Ma 9 lat. Wieczorem wychodzi z domu. Jest ciemno i choć dzieci zazwyczaj boją się ciemności, on spokojnie siada na murku pod domem. Woli to niż bycie w mieszkaniu, gdzie pogłębia się rodzinny dramat. Tego dnia zamyka się pierwsza, smutna połowa jego życia. Szczęście odnajdzie w domu dziecka i na boisku piłkarskim.
Trafia do placówki opiekuńczo-wychowawczej "Osówka" w Szczecinie. Tam spotyka Sławomira Kremera, założyciela UKS Sternik - klubu dla wychowanków domów dziecka. To on dostrzega talent w chłopcu, który na początku nawet nie interesuje się piłką.
Kilka lat później zostaje najlepszym zawodnikiem i królem strzelców mistrzostw Polski, trafia do reprezentacji i zostaje jej kapitanem. Bierze udział w V i VI Mistrzostwach Świata Dzieci z Domów Dziecka. Jego zespół dwukrotnie sięga po brązowy medal, a on zostaje wybrany najlepszym graczem turnieju. Bartosz Ignacik zaprasza go do udziału w "Turbokozaku".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można oglądać w nieskończoność. Piękny gol Roberta Lewandowskiego na treningu
To filmowy scenariusz. Disney XD Polska kręci o nim film "W pogoni za wygraną". A życie pisze ciąg dalszy. Dominik zostaje profesjonalnym piłkarzem. W wieku 19 lat podpisuje pierwszy zawodowy kontrakt z I-ligowym Chrobrym Głogów.
Maciej Piasecki, WP SportoweFakty: Podzieliłbym twoje życie na dwie połowy. Na końcu tej pierwszej miałeś sporo szczęścia. O ile w ogóle można myśleć w tych kategoriach.
Dominik Dziąbek, pomocnik Chrobrego Głogów: Znam wielu, którym takiego szczęścia zabrakło. Z jednej strony - zostałem zabrany z rodzinnego domu i to zła strona tej historii. Z drugiej - nie było tam warunków do normalnego życia. Alkohol stał się smutną codziennością. Dom dziecka był zatem miejscem, gdzie mogłem w miarę normalnie przeżyć okres dzieciństwa.
Co było najtrudniejsze w tej przymusowej przeprowadzce?
Początek. Tęsknota za rodziną... Z czasem przychodzi jednak rutyna, codzienne życie, które i w domu dziecka ma podobne mechanizmy jak w zwykłych domach. W placówce nie masz rodziny, dookoła są głównie ludzie z grupy, opiekuni. Jednak kiedy jesteś z kimś wiele lat, nawiązują się relacje, które śmiało można postawić na równi z tymi rodzinnymi. Spędziłem w domu dziecka ponad dziesięć lat. Zdarzały się lepsze i gorsze dni. Wystarczy dziesięć osób i jeden wychowawca na taką grupę. Trudno zapanować nad każdym, zwłaszcza wtedy kiedy dorastamy i coś chcemy sobie udowodnić. Chcę jednak podkreślić, że dom dziecka był dla mnie miejscem, o którym mogę mówić jako o swoim domu. Co więcej, często osoby będące w zwyczajnych warunkach domowych mogły nie mieć tak dobrze, jak my mieliśmy w szczecińskiej placówce.
Wydajesz się mieć w sobie sporą siłę. Kiedy się pojawiła?
Zmądrzałem dopiero po pewnym czasie. Zacząłem tę złą energię przekuwać w siłę do robienia czegoś dobrego. Pomoc innym, funkcjonowanie w grupie, układanie życia... Z drugiej strony były też trudne momenty, najczęściej związane z przybyciem kogoś nowego do domu dziecka. Wtedy często placówka wypełniała się głośnym, długim płaczem tej nowej osoby. Każdy z nas dobrze wiedział, skąd biorą się te łzy. Wtedy wracała do mnie refleksja o krzywdzie, jakiej doznałem. Ale z czasem sobie to poukładałem. Dodatkowo trafiłem w placówce na osoby, które otworzyły mnie na drugiego człowieka. Do dzisiaj mamy do siebie duże zaufanie. Zrozumiałem jedną ważną rzecz: byłem małym dzieciakiem i nie mogłem niczego zmienić. Gdybym mógł, pewnie starałbym się coś zrobić, żeby sytuacja z mamą wyglądała inaczej.
