Reprezentant Polski miał mocne wejście do wymarzonej Premier League. Choć w meczu z Liverpoolem strzelił gola, to w głowie mu nie zaszumiało. Ma 30 lat i wierzy, że najlepsze przed nim. Nie tylko w Anglii, ale i drużynie narodowej.
Jaromir Kruk, "Piłka Nożna": Bardzo różni się smak Premier League od Championship?
Mateusz Klich, pomocnik Leeds United i reprezentacji Polski: Szczebel wyżej widać przede wszystkim piłkarską jakość. W Premier League niemal każdy błąd zostaje wykorzystany i poczuliśmy to na własnej skórze podczas niedawnej konfrontacji z Leicester City. Wiedzieliśmy, że nie można dopuszczać rywali do kontrataków, a już na samym początku daliśmy sobie w głupi sposób wbić gola. Niestety, te błędy się mnożyły. Próbowaliśmy podjąć walkę, nadzieje pojawiły się po trafieniu na 1:2, tyle że i tak skończyło się bolesną przegraną 1:4. Cały czas podkreślam, że my tej ligi się dopiero uczymy, jesteśmy nowi i takie spotkania mogą się przydarzyć. W Premier League grają kozacy, najlepsi piłkarze świata i trzeba być cały czas skoncentrowanym. Championship to inna bajka, lecz rozgrywki na pewno bardziej fizyczne i szalenie wymagające.
W Championship gra się trudniej?
Jest więcej meczów, zatem w pewnych okresach występuje ogromne natężenie. Nie ma co jednak porównywać tych rozgrywek do Premier League, gdzie piłkarze mają mniej czasu na podejmowanie decyzji i naprawdę w każdym zespole nie brakuje gwiazd. Dlatego też mam niebywałą satysfakcję, że dopiąłem swego. Warto było walczyć o marzenia dla siebie i tych, którzy we mnie wierzyli, a tacy też byli.
Łatwiej się przestawić z Championship na występy w elicie, czy odwrotnie?
Nie zamierzam tego sprawdzać. Nie po to się awansowało, żeby spadać, a akurat Leeds United dysponuje fajnym składem i ma wspaniałego, wręcz wyjątkowego trenera. Nie przestałem śledzić zmagań w Championship, wydaje mi się, że w tym sezonie o awans będzie się toczyć szalona walka. Tam jest nawet osiemnaście bardzo dobrych, podobnych pod względem jakościowym drużyn. Nie istnieje coś takiego jak faworyt, żaden piłkarz nie wychodzi na murawę uważając, że jest gorszy od przeciwnika. Nie powiem złego słowa o Championship, ta liga mnie zahartowała i w pewnym stopniu ukształtowała.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarskie sztuczki Hansiego Flicka. Dobry jest!
Jakie jest prawdziwe oblicze Leeds w tym sezonie - z 3:0 z Aston Villą, czy 1:4 z Leicester City?
Nie wiem. Choć może czasami wyniki są wysokie, to w Premier League nie ma łatwych meczów. Akurat mi lepiej gra się kiedy rywale chcą atakować, nie ustawiają się na kontry i liczenie na nasze błędy. Leicester je wykorzystywał perfekcyjnie. Super grało się na Anfield przeciw Liverpoolowi. Takie bieganie box to box, wymiana ciosów, szybka piłka, szkoda, że przegraliśmy. Generalnie przy ocenie Leeds trzeba brać pod uwagę problemy kadrowe, które nas dopadły. Z Lisami nie mogli zagrać Rodrigo, Raphinha oraz Kalvin Phillips, mający problem z barkiem. Ja musiałem występować nie na swojej pozycji, ale takie są uroki futbolu. Grając bliżej bramki przeciwnika czuję się pewnie, choć są również sytuacje, gdy trener przesuwa mnie niżej. Nie narzekam, cieszę się z każdej chwili spędzonej na boisku.
Jak Marcelo Bielsa reaguje w szatni na porażki i zwycięstwa?
