fakty są takie, że przegraliśmy - powiedział trener Stali Leszek Ojrzyński.
Dodajmy, że kiedy Kolew strzelał ostatniego gola, był jeszcze piłkarzem Arki Gdynia, a dokładnie 18 sierpnia 2018 roku pokonał bramkarza Wisły Płock. Później się zaciął i nie strzelił gola w 35 kolejnych spotkaniach. W międzyczasie zmieniał też kluby. Nie pomogły mu barwy Rakowa Częstochowa (6 meczów), kazachskiego Kajsara Kyzyłorda (13 meczów). Dopiero w Stali udało mu się przerwać niekorzystną serię, a podkreślmy, że w drużynie prowadzonej przez trenera Ojrzyńskiego był to dla niego dopiero drugi mecz.
- Cenię u niego wiele aspektów. Potrafi uderzyć głową, dysponuje dobrym strzałem lewą nogą. Ponadto pracuje dla drużyny - wymienił atuty Kolewa trener Ojrzyński.
Jeśli policzyć czas boiskowy wyłącznie w Polsce, Kolew czekał na tego gola dokładnie 1429 minut. Jak wyliczył portal Ekstrastats.pl, kolejni napastnicy czekający na przełamanie to: Patryk Szysz (914 minut), Cillian Sheridan (905), Marko Roginić (778), Jakub Arak (672), Marcos Alvarez (589).
CZYTAJ TAKŻE:
Falstart Rakowa. Koniec marzeń o tytule?
Lech Poznań wreszcie bez osłabień. Wracają najważniejsi piłkarze
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola nie powstydziłyby się największe gwiazdy futbolu!