W dobie pandemii koronawirusa, gdy mecze piłkarskie odbywają się przy pustych trybunach, znacznie lepiej słychać komendy wydawane nie tylko przez trenerów, ale i samych piłkarzy.
Nie inaczej było podczas ostatniego spotkania Ligi Narodów UEFA, w którym Polacy przegrali u siebie z Holendrami 1:2 (więcej o meczu TUTAJ). Dziennikarz TVP Sport konfrontację obserwował najpierw za bramką gości, a później gospodarzy i podzielił się z kibicami swoimi spostrzeżeniami, dotyczącymi wypowiedzi poszczególnych zawodników.
Okazuje się, że najwięcej do powiedzenia mieli bramkarz Łukasz Fabiański i środkowi obrońcy - Kamil Glik oraz Jan Bednarek. "F*** off. What the f***?" (z angielskiego "Spi******j. Co do cholery?") - mówił piłkarz Southampton, gdy sędziego na rzut karny w pierwszej połowie próbował naciągnąć Memphis Depay.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak strzela brat Wayne'a Rooneya. Bramka-marzenie
Glik dyrygował swoimi kolegami, z kolei Fabiański podpowiadał, jak należy się ustawiać przy stałych fragmentach gry. Bramkarz sugerował również Arkadiuszowi Recy, by "kradł czas" i kładł się, gdy odczuje bóle, a Przemysławowi Płachecie zalecał zejście na ławkę przez całe boisko, a nie przy najbliższej linii bocznej, na co ostatecznie nie zgodził się sędzia.
Selekcjoner Jerzy Brzęczek podpowiadał głównie piłkarzom, którzy znajdowali się przy jego ławce. Krzyczał więc przede wszystkim do Recy i Kamila Jóźwiaka, choć zdarzyła mu się również wymiana zdań z Robertem Lewandowskim, po której aż zahuczało w mediach społecznościowych (kapitan reprezentacji wyjaśnił wszystko po spotkaniu - sprawdź TUTAJ).