Masz braci. Co robią?
Starszy Patryk wyjeżdża do Niemiec i tam pracuje. Drugi to Damian, który żyje w Polsce. Ja jestem najmłodszy z naszej trójki. Damian jest dla mnie jak ojciec, codziennie mam z nim kontakt. Jak tylko coś się dzieje, od razu wiem, że mogę liczyć na jego mocne wsparcie. Ojca nie znam. Z mamą rozmawiam telefonicznie, to aktualnie wydaje się być wystarczające, patrząc na przeszłość. Są jednak ze mną przede wszystkim ludzie, którzy pozwolili mi być takim, jakim jestem dzisiaj. I wiem, że mogę na nich liczyć. Słucham starszych, popełniam błędy, ale chcę je popełniać, żeby uczyć się życia. Dużo już przeszedłem, ale nadal nie mam skończonej dwudziestki.
Pewnie nie jestem oryginalny, dopytam jednak, wstydzisz się przeszłości?
Nie mam z tym problemu. Nie wstydzę się tego, gdzie się wychowałem i jak wyglądało moje życie. Ostatnie dni, już po podpisaniu kontraktu w Głogowie, nie są łatwe z jednego względu: pięć-sześć razy musiałem odpowiadać na te same pytania. To było i jest najbardziej irytujące.
Dlaczego zdecydowałeś się na Głogów?
O wyjeździe do Głogowa dowiedziałem się od prezesa Hutnika Szczecin (klub gra w IV lidze - przyp. red.). Trzy tygodnie przed wyprawą na Dolny Śląsk dał mi znać, że mam się przygotować do testów w Chrobrym. Ta świadomość, że coś dużego jest przede mną, dołożyła mi trochę stresu. Im bliżej było wyjazdu, dostawałem coraz więcej informacji, jak takie testy mogą wyglądać. Pamiętam ten moment, kiedy spakowałem już torbę i poczułem, że za chwilę faktycznie wyjadę do Głogowa, żeby pokazać swoją wartość. Zawalczyć o swoje.
Zabrałeś jakąś szczęśliwą koszulkę?
Mam szczęśliwy numer - 23. Z nim najprawdopodobniej będę grał w Chrobrym.
Któryś ze starszych kolegów już poskrobał cię po łydkach?
Stara szkoła? Jeszcze nie, raczej starają się mnie mocno wspierać. Ale jak się "zameldują", cóż, życie... Trzeba będzie wstać i walczyć dalej o swoje.
Będziesz nosił piłki?
Mogę nosić, taki urok wejścia do drużyny w młodym wieku. Pranie do szatni, worek z piłkami, jestem gotowy.
Na jakiej pozycji na boisku czujesz się najlepiej?
Zaczynałem od gry w środku pola. Potem trener przesunął mnie jednak na skrzydło. I tak już zostało. Co ciekawe, na mistrzostwach świata zagrałem jako lewy obrońca, wahadłowy. Ciągnie mnie do przodu, tam czuję się bardziej komfortowo. Dlatego w roli skrzydłowego czuję się bardzo dobrze.
Jesteś ze Szczecina. Kibicowałeś Pogoni, która teraz jest liderem piłkarskiej ekstraklasy?
Jestem bardziej za Legią. Ale nie będę tu deklarował jakiegoś przywiązania do konkretnych barw, nie w tym rzecz. Raczej nie można mnie nazwać kibicem konkretnej drużyny. Teraz najbliżej mi będzie do wyników jednego klubu - Chrobrego Głogów. A Legia dlatego, że imponuje mi ich bogata historia i miałem okazję grać na boiskach warszawskiego klubu, kiedy graliśmy w reprezentacji Polski z chłopakami z domów dziecka. Po prostu mam sentyment do stolicy.
Do Chrobrego trafiłeś z czwartoligowca. Największa różnica w boiskowym graniu?
