Na debiut Sławomira Peszki w Wieczystej ściągnęły tłumy - nowa trybuna na 1350 miejsc nie pomieściła wszystkich chętnych. Gdy 44-krotny reprezentant Polski wychodził na boisko, był mocno spięty. - Trochę czułem napięcie wewnątrz siebie, ale to dobrze, bo jak to czuję, to znaczy, że mi zależy - odpowiada, gdy pytamy, czy czuł tremę przed pierwszym występem w "okręgówce".
Reprezentował kraj na Euro 2016 i MŚ 2018, grał na wypełnionych po brzegi Stadionie Narodowym, Signal Iduna Park czy Allianz Arenie, ale stresu przed debiutem w VI lidze nie uznaje za coś złego. - Gdybym nic nie czuł, toby oznaczało, że mam wszystko gdzieś. Nie miałbym po co grać. Trochę się we mnie wzburzyło. W szatni też widziałem, że drużyna oczekuje ode mnie mocy, żebym ją pociągnął - dodaje.
Upust kumulowanej energii dał już kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu spotkania, gdy mocnym wolejem ostemplował słupek bramki rywala. - To był debiut, więc chciałem się "przywitać". Uderzyłem spontanicznie. Rzadko z takiego miejsca boiska padają gole. Sam nie byłem przekonany, że to wpadnie - nie ukrywa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!
Przed końcem pierwszej połowy zdobył premierową bramkę dla Wieczystej. Sprzed pola karnego uderzył tak, że piłka była poza zasięgiem Adama Dula. Wyglądało to na precyzyjny strzał, ale prawda jest inna: - Piłka trochę mi zeszła z nogi, chciałem inaczej uderzyć, ale oby zawsze tak schodziła - uśmiecha się Peszko.
Po przerwie poprawił drugim golem i znów pomógł mu los. Bramkarz Hutnika niepewnie interweniował na przedpolu i staranował Peszkę, ale przy okazji trafił go piłką: - Poszedłem na żywioł. Widziałem, że bramkarz wyszedł i odbił piłkę, zagrałem barkiem i później zobaczyłem ją w bramce.
Peszce spadł kamień z serca, że miał tak udany debiut. Zdaje sobie sprawę ze związanych z nim oczekiwań: - Nie zostałem ściągnięty do klubu tylko jako "produkt marketingowy". Mam zachęcić innych piłkarzy do przyjścia do Wieczystej, ale chcę też grać w piłkę i chcę z Wieczystą awansować do wyższych lig. Nie przyszedłem do Krakowa, żeby sobie posiedzieć na Rynku i zwiedzić Wawel.
35-latek mówi o produkcie marketingowym, bo po jego transferze o Wieczystej usłyszała cała Polska i nie tylko. Wystarczy, że jego posty na Instagramie lajkują i komentują Marcin Wasilewski, Artur Boruc, Kamil Glik, Kamil Grosicki, Łukasz Piszczek i Mateusz Klich, by o osiedlowym klubie z Krakowa dowiedziała się cała piłkarska Europa.
Pierwszy mecz w barwach Wieczystej rozegrał przed własną publicznością. W sobotę czeka go wyjazd na Prokocim. Nie obawia się jednak przyjęcia na innych stadionach. - W sparingach kibice przyjmowali mnie bardzo życzliwie. Po meczach przychodzili po autografy czy zdjęcia, gratulowali mi bramek. Podobnie zachowywali się rywale - mówi.
- Na boisku rywalizowaliśmy, nikt nogi nie odstawiał, ale piłkarze odnosili się do mnie z szacunkiem. Parę razy zostałem mocno przez nich potraktowany, ale byłem na to przygotowany i mam na to swoje sposoby. Nie obrażałem się ani nie łapałem żółtych kartek, nie dyskutowałem z sędziami. Tylko grałem w piłkę - dodaje.
Co prawda, rywalem Wieczystej w gr. II krakowskiej ligi okręgowej są rezerwy Hutnika, ale na Suchych Stawach mecz z "dream teamem" z Chałupnika 16 potraktowali jako sparing dla pierwszej drużyny. Przeciwko Wieczystej wystąpił więc świeżo upieczony beniaminek II ligi, a zatem ekipa Peszki odniosła cenne zwycięstwo.
- Cieszę się z udanego debiutu i z trzech punktów na własnym boisku. Hutnik był zmobilizowany na mecz z nami i wystawił mocny skład. Ale nie przestraszyliśmy się go. Nie boimy się zresztą nikogo i będziemy krok po kroku dążyć do tego, aby zapewnić sobie awans - kończy 44-krotny reprezentant Polski.