- Myślę, że stanowisko zdecydowanej większości klubów jest bardzo podobne do naszego. Jesteśmy za tym, aby postarać się dokończyć rozgrywki - powiedział WP SportoweFakty dyrektor sportowy klubu z Chojnic, Dawid Frąckowiak. Ta drużyna akurat ma o co walczyć, bo dziś jest ostatnia w tabeli. Z drugiej strony dokonała zimą kilku wzmocnień, co w tym roku dało jej np. zwycięstwo w wyjazdowym starciu z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza (2:1).
- Po pierwsze to bardzo niekomfortowe, aby nie z własnej winy nie móc wykonywać swojej pracy. Po drugie, w naszym przypadku takie stanowisko determinuje uchwała, którą dwa tygodnie temu podjął PZPN, a która dotyczy zasad awansów i spadków. W ogóle nie zgadzamy się z tym, że moglibyśmy w tym momencie spaść z I ligi. Zdajemy sobie sprawę z miejsca, które zajmujemy, ale nie po to były działania, praca oraz nakłady, które ponieśliśmy w trakcie zimowych przygotowań, aby na dwanaście kolejek przed końcem sezonu znaleźć się klasę niżej.
- To byłoby dla nas bardzo niesprawiedliwe. Fakt, mamy obecnie sześć punktów straty do bezpiecznego miejsca, ale biorąc pod uwagę problemy, z jakimi boryka się choćby GKS Bełchatów, absolutnie realnym wydaje nam się wydostanie ze strefy spadkowej. Tym bardziej, że Chojniczanka która rozpoczęła rundę wiosenną to już nie ta sama Chojniczanka co jesienią. Jeśli mamy opuścić szeregi I-ligowców to tylko i wyłącznie w sportowej walce, wiedząc, że zrobiliśmy wszystko co było możliwe, by tego uniknąć - dodał Frąckowiak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetny trening bramkarza na czas koronawirusa. Sam strzelał, sam bronił...
Spadek mógłby pogrążyć Chojniczankę w nieprawdopodobnym chaosie. - W przeszłości pracowałem w kilku klubach, w których walczyliśmy o awans lub utrzymanie i wiem ile znaczy dla klubu degradacja, a ile brak awansu. Zdecydowanie gorsza i mogąca mieć bardzo złe, a nawet dramatyczne konsekwencje jest degradacja, tym bardziej taka przy zielonym stoliku. Gdyby okazało się, że przy dziurze budżetowej, jaką spowoduje zastój wynikający z epidemii trzeba będzie zrealizować choćby w większości zobowiązania wynikające np. z kontraktów i w dodatku klub znajdzie się w niższej lidze, to nikt by takiego ciosu by nie przeżył. Dlatego moim zdaniem, jeśli nie uda się dokończyć obecnego sezonu, skupiłbym się na propozycji, która przewiduje awanse przy jednoczesnym braku spadków - uważa dyrektor sportowy I-ligowca.
Wszyscy czekają teraz na dalszy rozwój wypadków. Rozgrywki są zawieszone do 26 kwietnia włącznie. Optymistyczny wariant zakłada, że po tym terminie mogłoby dojść do wznowienia treningów, a w połowie maja ruszyłaby liga.
- Obecnie, jak w zdecydowanej większości klubów, nasi piłkarze pracują indywidualnie. Jeśli chodzi o plan na wznowienie zajęć grupowych, nasze działania w tej kwestii determinować będą decyzje rządu. Możemy snuć wiele planów, a i tak wszystko zweryfikuje to, na co nie mamy żadnego wpływu. Jesteśmy całkowicie uzależnieni od tego, co się będzie działo na świecie. Najważniejsze, abyśmy jak najszybciej wrócili do normalnego życia - zakończył Frąckowiak.
Czytaj także:
Ostatni wielki mecz Lecha Poznań przed spadkiem. Maciej Żurawski pogrążył nowego pracodawcę
"Tak się bawią chłopcy ze wsi". Narodziny wielkiego Groclinu w Warszawie