Zdecydowanie szybciej się gra, szybciej podejmuje decyzje. To zupełne inny poziom, jeszcze dla mnie nie do końca znany. Ale uczę się, a jest od kogo, tym bardziej że są w drużynie zawodnicy, którzy grali w ekstraklasie i I lidze. Czerpię, ile mogę. Tutaj gra się prosto, szybko i efektywnie.
Dominik Dziąbek w Turbokozaku:
Utrzymujesz kontakt z kolegami z reprezentacji? Grają nadal w piłkę?
Z niektórymi tak. Jeszcze po mistrzostwach mieliśmy kontakt, pisaliśmy do siebie na różnych grupach, ale teraz każdy poszedł w swoją stronę. Wiem, że niektórzy grają w niższych ligach.
Możesz powiedzieć, że futbol jest najważniejszy w twoim życiu?
Trudne pytanie. Ale sądzę, że piłka dała mi dużo więcej, niż mogłem się spodziewać. Nie miałem innego pomysłu na przyszłość. To trochę dziwne, wiem. Chcę grać jak najlepiej, próbować nowych rozwiązań. Teraz udało się znaleźć w Głogowie. Oczywiście, że staram się patrzeć na życie, przewidując jeden krok do przodu. Żeby coś wynikało z czegoś. Wtedy jest mi lepiej, czuję się bezpieczniej. Piłka daje mi takie bezpieczeństwo.
Fach w ręku też masz, jesteś dyplomowanym ślusarzem.
Jestem po szkole zawodowej. Oprócz ślusarza jestem też spawaczem. Ale to tylko kwestia papierka, nie miałem okazji się sprawdzić w zawodzie.
Czy już przystosowałeś się do nowych, głogowskich realiów?
Od 8 lutego nie jestem mieszkańcem domu dziecka. Jeśli kończysz osiemnaście lat, możesz starać się o tzw. mieszkanie chronione. Warunkiem jest to, że nadal się uczysz i mieszkasz tam z innymi wychowankami domu dziecka, którzy również ukończyli osiemnaście lat. Zdecydowałem się na takie rozwiązanie, więc kiedy będę miał wolniejszy moment w trakcie pobytu w Głogowie, mogę przyjechać do Szczecina i mam gdzie mieszkać. To miejsce będzie na mnie czekać.
Duży krok?
Bardzo. Dom dziecka opuszczam po raz pierwszy i ostatni w życiu. Taka jest jednak naturalna kolej rzeczy.
Chyba lubisz pomagać innym?
Wiem, skąd to pytanie!
Z twojej tablicy na Facebooku.
Faktycznie, jak spojrzy się na moją tablicę, jest tam sporo udostępnionych linków do wszelakich zbiórek. Pomagam, jak mogę. Z funduszami nigdy nie było u mnie specjalnie dobrze, dlatego wychodzę z założenia, że nawet takie udostępnienie jest ważnym krokiem. Cieszy mnie możliwość pomagania, szansa dla drugiego człowieka. Takie udostępnienie, wpłacenie jakiejś symbolicznej kwoty, może wydawać się czymś drobnym. A dla kogoś, kto potrzebuje pomocy, to jest duża rzecz.
Nie obawiasz się, że kiedyś pierwsze życie zapuka do drugiego?
Hm, nie wybiegam mocno w przyszłość. Niech taka będzie odpowiedź. Wierzę w siebie. Nie jest ważne, skąd zaczynasz. Nawet jeśli to spory minus, walcz o marzenia. Ważne jest to, żeby pogodzić się z dniami, w których jest gorzej. One zawsze będą. Jeśli chcesz coś osiągnąć, próbuj do skutku. A w nagrodę dostaniesz szansę, tak jak ja w Chrobrym.
Dominik Dziąbek - urodzony 5 lipca 2001 roku w Szczecinie. Wzrost/waga: 178 cm/68 kg. Pozycja na boisku: pomocnik. Dotychczasowe kluby: Hutnik Szczecin (wychowanek); Świt Szczecin, Hutnik Szczecin, Chrobry Głogów (od 31 stycznia 2021 roku). Dwukrotnie brązowy medalista mistrzostw świata dzieci z domów dziecka w barwach reprezentacji Polski (2017 i 2018). Dodatkowo kapitan drużyny. W edycji 2017 został wybrany MVP turnieju.