Hiszpanom nadal daleko od spokoju. W tym tygodniu Barcelona żyła doniesieniami radia "RAC1", które podało, że na początku pandemii w szeregach mistrza Hiszpanii chorobę COVID-19 bezobjawowo przeszło siedem osób. Miało to być pięciu piłkarzy i dwóch członków sztabu szkoleniowego. Media obwiniły klub, który miał zataić wyniki swoich badań. Kolejne informacje zrzuciły odpowiedzialność na władze ligi, które miały przeprowadzać w tym czasie testy w zespołach.
Mistrz w opałach
Najnowsze testy przeprowadzone przez La Liga mówią o wszystkich wynikach negatywnych. Ale Barcelona cały czas jest w tarapatach. Nikt nie spodziewał się, że pandemia tak mocno dotknie jeden z największych klubów świata. Bo poza kontuzjami, mistrz kraju ma także problemy finansowe.
- Inne wielkie kluby w Hiszpanii też mają problemy - Juan Jimenez Salvado, dziennikarz gazety "AS". - Pandemia wstrzymała ich dochody. Zwłaszcza u największych: Barcelony, Realu i Atletico. Inne zespoły żyją z pieniędzy za prawa transmisyjne. Ale giganci potrzebują także swoich muzeów, turystów i wpływów z biletów. A to wszystko jest zamknięte. Będzie im niezwykle trudno, ale za rok lub półtora powinny wyzdrowieć - dodaje Hiszpan.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Simon nie wierzy w reżim sanitarny na stadionach. "Życzę powodzenia temu, kto będzie miał nad tym zapanować"
Kryzys najmocniej uderzył w najmocniejszy zespół w kraju. Barcelona pierwsza błagała piłkarzy o cięcia pensji. Udało się wynegocjować obniżkę wynagrodzeń aż o 70 procent. Ale dwa tygodnie temu prezydent Josep Maria Bertomeu pojawił się na treningu pierwszej drużyny i - według "Catalunya Radio" - namawiał piłkarzy na kolejne cięcia. Wciąż nie dostał od nich odpowiedzi.
Ryzykowny ruch
Dlatego Barcelona naciska przy okazji na hiszpańskie władze, żeby pozwoliły jej wpuszczać kibiców na trybuny. Wraz ze swoim lekarzem Joanem Blade przekonuje, że zapełnienie 30 procent stadionu jest całkowicie bezpieczne i nie grozi rozprzestrzenieniem koronawirusa. W porównaniu do większości klubów La Liga, Barca nadal nie poinformowała karnetowiczów, jak wynagrodzi im brak możliwości obejrzenia meczów na stadionie. Według planu La Liga kibice wrócą na trybuny dopiero w przyszłym sezonie.
- Jestem pewny, że La Liga nie wpuści kibiców w tym sezonie na stadiony - komentuje Jose Antonio Espina z gazety "AS". - Być może dopiero we wrześniu. Na razie nie robiłbym tego, bo to ryzyko - dodaje.
Na innym stadionie swoje mecze będzie rozgrywał wicelider, Real Madryt. Kiedy rozgrywki były zawieszone, rozpoczęto rozbudowę Estadio Santiago Bernabeu. Prace są na tyle zaawansowane, że piłkarze do końca sezonu będą grać na stadionie treningowym Valdebebas.
Getafe jak wzór
W La Liga tylko jeden klub nie obniżył pensji swoim pracownikom w związku z pandemią. To piąte w tabeli Getafe CF. - Wszyscy na bieżąco dostają wypłaty. Nie ma żadnych zaległości. Jeśli będzie trzeba, będę opłacał ich z własnej kieszeni - przyznaje prezydent Angel Torres dla "Radio Marca".
Ekipa spod Madrytu okazała się także najbardziej hojna dla swoich kibiców. Kiedy reszta oferuje karnetowiczom zwrot 20-30 procent pieniędzy, Getafe zadeklarowało, że ich karnetowicze wejdą za darmo na wszystkie mecze kolejnego sezonu.
Przed pandemią klub był często krytykowany przez resztę stawki. Największym zarzutem była defensywna gra zespołu Jose Bordalasa, że od ich gry bolą zęby. Styl może i nie pasuje do hiszpańskiego futbolu, ale daje wyniki. W tym sezonie Getafe bije się o europejskie puchary.
Gotowi do powrotu
Pierwszy mecz po przerwie Hiszpanie zaplanowali na piątek 11 czerwca. I od razu będzie to gratka dla kibiców - Grand Derbi, czyli derby Sewilli. Barcelona na wyjeździe będzie bronić pozycji lidera w meczu z Majorką, a Real powalczy u siebie z Eibar.
- Hiszpania jest gotowa na powrót piłki - mówi Jimenez Salvado. Sytuacja w kraju związana z pandemią poprawia się. Liczba osób zakażonych i ofiar śmiertelnych epidemii spada. Otworzono już centa handlowe, kina i teatry. Hiszpanie mogą również korzystać z basenów i plaż.
Jimenez Salvado: - Kluby przygotowywały się do wznowienia rozgrywek w czterech fazach: testy, treningi indywidualne, zajęcia w grupach 10-osobowych i na koniec w pełnych składach. Będzie brakowało kibiców, ale cały czas trzeba być ostrożnym. Zdrowie i bezpieczeństwo ludzi jest ważniejsze niż cała reszta.
Roger Guerreiro: Sytuacja w Brazylii jest nadal niebezpieczna
Giorgi Merebaszwili: Początek pandemii był trudny dla Gruzinów