[b]
[/b]Ojciec piłkarza Pasów to laureat Złotej Piłki 1999 i mistrz świata z 2002 roku, były znakomity zawodnik Barcelony. - Ojciec to mój bohater, doradca i trener. Widział nasz pierwszy mecz i wspominał, że stadion bardzo mu się podoba. Jestem przekonany, że obejrzy jakiś mecz Cracovii na żywo - mówi nam Rivaldinho.
Na Kałuży 1 trafił z Viitorulu Konstanca, w którym pod skrzydłami legendarnego Gheorghe Hagiego przeżył najlepszy czas w karierze. W minionym sezonie 25-latek zdobył dla tego klubu 11 bramek, a przy 4 asystował. Wcześniej występował też w Dinamie Bukareszt i Lewskim Sofia. Ma za sobą już dwa zwycięskie występy w barwach Pasów: w Pucharze Polski z Chrobrym Głogów (2:1) i w PKO Ekstraklasie z Pogonią Szczecin (2:1).
Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Za panem pierwsze mecze w Pasach. Dobrze się pan czuje w Cracovii?
Rivaldinho: Pierwsze wrażenia z pobytu tutaj - fantastyczne. Piękne miasto, żywiołowi kibice, a do tego serdeczne przyjęcie przez drużynę. To na pewno ułatwi mi aklimatyzację. Bardzo mi się podobało, jak nasi fani śpiewali podczas pierwszego meczu. Miałem trochę pecha, że w ligowym debiucie nie udało mi się strzelić gola, ale najważniejsze, że Marcos Alvarez trafił do siatki i wygraliśmy 2:1.
ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Wielki sukces Roberta Lewandowskiego. "To kapitalny ambasador Polski"
W aklimatyzacji pewnie pomaga panu przede wszystkim Sergiu Hanca, bo znacie się z czasów wspólnej gry w Dinamie Bukareszt. Konsultował pan z nim decyzję o przejściu do Cracovii?
To prawda, Sergiu i jego żona Andreea bardzo nas wspierają od początku - mnie, moją żonę i synka. Są dla nas prawie jak rodzice, tak się nami zaopiekowali. Andreei wcześniej nie znałem tak dobrze, ale teraz spędzamy wszyscy razem sporo czasu. Zanim podpisałem kontrakt, Sergiu zadzwonił do mnie i zachęcał mnie do przyjścia do Cracovii. Podkreślał, że Kraków to świetne miasto, chwalił klub i że są tu bardzo dobrzy kibice. Zachwalał ten projekt, a ja mam do niego zaufanie. To ułatwiło mi decyzję. Pomagają nam też Brazylijczycy z Cracovii - Thiago i Diego Ferraresso. Nie jest łatwo odnaleźć się w nowym kraju, zwłaszcza bez znajomości języka. Dlatego ta pomoc jest tak ważna.
Dlaczego zdecydował się pan akurat na Polskę? Miał pan ponoć oferty z Hiszpanii, z Segunda Division, nawet z Indii.
Przekonał mnie projekt, jaki zaprezentowała mi Cracovia. A także kibice oraz kwestia tego, że potrzebowałem nowych wyzwań, poza Rumunią. Uważam, że Polska to dobre miejsce do tego, macie dobrą ligę, którą ogląda wielu kibiców. Myślę, że podjąłem dobrą decyzję.
W Viitorul Konstanca pańskim trenerem był słynny Gheorghe Hagi, w przeszłości uznany piłkarz, a i teraz nietuzinkowa postać. Był nie tylko trenerem w Viitorul, ale przede wszystkim… założycielem klubu. Nie jestem pewna, czy wobec tego był człowiekiem łatwym we współpracy?
To świetna osoba i bardzo dobry trener. Bardzo mi pomógł, od kiedy trafiłem do Viitorul. Bardzo rozwinąłem się jako piłkarz dzięki współpracy z Hagim. Jest wymagający jako szkoleniowiec, ciągle chce wygrywać. Trzeba cały czas dawać z siebie wszystko. Ale to powoduje, że się rozwijałem każdego dnia i dlatego mogę mówić o nim tylko w samych superlatywach. Bardzo mu jestem wdzięczny.
