Wrze wokół firmy Huawei. Przed kilkoma dniami współpracę z tą marką zakończył Antoine Griezmann. Zawodnik FC Barcelona zareagował tak po tym, jak wypłynęły podejrzenia, że chiński gigant technologiczny dopuścił się inwigilacji ujgurskich muzułmanów.
Tak radykalnego ruchu nie dokonał Robert Lewandowski, który również współpracuje z tą firmą. Mało tego, na razie nie pojawiły się żadne informacje o jakichkolwiek reakcjach "Lewego" w odpowiedzi na doniesienia o naruszaniu praw człowieka przez jego sponsora.
Specjalista z zakresu marketingu i konsultingu sportowego Grzegorz Kita ocenia w rozmowie z portalem sport.pl, że Huawei od prawie pół roku ciąży Lewandowskiemu. Zauważa, że właśnie wtedy "zarzuty wokół tej firmy stały się bardziej powszechne a atmosfera gęsta".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski ma groźnego rywala. Popis piłkarza Bayernu
Innego zdania jest Adam Pawlukiewicz z Pentagon Research. - Absolutnie to nie ciąży na wizerunku Lewandowskiego. Za sprawą Huawei ciągnie się przede wszystkim polityka. Chińska firma Huawei stała się zagrożeniem dla konkurencji, głównie z USA i Korei, zapewne mocno też nadszarpnęła rynek sprzedaży elektroniki z Japonii. Są opinie, że pod względem zaawansowania technologicznego Huawei jest już numer jeden na świecie - mówi, cytowany przez sport.pl.
Eksperci są odmiennego zdania również w sprawie tego, czy Lewandowski powinien zareagować, czy też nie. Kita twierdzi, że trzeba było to zrobić już wcześniej, a Pawlukiewicz zaznacza, że piłkarz przyjął słuszną postawę i pochwala jego milczenie.
Kita podkreśla ponadto, że wspominany ruch Griezmanna sprawił, że "Lewy" znalazł się w trudnej sytuacji.
- Teraz jest tak, że Antoine Griezmann postawił trochę Roberta Lewandowskiego pod ścianą. W obecnej sytuacji nie da się być dalej biernym i udawać, że nic się nie dzieje - przyznaje Grzegorz Kita.
Do tej sprawy odnosił się już Huawei. Oświadczenie dostępne jest tutaj >>>
Czytaj także:
> Robert Lewandowski wraca do oferty z włoskiego klubu. Wyjawił, dlaczego ją odrzucił
> Mikael Ishak może być przykładem dla innych. Piłkarz Lecha Poznań pomógł dziennikarzowi