On podchodzi do każdego spotkania emocjonalnie. Po porażce czuje się jakby kogoś zawiódł i to samo wpaja piłkarzom. Zwycięstwo jest jak dobrze spełniony obowiązek, choć analizuje wszystko, rozkłada na czynniki pierwsze. Po tylu meczach rozegranych pod batutą Marcelo Bielsy już sam wiem co zrobiłem źle i postępuję tak, by się poprawić. To przynosi korzyści mnie i zespołowi.
Argentyńczyk to taki twój piłkarski ojciec chrzestny...
Dzięki niemu jestem w Premier League. Bez Bielsy nie spełniłbym swojego marzenia. Taka jest prawda.
W jakim miejscu na boisku możesz dać najwięcej drużynie. Jako typowa ósemka?
Pewnie tak, ale wszystko zależy od tego, gdzie mnie najbardziej drużyna potrzebuje. Awans do angielskiej elity dał mi jeszcze więcej wiary i pewności siebie. Momentami roznosi mnie energia, chcę grać kolejne mecze, cieszyć się Premier League. Leeds stawia na ofensywną piłkę, lubi atakować i ja w tym się odnajduję. A gdzie mnie wystawi trener? To sprawa drugoplanowa. Nie narzekam, ponieważ pamiętam w jakim miejscu znajdowałem się przed kilkoma laty. Dziś na co dzień toczę boje z najlepszymi piłkarzami świata i wydaje mi się, że wstydu nie przynoszę.
Gdzie jest większa konkurencja - w Leeds czy w reprezentacji Polski?
W kadrze, bo do obsady środka pomocy zebrała się cała kolejka chętnych. To na pewno komfort dla selekcjonera, ma bogactwo wariantów, wyborów. Nie możesz być rozluźniony, bo na twoje miejsce czekają inni. Słabszy mecz i siadasz. Takie jest życie piłkarza, a wyjątkowość rangi drużyny narodowej to jeszcze potęguje. Chce się grać, dawać z siebie wszystko. Myślę, że spotkaniem z Bośnią i Hercegowiną udowodniłem, że mogę coś zaoferować zespołowi Jerzego Brzęczka. Przyjechałem na zgrupowanie zadowolony, szczęśliwy i podbudowany niezłymi spotkaniami w barwach Leeds United. Nie ukrywam, że Premier League doskonale na mnie wpływa.
Nie miałbyś problemu, gdyby trzeba było siąść na ławce?
Oczywiście wolę grać, ale za kwestie personalne odpowiada trener. Są różne mecze, różni rywale, dobór taktyki, i tak dalej, i tak dalej. Nie mam jednak problemu z tym, by być rezerwowym. Zdarzało mi się to w Leeds, ale nawet wówczas przede wszystkim na pierwszym miejscu stawiałem interes drużyny. Potem człowiek zasuwał na treningach i robił wszystko, by pokazać, że zasłużył na szansę. Takie są realia futbolu, lecz jeszcze raz dodam, że szczęśliwy jestem wtedy, gdy wychodzę na murawę w wyjściowym składzie.
Jak odbierasz mecze bez kibiców?
Może inaczej bym do nich podchodził, gdybym teraz trafił do Anglii, a nie wtedy kiedy jeszcze na mecze przychodziło sporo fanów. Piłka nożna jest dla kibiców i na pewno ciosem dla całej dyscypliny okazała się pandemia koronawirusa. Wierzę, że oni wrócą, oby jak najszybciej, a na razie muszą się cieszyć oglądaniem meczów w telewizji.
Tobie gorzej się gra bez fanów?
Staram się od tego odcinać. Wiem ile mnie kosztowała walka o Premier League. Jak już osiągnąłem cel, staram się maksymalnie skupiać na boiskowych zadaniach. Gram dla Leeds, gram dla siebie, gram dla kibiców i naprawdę chciałbym, żeby oni byli już z nami na stadionie. Wiem, jacy wspaniali są sympatycy mojego obecnego klubu, ile dla nich znaczył powrót do Premier League. Występując bez nich na trybunach pamiętamy, że też dla nich gramy.
Ucieszyłeś się widząc kibiców na stadionach w październikowych meczach reprezentacji Polski?
