Historia jak z bajki. Rafał Gikiewicz trafił do 1.FC Unionu Berlin przed sezonem 2018/19. Szybko został numerem jeden w bramce, był najlepszym golkiperem 2. Bundesligi i pomógł stołecznej drużynie w historycznym awansie do Bundesligi. Kibice zakochali się w nim od pierwszego wejrzenia, a po dwóch latach miał w klubie status legendy. I nie ma w tym ani grama przesady. Zasłużył na ten status nie tylko świetną grą, ale też swoim zachowaniem poza boiskiem.
Pod koniec czerwca odszedł z Unionu w glorii i chwale. Najpierw wprowadził zespół do elity, a potem pomógł mu w niej zostać. Długo prowadził negocjacje na temat przedłużenia kontraktu, ale nie porozumiał się z klubem. Gdy w kwietniu ogłosił odejście, to na każdym kroku słyszał prośby fanów, żeby zmienił decyzję. Zżył się z tym miastem, ale odwrotu już nie było. Po kilku tygodniach stało się jasne, że przeniesie się do FC Augsburg. Podpisał kontrakt ważny do 30 czerwca 2022 roku.
Największe dokonania Gikiewicza w poprzednim klubie? To on wymyślił sobie, że średniak grający na drugoligowym froncie ma szansę awansować szczebel wyżej i tak się stało. Hasło "gramy o awans" w Berlinie pamiętają niemal wszyscy. Strzelił też gola, zatrzymał kibiców idących na awanturę, stał się czołowym bramkarzem w lidze i utrzymał skazywany na pożarcie zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej.
ZOBACZ WIDEO: Reprezentanci Polski grają lepiej w klubach, niż w kadrze narodowej. O co tutaj chodzi? "To jest jedyne wytłumaczenie"
Z kibicami miał wspaniały kontakt. Zaczepiali go na ulicy mówiąc, że kiedyś doczeka się w mieście swojego muralu. Nie pozostawał na ich słowa obojętny, a wręcz przeciwnie - zawsze doceniał ich zaangażowanie i po spotkaniach podchodził pod trybunę, przybijał piątki, rzucał im bluzę czy rękawice. To nie wszystko. Zdarzało się też, że rozdawał bilety na mecze. Niewielu by się na to zdecydowało.
Po wybuchu pandemii jako pierwszy zadeklarował rezygnację z części wynagrodzenia. Wsparł też szpital, w którym kiedyś operowana była jego żona, fundując i osobiście dostarczając lekarzom jedzenie. Zachowywał się jak wychowanek, więź pomiędzy Gikiewiczem a kibicami Unionu była bardzo mocna. Polak jest znany z ciętego języka, lecz przynajmniej mówi szczerze i ma do siebie dystans.
Zasłużył na wzruszające pożegnanie. Najpierw przez płot podziękował stojącym pod stadionem kibicom za wspólne chwile, a podczas wywiadu telewizyjnego nie potrafił ukryć wzruszenia i zalał się łzami. Po wygranej z SC Paderborn (1:0) zawodnicy hucznie świętowali z kibicami po opuszczeniu stadionu. Godzinę po końcowym gwizdku na ulicy pojawił się niemal cały zespół. Szczęśliwi fani skandowali nazwisko polskiego bramkarza.
32-latek odszedł z Unionu, choć chciał w tej drużynie zostać. Po prostu "nie czuł chemii" ze strony prezesów. Bezrobocie mu nie groziło, nie narzekał na brak zainteresowania. Od razu ustawiła się kolejka chętnych. Wybrał Augsburg, w którym teraz będzie kontynuował karierę. - W Augsburgu chcieli Rafała takim, jakim jest. Widzą w nim lidera szatni. W Unionie Berlin nie wszystkim podobało się jego zachowanie poza boiskiem - tłumaczył nam Artur Wichniarek, który przeprowadził transfer Polaka.
Kilka dni temu trener Heiko Herrlich poinformował, że to nasz rodak będzie podstawowym bramkarzem na mecze Bundesligi. Wcale nie było to takie pewne, bo Tomas Koubek rok wcześniej kosztował sporo pieniędzy.
- Cieszę się, że ogłosili oficjalnie, że jestem jedynką, bo to oznacza, że wykonałem zadanie. Nikt mi tego nie dał za darmo. Czecha, z którym rywalizuję, kupiono w zeszłym roku za siedem milionów euro. Trener bramkarzy powiedział mi jednak, że wyglądałem lepiej od pierwszego tygodnia - powiedział Gikiewicz w wywiadzie dla newonce.sport.
Olsztynianin zadebiutował w nowym zespole już w meczu 1/32 Pucharu Niemiec z piątoligowym Eintrachtem Celle (7:0). Bramkarz zagrał przez 90 minut, a nieco na ponad ostatni kwadrans na murawie pojawił się drugi z Polaków - Robert Gumny. Polakom razem będzie raźniej. FC Augsburg zainauguruje sezon Bundesligi w najbliższą sobotę. Rywalem będzie... Union i to jeszcze w Berlinie.
Mecz Union - Augsburg w sobotę o godz. 15:30. Transmisja w Canal+ Premium.
Zobacz także: Bundesliga: izolacja w Bayernie Monachium. Kto zagra w meczu z Schalke?
Zobacz także: Transfery: jest najnowsza wycena, Lewandowski nie jest wcale najdroższym piłkarzem Bayernu