Jan Urban zna hiszpański futbol od podszewki. Występował w tym kraju przez 8 sezonów, był wielką gwiazdą Osasuny. W Pampelunie do dziś wspominają, jak uciszył Bernabeu hat-trickiem. Przed piątkowym ćwierćfinałem Ligi Mistrzów FC Barcelona - Bayern Monachium (g. 21:00) 57-krotny reprezentant Polski mówi WP SportoweFakty, dlaczego zespół Roberta Lewandowskiego jest faworytem Champions League, jaką rolę odegra w piątkowym meczu "Lewy" i który Polak mógłby sprawdzić się u boku Lionela Messiego.
Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: W Niemczech wszyscy mają nadzieję, że Bayern Monachium wreszcie wygra Ligę Mistrzów. Uda mu się?
Jan Urban: Jeśli popatrzymy na formę tej drużyny i styl, w jakim wywalczyła mistrzostwo Niemiec, to rzeczywiście można ją uznać za głównego faworyta. Wygranie Champions League to jednak niezmiernie trudne zadanie, dlatego tak niewiele jest zespołów, które potrafią tego dokonać. Zawsze wymienia się są cztery, pięć drużyn, które kandydują do tego tytułu. To zazwyczaj Barcelona, Real Madryt, który akurat już odpadł, ostatnio Liverpool, a nawet Atletico Madryt. W tym roku mamy trochę świeżej krwi, co sprawia, że robi się jeszcze ciekawiej.
Ćwierćfinał Barcelona - Bayern będzie przedwczesnym finałem?
Zobaczymy, bo turniej w Lizbonie to coś zupełnie nowego. Inaczej się rozgrywa dwumecz, a inaczej się gra, kiedy decyduje tylko jedno spotkanie. Po raz pierwszy mamy formułę, która praktycznie wyklucza kalkulację. Trzeba walczyć o zwycięstwo od początku, a nie liczyć, że przywiezie się niezły wynik z wyjazdu, by potem załatwić sprawę u siebie. Nikt tego dotąd nie doświadczył. Takie zasady znamy z turniejów reprezentacyjnych. Umiejętność ich wygrywania mają Niemcy czy Włosi, ale to przecież drużyny narodowe, więc coś zupełnie innego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w takiej roli kolegi Roberta Lewandowskiego z Bayernu jeszcze nie widziałeś. Poszło mu świetnie
Czyli Ligę Mistrzów wygra ten, kto najlepiej wcieli się w rolę drużyny turniejowej?
Tak właśnie może być. To wielka niewiadoma dla samych zespołów. Wracając do meczu Barcy z Bayernem, obserwując ich postawę w ligach krajowych, faworytem, i to dość zdecydowanym, będą monachijczycy. Zarówno w Bundeslidze, jak i wcześniej w Lidze Mistrzów grali bardzo przekonująco i byli nie do zatrzymania. To ważne, bo dotąd zdarzało się, że w różnych momentach dana ekipa łapała niesamowitą formę, lecz to nie musiało jej gwarantować wygrania całych rozgrywek, bo były one rozciągnięte w czasie. Teraz tak nie będzie.
Jak wiele zależy od Roberta Lewandowskiego?
Pytanie jest właśnie takie, czy sam Robert Lewandowski wystarczy na Barcelonę. W poprzednich latach media i kibice zarzucali mu, że w najważniejszych momentach nie strzela aż tylu bramek. Może to też wina partnerów, którzy na tym poziomie nie są w stanie mu pomóc w odpowiednim stopniu. Rywal też ma jednak problemy. To już nie jest Barca Pepa Guardioli czy Luisa Enrique, która aż przyciągała do telewizora i pokazywała taką grę, że oglądając ją widzowie dobrze się bawili. Ona cały czas próbuje nie stracić swojej filozofii. Zawsze będzie grać piłką, wymieniać dużo podań, prowadzić atak pozycyjny, ale widać, że ostatnio nie jest w tym tak skuteczna jak kiedyś. Ma natomiast trzy wielkie atuty - piłkarzy, których niesamowicie trudno powstrzymać. Wynik ćwierćfinału może zależeć od tego, kto wypadnie lepiej - trio Lionel Messi, Antoine Griezmann i Luis Suarez czy Robert Lewandowski. Zobaczymy też, która obrona popełni mniej błędów.
Po tym co pan powiedział, można wysnuć wniosek, że Bayern ma jednak mniej zawodników klasy światowej.
Tak, ale na jego korzyść przemawia to, że Barca jest bardzo niepewna w defensywie i na pewno do ukłucia. Oby tak było, bo choć lubię Katalończyków, to wolałbym, żeby Ligę Mistrzów wygrał Bayern. To co wyprawia "Lewy", zasługuje, by było nagrodzone właśnie takim sukcesem.
Mamy Barcelonę i Bayern, a kto jeszcze jest w gronie faworytów?