Pana ojciec, słynny Rivaldo, zapowiedział w mediach społecznościowych, że odwiedzi syna w Krakowie, jak tylko sytuacja związana z pandemią umożliwi mu tak daleką podróż.
Z pewnością tak będzie. Czekam na to. Jak tylko sytuacja z COVID-19 pozwoli nam na spokojniejsze podróże, na pewno mój tata przyleci tu do mnie. Chce pozwiedzać miasto, poznać mój nowy zespół. Widział nasz pierwszy mecz i wspominał, że stadion bardzo mu się podoba. Jestem przekonany, że obejrzy jakiś mecz Cracovii na żywo.
Jakie są pana ulubione wspomnienia związane z karierą ojca? Domyślam się, że jako dzieciak mocno pan przeżywał wielkie turnieje z jego udziałem jak np. mundial w Korei i Japonii czy mecze w pucharach, m.in. w barwach Barcelony.
To piękne uczucie mieć świadomość, jak wielkim graczem był mój tata. Napisał wspaniałą historię w futbolu. Jest jedną z legend piłki i jestem z niego bardzo dumny. Jestem szczęściarzem, że jestem jego synem, bo to nie tylko wspaniały sportowiec, ale przede wszystkim - świetny człowiek.
Ojciec był dla pana jak przyjaciel czy bardziej jak mistrz czy nawet trener?
Był wszystkim po trochu. Był moim bohaterem, ale też doradcą i przyjacielem, także trenerem. Często mówi mi, co powinienem poprawić, ale też chwali. Mówi prawdę wprost. Bardzo mnie we wszystkim wspiera.
Styl gry pana ojca był bardzo charakterystyczny, wszyscy pamiętamy jego rzuty wolne czy strzały z dystansu. Pana sposób gry - zachowując proporcje - mocno go przypomina? Czy jest pan zawodnikiem o zupełnie innej charakterystyce?
Nie lubię się z nikim porównywać. Mam własną charakterystykę i własne atuty. Dla mnie tata był piłkarzem nieporównywalnym z nikim. On był na tym poziomie, co teraz Leo Messi, Cristiano Ronaldo czy Neymar. To są zawodnicy, którzy rodzą się raz na epokę. Rozumiem, że media czy kibice szukają porównań, ale ja tego nie chcę robić.
To fakt. Rozmawiałam ostatnio z byłym klubowym kolegą Enzo Zidane'a, czyli syna Zinedine'a Zidane'a i wskazywał, że funkcjonowanie w futbolu, będąc synem piłkarskiej legendy, nie jest łatwe. Te porównania to też dodatkowa presja, która może przytłaczać. Tak ponoć było w przypadku Enzo.
Zgadzam się. Ludzie nie rozumieją, że jesteśmy synami, a nie kopią ojców. Nie mamy obowiązku być jak oni. Enzo nie jest jak Zidane, ja nie jestem jak Rivaldo. Każdy z nas ma swoją historię i charakterystykę. Ludziom niełatwo to zrozumieć, nie sądzę, by to się łatwo zmieniło, ale zachowuję spokój. Znam swoją wartość i możliwości. Już nie martwię się presją.
Mieliście okazję z ojcem nawet grać przez moment razem, w brazylijskim Mogi Mirim.
To był najpiękniejszy moment mojej kariery. Graliśmy razem w drugiej lidze brazylijskiej, ja strzeliłem dwie bramki, a tata dołożył jedną - w tym samym meczu. Myślę, że to niespotykana jednak sytuacja w seniorskim futbolu. Ojciec, zdobywca Złotej Piłki, gra z synem na profesjonalnym poziomie i razem trafiają do siatki.
Skoro wspomniał pan o Złotej Piłce. Jaka jest pana opinia na temat odwołania plebiscytu w tym roku? W Polsce rozgorzała na ten temat burzliwa dyskusja, bo były oczekiwania, że nagrodę tym razem może otrzymać Robert Lewandowski.
