Trudno się dziwić, że po katastrofie z Włochami aż 80 procent Polaków obstawiających wynik meczu z Holandią postawiło na zwycięstwo gości. Co więcej, mnóstwo kibiców otwarcie deklarowało w mediach społecznościowych, że życzy swojej drużynie przegranej i to najlepiej jak najwyższej.
Liczyli, że kolejna kompromitacja zmiecie z funkcji selekcjonera, który mimo ponad już dwóch lat pracy nie zbudował drużyny dającej nadzieję, że na przyszłorocznych mistrzostwach Europy powtórzy występ kadry Adama Nawałki sprzed czterech lat.
Choć nawet wysoka porażka z Holandią nie dawała żadnych gwarancji, że Zbigniew Boniek pójdzie za głosem ludu, przyzwyczaił już wszystkich bowiem, że zawsze kieruje się własnym. Środowy mecz dostarczył mu raczej argumentów do pozostawienia Brzęczka na stanowisku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarskie sztuczki Hansiego Flicka. Dobry jest!
Piłkarze bowiem właściwie zareagowali po fatalnym występie w Reggio nell'Emilia. Zagrali z determinacją i zaciętością. Zwłaszcza na początku spotkania szybko i ofensywnie, wreszcie stosując pressing. To zdecydowanie nie była gra "na zmianę selekcjonera", jak liczyli niektórzy. Raczej o odzyskanie twarzy. Swojej, ale przy okazji i Brzęczka.
Temu ostatniemu trudno zarzucić złą selekcję. Łukasz Fabiański kilka razy uratował drużynę. Obrona popełniała błędy podobnie jak holenderska, ale chwilowo i tak nie ma alternatywy dla pary Kamil Glik - Jan Bednarek, za którego faul w polu karnym sędzia z Premier League pewnie jedenastki by nie dał. Za to już Tomasz Kędziora potwierdził, że w hierarchii Brzęczka trafnie zajmuje pierwsze miejsce wśród prawych obrońców.
Świetną decyzją było pozostawienie w ekipie Przemysława Płachety (po meczu z Ukrainą miał zostać odesłany do U-21) i wystawienie go od pierwszych minut. Przeciwko Holandii zagrał z młodzieńczą werwą i bez żadnych kompleksów. W parze z Kamilem Jóźwiakiem, który zdecydowanie zrehabilitował się za kiepskie 45 minut z Włochami, pokazał, że Polska skrzydłami stoi.
Nie była też oczywistą decyzja o wystawieniu od pierwszych minut Piotra Zielińskiego, w którego grze z Włochami widać było wycieńczenie niedawno przebytym koronawirusem. Tymczasem pomocnik Napoli rozegrał jeden z najlepszych meczów w reprezentacji i to właśnie jego zejście z boiska przechyliło szalę na korzyść Holendrów. Doskonale współpracował i uzupełniał się z Mateuszem Klichem, grającym momentami jak w Leeds United.
Szczęśliwie na Brzęczka wygasł też jego konflikt z Robertem Lewandowskim, który po kontrowersyjnych słowach (i milczeniu) po meczu z Włochami, nie zrobił nic, żeby go podsycić. Wręcz przeciwnie, raczej zadbał o deeskalację. Mimo niefortunnych wypowiedzi selekcjonera na przedmeczowej konferencji o braku treningów "Lewego" z kadrą.
Kapitan reprezentacji, jak na pełniącego tę funkcję przystało, nie zszedł z pokładu mimo kontuzji mięśniowej, ale został, żeby chociaż w jednej połowie pomóc drużynie (asysta przy golu Jóźwiaka). Przedwczesny powrót do Monachium na pewno zostałby zinterpretowany na niekorzyść Brzęczka i pogorszyłby atmosferę wokół selekcjonera i całej drużyny.
Po meczu wyraźnie potwierdził ustalenia z Brzęczkiem o grze tylko przez 45 minut i wyśmiał spekulacje z mediów społecznościowych, że odburknął coś niemiłego trenerowi, gdy ten wykrzykiwał instrukcje zza linii bocznej.
Po listopadowych meczach do marcowych spotkań eliminacji mundialu w Katarze Brzęczek zyskuje więc cztery spokojne miesiące, w trakcie których media i kibice przestaną go zwalniać. Przed nim mnóstwo problemów do rozwiązania - co zrobić z nie grającymi w klubach ważnymi zawodnikami, jak Kamil Grosicki czy Arkadiusz Milik, jak przestać tracić gole po stałych fragmentach (jak z Holandią), a samemu zacząć takie wykorzystywać. Jak przerwać passę trzech meczów z rzędu, w którym polski obrońca fauluje rywala w polu karnym na jedenastkę (Paweł Bochniewicz z Ukrainą, Grzegorz Krychowiak z Włochami i Bednarek w środę).
Na razie ta budowana przez Brzęczka na Euro 2021 drużyna daje nadzieję najwyżej na wygranie pierwszego meczu w grupie ze Słowacją, która przegrywając w środę z Czechami, zleciała w Lidze Narodów z dywizji B do C.