Gadałem z chłopakami z kadry i oni dziwnie się czuli przyjeżdżając z klubów grających bez publiki na kadrę. Byliśmy naprawdę zadowoleni widząc naszych kibiców na trybunach. Nie da się ukryć, że sytuacja na świecie jest trudna, Anglię znów dotyka lockdown, ale nas piłkarzy to szczęśliwie nie dotyczy. Współczuję choćby restauratorom, którzy ponoszą ogromne straty i innym branżom. Oni dzięki piłce mają namiastkę normalności, a ja trzymam kciuki, by jak najszybciej wróciło normalne życie.
Po każdym meczu rozmawiasz z tatą o swojej grze?
To się nie zmienia. Mój najwierniejszy kibic analizuje ze mną wszystko i rozkłada grę na czynniki pierwsze. Zawsze wskazuje, co mogłem zrobić lepiej.
Ty, podopieczny kogoś takiego jak Bielsa, przyjmujesz uwagi ojca, który nawet nie grał w zagranicznej lidze?
Tata jeszcze przed pandemią pojawił się na treningu w Leeds. Był taki moment, że po zajęciach rozmawialiśmy, nagle podszedł Bielsa i spytał, który z nas jest lepszy. Tata pokazał na mnie ja na tatę. Szanuję to co osiągnął ojciec, wiem, że był bardzo dobrym piłkarzem, ale z różnych względów występował tylko w Polsce. Sporo potrafił, pokazywał to szczególnie w Stali Mielec. Geny przeszły na mnie i robię wszystko by tacie sprawiać frajdę. Był dumny jak debiutowałem w pierwszej reprezentacji Polski, jak osiągałem sukcesy w Holandii, wspierał mnie gdy szło gorzej. To super człowiek i wychodząc za każdym razem na boisko pamiętam o nim.
Ostatnio zaangażowałeś się w akcję pomocy przyjacielowi taty, Dariuszowi Nytce, byłemu wiceprezesowi Korony Kielce, który stracił w wypadku nogę.
Jak mogę pomagać, to pomagam. Z Dariuszem Nytko wiążą mnie piękne wspomnienia z dzieciństwa, trochę czasu na zabawach spędziliśmy. Wiem, że był zawiedziony gdy nie poszło mi w Wolfsburgu. Nie poddałem się i obecnie spełniam się w Premier League i reprezentacji Polski. Żałuję, że spotkało go takie nieszczęście i liczę, że inni piłkarze, ludzie związani z tym środowiskiem dołączą się do pomocy osobie zafascynowanej futbolem. Dariusz Nytko zrobił tyle dobrego dla Korony, klubu, w którym mój tata zdobył jako trener mistrzostwo Polski juniorów, że warto nagłośnić jego historię. Jeśli chodzi o mnie, to nadal może na mnie liczyć.
Pomagasz tacie przy prowadzeniu "Klich Football School"?
Jeśli będzie za parę miesięcy okazja, to zjawię się i osobiście poprowadzę kilka treningów z dzieciakami. Tata świetnie sobie radzi prowadząc to przedsięwzięcie, jest fachowcem, co potwierdzał podczas pracy w klubach. Ma wspaniałe podejście do najmłodszych adeptów futbolu. Do mnie zresztą też, może dlatego doszedłem w końcu do Premier League.
Już niebawem mecz Polska - Holandia w Lidze Narodów. Ostrzysz sobie na niego zęby?
Zabraknie mnie z powodu kartek z Włochami, a Holandia? Cóż, trochę czasu tam spędziłem i to będzie dla mnie wyjątkowa konfrontacja. Trzeba się odegrać Oranje za porażkę w Amsterdamie, a przecież my mamy szansę na triumf w grupie i awans do Final Four. Gdybyśmy tego dokonali, byłby to niesamowity sukces.
Słyszałeś informacje, że Euro może się w przyszłym roku odbyć w jednym kraju?
Tak, dla mnie nie ma różnicy, czy będzie w jednym, czy w dwunastu, bylebym wziął w nim udział. Nie wypada sobie pozwolić na absencję.