Koncentrujemy się na tym spotkaniu, bo ono w ćwierćfinałach wygląda najciekawiej. Zwycięzca wpadnie być może na Manchester City Pepa Guardioli i to byłby kolejny wielki hit. Trudno typować faworytów, bo mamy trochę nowych zespołów, poza tym bardzo mnie ciekawi, jak długa przerwa wpłynie na tych, którzy czekali nawet kilka miesięcy. Olympique Lyon już pokazał, że mu nie zaszkodziła, a skoro wyeliminował Juventus, to dał sygnał, że trzeba się z nim liczyć. "Stara Dama" zawsze była nieprzyjemnym przeciwnikiem w Lidze Mistrzów. Wielkie nadzieje są w Paris Saint-Germain, które od przyjścia szejków nie odniosło poważnego sukcesu w europejskich pucharach, lecz chyba jeszcze nigdy nie było tak blisko. Ambicje w Paryżu są ogromne, a taki Neymar, czy Kylian Mbappe też czekają na wymarzony finał.
Gdyby miał pan postawić pieniądze i wskazać jedną drużynę, która na końcu wzniesie puchar, kto by to był?
Na dzisiaj uważam, że Ligę Mistrzów wygra Bayern.
Napoli już odpadło, ale ciągle aktualne są pytania o Piotra Zielińskiego i zainteresowanie jego osobą ze strony Barcelony. Jak pan ocenia szanse Polaka w takim zespole?
Spekulacji mamy sporo, więc nie będę się zagłębiał w to, na ile realny jest taki transfer. Uważam natomiast, że Zieliński pasowałby do Barcy. To jeden z najlepszych zawodników naszej kadry pod względem zaawansowania technicznego. Ma bardzo dobry przegląd sytuacji, rozgrywa piłkę swobodnie i w takim klubie jak Barcelona wszystkie te elementy jeszcze by poprawił, bo tego wymagałaby od niego sytuacja. Dobrym przykładem jest tu Arturo Vidal. W pewnym momencie byłem zdziwiony, co on robi w takim klubie, bo choć nie można mu odmówić charakteru, to wydawało mi się, że tam nie pasuje. Po czasie jednak okazało się, że zaczął grać kombinacyjnie, nie przesadzał z przetrzymywaniem piłki i jej prowadzeniem. Jestem pewny, że Zieliński również by się tam odnalazł.
Czyli nie groziłoby mu przesiadywanie na ławce rezerwowych?
Tego nigdy nie wiemy, bo nie tacy jak on mieli ten problem w wielkich klubach. Tam zawsze trzeba walczyć o swoje miejsce. Kadry są bardzo mocne i od wszystkich wymaga się najwyższego poziomu. Niestety, wielkie pieniądze to też wielkie wymagania.
A co powinien zrobić Arkadiusz Milik? U Gennaro Gattuso nie ma pewnego miejsca w składzie Napoli i wielu twierdzi, że chyba czas na zmianę klubu.
Sytuacja Arka się zagmatwała, ale trudno powiedzieć, czy to już faktycznie pora na odejście. Milik jest zawodnikiem, na którego w Neapolu zawsze mogą liczyć. Nie wiem jakie są jego plany, być może szuka już nowych wyzwań. Dotąd potwierdził, że może grać w naprawdę mocnym klubie i nawet gdyby odszedł do innego, też dałby radę. Być może osłabienie jego pozycji wynika z tego, że sam się nie określił, czy chce zostać, czy odejść. Znalazł się w martwym punkcie i ma niejasną sytuację. Brakuje tu decyzji jednej, albo drugiej strony. Aurelio De Laurentiis powiedział, że puści Milika tam, skąd dostanie najwięcej pieniędzy. Niewykluczone więc, że coś jest na rzeczy, a transfer rozbija się tylko o wysokość sumy odstępnego.
Chciałby pan wrócić na ławkę trenerską? Od pana odejścia ze Śląska Wrocław minęły ponad dwa lata, to sporo.
Jestem spokojny, na razie szykuję się do wyjazdu do Hiszpanii, gdzie w końcu zobaczę wnuka. Ostatnie pół roku spędziłem w Polsce. Żona niedawno poleciała, ja wkrótce też dotrę.
Nie będzie żadnych utrudnień w podróży?
Można normalnie latać i przemieszczać się po całej Hiszpanii, co jakiś czas temu nie było w pełni możliwe. Maseczki powinno się tam nosić nawet w przestrzeni otwartej, do tego dochodzi dystans społeczny, ale to są normalne obostrzenia, które mamy w całej Europie. W niektórych regionach kraju jest ich więcej, w innych mniej, ale ogólnie wystarczy się stosować do podstawowych środków ostrożności. Właściwie jedyny problem to mniejsza liczba lotów, więc trochę dłużej trwa organizacja samej podróży. Z całą resztą można sobie poradzić.
Czytaj także:
Transfery. PKO Ekstraklasa: Lech Poznań wypożyczył Marko Malenicę
Europejskie puchary: UEFA wprowadziła nowy regulamin. Ścisłe zasady i duże ryzyko walkowerów