Liga Europy: Benfica Lizbona - Lech Poznań. 10 lat temu wyrzucili z pucharów Juventus, czas na nową piękną historię

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Alan Czerwiński
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Alan Czerwiński

Tuż po 10. rocznicy remisu w "meczu na śniegu" z Juventusem, Lech Poznań staje przed szansą na kolejny spektakularny sukces w Lidze Europy. - Tak silnej drużyny dziś jednak nie ma - mówi nam uczestnik wydarzeń sprzed lat, Marcin Kikut.

To był 1 grudnia 2010 roku, mroźny czwartkowy wieczór przy Bułgarskiej. Na trybunach prawie 40 tys. kibiców, a drużyna prowadzona przez Jose Marię Bakero - po wcześniejszych dobrych wynikach z Red Bullem Salzburg i Manchesterem City - stała przed szansą wyjścia z bardzo trudnej grupy A. Do szczęścia wystarczył jej remis z Juventusem i cel osiągnęła, bo spotkanie rozgrywane w kilkunastostopniowym mrozie zakończyło się wynikiem 1:1 (gole zdobyli Artjoms Rudnevs dla gospodarzy i Vincenzo Iaquinta w końcówce dla "Starej Damy").

- Na termometrach było minus 14 stopni Celsjusza, jednak temperatura odczuwalna wynosiła minus 31. Wtedy tak dokładnych liczb nie znałem, ale pamiętam, że zimno było wręcz przeraźliwe - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty Marcin Kikut, który wszedł do gry w drugiej połowie za Siergieja Kriwca.

Mecz, który zbudował legendę

Kibice "Kolejorza" są spragnieni takich sukcesów i wspomnienia sprzed dekady wciąż rozpalają ich wyobraźnię. - Minęło dużo czasu, mimo to wciąż jestem często pytany o tamtą edycję. Spotkanie z Juventusem było wyjątkowe pod względem sportowym, ale też całej otoczki. Spadło mnóstwo śniegu i tłumy fanów, wracając do domu, musiały się przemieszczać w arktycznych warunkach - wspomina Kikut.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Falcao wciąż "czaruje"

Ta tęsknota sympatyków poznańskiej ekipy nie bierze się znikąd. - Wszyscy pewnie chcieliby oglądać Lecha jeszcze lepszego niż ten sprzed dziesięciu lat, ale jeśli mam być szczery, moim zdaniem klubowi nie udało się dotąd odbudować takiej jakości i tak mocnego zespołu jak tamten. Było mistrzostwo Polski w 2015 roku, była też gra w fazie grupowej Ligi Europy, lecz nic spektakularnego, co zostałoby nam w pamięci na długo, się nie zadziało - uważa były skrzydłowy.

To zupełnie inna sytuacja niż przed dziesięciu laty, gdy drużyna ze stolicy Wielkopolski potrafiła dwukrotnie pokonać Red Bulla Salzburg (2:0 u siebie i 1:0 na wyjeździe), wygrać przy Bułgarskiej z Manchesterem City (3:1) i osiągnąć dwa remisy z Juventusem (w tym spektakularny 3:3 w Turynie, gdzie hat-tricka skompletował Rudnevs). "Kolejorz" odpadł z Ligi Europy dopiero wiosną - po porażce w dwumeczu 1/16 finału z SC Braga (1:0 u siebie, 0:2 na wyjeździe).

Szansa na kolejny historyczny sukces

Kikut podkreśla, że jego młodsi koledzy mają o co walczyć. - Pokonanie Benfiki byłoby bardzo dużym wyczynem, a gdyby potem udało się jeszcze wygrać z Rangersami i ostatecznie wyjść z grupy, skończyłoby się to wielką historią, która byłaby pewnie stawiana na równi z wydarzeniami sprzed dziesięciu lat.

Czy zespół Dariusza Żurawia jest gotowy na sprostanie takiemu wyzwaniu? - Pojawił się powiew nadziei. Widać w Lechu potencjał, a budowanie drużyny na wychowankach daje niezłe perspektywy na przyszłość. Nadal czegoś brakuje, lecz jeśli ten proces będzie mądrze prowadzony, to za rok lub dwa zespół może przynieść kibicom dużo radości. Jeśli oceniamy jednak to co jest tu i teraz, trudno o porównania z Lechem z 2010 roku - przyznał.

Mimo że "Kolejorz" nie jest tak mocny jak przed dekadą, może zdaniem Kikuta wygrać w Lizbonie. - Pokonanie Benfiki wydaje się realne, a szansę widzę przede wszystkim w tym, że Lech w końcu rozegrał w ekstraklasie mecz, w którym nie stracił gola. Miał w Gdańsku trochę szczęścia, ale potrafił je wykorzystać. Było też widać po zawodnikach niesamowitą determinację - trochę innego rodzaju niż we wcześniejszych spotkaniach. To już nie była ofensywa za wszelką cenę, ale zdecydowanie większa odpowiedzialność w grze obronnej. Jeśli uda się to powtórzyć w Lizbonie, a jednocześnie pokazać jakość z przodu, to można myśleć o zwycięstwie - zakończył.

Mecz 5. kolejki fazy grupowej Ligi Europy Benfica Lizbona - Lech Poznań rozpocznie się w czwartek o godz. 21.00. Transmisja w TVP 2 i Polsacie Sport Premium 1.

Czytaj także:
Frustracja w branży fitness rośnie. "Czujemy się oszukani i pomijani"
El. MŚ 2022: ostateczny podział na koszyki. Znamy wszystkich potencjalnych rywali Polski

Komentarze (5)
Janusz Janusz Janusz Kołodziej
3.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
jeden z piłkarzy Lecha niejaki Czerwiński obraża kibiców ale nie tylko mówiąc , że będą grać nawet za dziesięć tysięcy , synku wy wszyscy tzn kopacze nie tylko Lecha jesteście rozpuszczeni jak Czytaj całość
avatar
Ires
3.12.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Bez kitu ale szans to już nie ma żadnych :D patrzmy realnie. Szanse były, ale zostały pogrzebane tydzień temu. Teraz pozostało patrzeć i trzymać kciuki na łagodną porażkę :D myślę że jak przeg Czytaj całość
avatar
Użytkownik bez oporu
3.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Pokonanie Benfiki wydaje się realne, a szansę widzę przede wszystkim w tym, że Lech w końcu rozegrał w ekstraklasie mecz, w którym nie stracił gola.".........Gola stracił, tylko nie został uzn Czytaj całość
avatar
Użytkownik bez oporu
3.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie Mierzyński: Pompowanie balonika czas zacząć!!!;))