W piątek w reprezentacji Norwegii przeprowadzono serię testów na COVID-19. Pozytywny wynik otrzymał Omar Elabdellaoui, drugi kapitan reprezentacji. Obrońca został odizolowany w hotelu, bo pozostali dostali negatywne wyniki. Niespodziewanie norweskie władze zarządziły restrykcyjną kwarantannę dla całej reprezentacji.
Odwołano wyjazdowe spotkanie z Rumunią, a w środowym z Austrią zagrają piłkarze, którzy pierwotnie nie zostali powołani do kadry i nie mieli kontaktu z zakażoną osobą.
Początkowo piłkarze mieli zostać w Norwegii i odbyć tam kwarantannę. Ostatecznie jednak Alexander Sorloth i Erling Haaland prywatnym odrzutowcem wrócili do Niemiec.
ZOBACZ WIDEO: Liga Narodów. Koźmiński nie zgadza się z Lewandowskim. "To nie taktyka była problemem. Byliśmy słabsi w każdym elemencie!"
Według informacji "Bilda", piłkarz Borussii Dortmund miał otrzymać pismo, zobowiązujące go do odbycia 10-dniowej kwarantanny. Haaland miał zrobiony już test, a jego wynik był negatywny. Niemcy uważają, że piłkarz może nie tylko wrócić do treningów, ale także wystąpić w meczu w najbliższy weekend.
Według lekarza z Oslo, Tore W. Steena, naruszenie przepisów norweskich, będzie naruszeniem kwarantanny. Podlega to karze grzywny oraz pozbawieniu wolności do dwóch lat.
Z drugiej strony pada opinia, że prawo norweskie przestaje działać, kiedy ktoś opuszcza terytorium Norwegii. Dla Borussii Dortmund jest jasne: jeszcze jeden negatywny wynik i Haaland zagra z Herthą w weekend.
- Staramy się chronić najlepiej, jak to możliwe. Jesteśmy świadomi, jakie mogą być skutki braku ostrożności - podkreślił Sebastian Kehl, szef zawodników BVB, w rozmowie z "Ruhr Nachrichten".
Czytaj też:
Reprezentacja. "Lewandowski puścił wózek. Tak się nie robi"
UEFA posłuchała narzekań Rosjan na polskich sędziów? Jest kara