Wiem, że jesteśmy obecnie w trudnym momencie związanym z pandemią, ale też uważam, że w tym roku zasłużył na tę nagrodę właśnie Lewandowski. Jestem Brazylijczykiem, więc też kibicem Neymara. Gdyby to Neymar wygrał Ligę Mistrzów, pewnie byłbym za przyznaniem takiej nagrody jemu. Ale zwyciężyli Bayern i Lewandowski, który miał za sobą fantastyczny sezon w Lidze Mistrzów i w Bundeslidze. To piękne, że Polak odnosi takie sukcesy. Nie wiem, czy decyzję organizatorów w sprawie Złotej Piłki można jeszcze zmienić, ale uważam, że Lewandowski zasłużył, by otrzymać Złotą Piłkę.
Lewandowski był dla pana do tej pory pewną inspiracją?
Zachwycało mnie, jak grał. Moimi wzorami napastników od dawna byli Luis Suarez, Karim Benzema i właśnie "Lewy". Polak jest wyjątkowy, dużo się uczę śledząc sposób, w jaki się porusza podczas meczów.
Jako dzieciak pewnie wzorował się pan też na boiskowych kolegach ojca, bo tych wszystkich futbolowych idoli miał pan okazję poznać i oglądać na żywo.
To fakt, miałem okazję poznać wszystkie te brazylijskie futbolowe gwiazdy tamtych czasów. Ronaldo, później Ronaldinho - miałem to szczęście. Zawsze byli dla mnie inspiracją.
Na jakiej pozycji czuje się pan najlepiej? W Cracovii w ataku ma pan konkurencję, więc może równie dobrze odnalazłby się pan na skrzydle?
To już będzie zależało od trenera. Ja mogę grać zarówno na skrzydle, jak i w ataku, a także na środku pomocy. W zależności od tego, gdzie będzie mnie widział szkoleniowiec, będę się starał pomóc Cracovii najlepiej, jak to możliwe.
Nie może się pan już doczekać meczu w europejskich pucharach z Malmoe FF? W Rumunii miał pan okazję mierzyć się w kwalifikacyjnym meczu Ligi Europy m.in. z Athletikiem Bilbao.
Strzeliłem wówczas gola w pierwszym spotkaniu, zremisowanym 1:1. Teraz zobaczymy, co czeka nas w spotkaniu w Szwecji. Mam nadzieję, że polecimy tam z nastawieniem, by zagrać dobry mecz i wygrać. To dobry rywal, ale my przecież też mamy wartościowy zespół.
Co wiedział pan w ogóle o Cracovii, zanim pan tu trafił?
Orientowałem się w polskim futbolu, bo lubię śledzić różne rozgrywki i ligi. Cracovię zacząłem baczniej śledzić od kiedy Sergiu Hanca i David Jablonsky się tu przenieśli, bo z oboma znam się z poprzednich klubów. Zawsze liczyłem na zwycięstwa Cracovii, bo tam grali moi koledzy. A teraz znów mam szansę występować razem z nimi. Nawet barwy Cracovii są praktycznie takie, jak Dinama Bukareszt. Dobrze mi w trykocie Cracovii. Mam nadzieję, że razem z Cracovią osiągniemy wspaniałe rzeczy.
Nie chciał pan wrócić do Hiszpanii jako zawodnik? Tam się pan wychowywał, spędzał dzieciństwo. A nie grał pan w seniorskiej piłce w hiszpańskich klubach.
Trenowałem w dzieciństwie w szkółce FC Barcelony. Swego czasu dostałem propozycję gry w Espanyolu Barcelona, ale mój ówczesny brazylijski klub mnie nie puścił. Przed przejściem do Cracovii też miałem sygnały o zainteresowaniu z Hiszpanii, ale ostatecznie jestem zadowolony z tego, że trafiłem do Polski. Myślę, że to dla mnie najlepsza opcja.
Co pan porabia w czasie wolnym?
Zwykle spędzam czas z rodziną, z żoną i synkiem - spacerujemy, wychodzimy na zakupy. Kiedy jestem w domu, często po prostu oglądam mecze innych lig, niekoniecznie tych najsłynniejszych. Prawie całe moje życie to futbol.
Czytaj również:
Transfery. PKO Ekstraklasa. Adi Mehremić: Semir Stilić polecał mi Wisłę Kraków
PKO Ekstraklasa. Liga a koronawirus. Tak kluby dbają o ochronę przed COVID-19