Epidemia koronawirusa doprowadziła do zawieszenia rozgrywek PKO Ekstraklasy. Przypominamy zatem najciekawsze mecze sprzed lat.
Sezon 2003/2004, na ławce "Kuchennych" (tak nazywano wówczas zespół z Wronek) zasiadał Stefan Majewski - trener tyleż dobry, co niezwykle trudny w codziennej współpracy. Szlify zbierał w Niemczech i tamtejsze standardy twardą ręką wprowadzał w Polsce. Nasi ligowcy niekoniecznie byli na to przygotowani, inna sprawa, że w tym przypadku została przekroczona cienka granica między dyscypliną a zwyczajnym zamordyzmem.
Wychodzisz na trening? Getry musisz mieć podciągnięte. Wspólny obiad? Trener siada do stołu pierwszy, pierwszy zaczyna posiłek i pierwszy go kończy, a zawodnicy czekają. Absurdem było też organizowanie wspólnego obiadu w drugi dzień świąt wielkanocnych w sytuacji, gdy większość piłkarzy pochodziła z miejsc oddalonych od Wronek o wiele kilometrów i musiałaby opuścić rodziny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Można zazdrościć Milikowi widoków podczas treningu
Do tego dochodziły tak niedorzeczne pomysły jak zakaz brania piłki w rękę przed, w trakcie i po treningu - oczywiście wszystko pod groźbą sankcji finansowych. Zgoda na pizzę? Owszem, ale jeśli popijesz colą, czeka cię tysiąc złotych kary. O tej sytuacji wspomniał zresztą w swojej autobiografii Grzegorz Szamotulski, który spędził we Wronkach całkiem sporo, bo trzy sezony - 2001/2002, 2002/2003 i 2003/2004. I w dwóch z nich wielkopolski klub osiągnął historyczne sukcesy - 3. miejsce w ekstraklasie.
Reżim stosowany przez Majewskiego musiał na dłuższą metę doprowadzić do wybuchu, zwłaszcza że w tamtym okresie w składzie wronczan było wielu doświadczonych zawodników (Paweł Kryszałowicz, Paweł Skrzypek, Arkadiusz Bąk, Jacek Dembiński, Marek Zieńczuk, Tomasz Dawidowski, czy wspomniany Szamotulski), którym nie podobało się, że są traktowani jak dzieci.
O ile w edycji 2001/2002 (pod wodzą Mirosława Jabłońskiego) najniższy stopień podium był osiągnięciem dość optymalnym, to dwa lata później Amica miała już realną szansę na mistrzostwo, której nie wykorzystała głównie przez porażkę w Krakowie z Wisłą.
Wtedy drużynę prowadził Majewski i choć zawodnicy go nie lubili, świetne wyniki sprawiały, że długo byli cierpliwi i nie pozwalali, by konflikt z trenerem ujrzał światło dzienne. Trudno się dziwić. Po 16 kolejkach mieli trzy punkty straty do "Białej Gwiazdy" i gdyby zwyciężyli, byliby liderem (jesienią we Wronkach pokonali krakowian 2:0 po dublecie Pawła Kryszałowicza). Rewanż na stadionie Wisły też ułożył się dla nich dobrze i po 78 minutach prowadzili po bramce Marka Zieńczuka. Zespół Henryka Kasperczaka był jednak niesamowicie mocny i wronczanie nie wytrzymali w końcówce jego naporu. Wyrównał w 88. minucie Tomasz Frankowski, a decydującego gola w doliczonym czasie zdobył Tomasz Kłos.
W pięć minut prysły marzenia Amiki o tytule. Po porażce z Wisłą piłkarze z Wielkopolski wygrali jeszcze z Górnikiem Zabrze (2:1), potem zremisowali ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki (2:2) i wtedy - gdy Majewski zaczął niektórych podejrzewać o odpuszczenie meczu - hamulce puściły. Głosem szatni był Szamotulski, który wygłosił wielominutową i wulgarną tyradę, oznajmiając szkoleniowcowi, że jest zerem i drużyna go wręcz nienawidzi. Stanęli za nim wszyscy - nawet ci bez nazwisk, którzy ryzykowali znacznie więcej niż starszyzna.
To był koniec sielanki i stało się jasne, że sukcesu sportowego już nie będzie, a ktoś z dwójki Majewski - "Szamo" musi odejść. Padło na tego drugiego, któremu prezes Wojciech Kaszyński wypłacił pieniądze należne do końca kontraktu i panowie się pożegnali.
Majewski póki co pozostał na stanowisku, ale na krótko. Po burzliwym incydencie musiał się zmagać ze strajkiem piłkarzy, którzy w geście solidarności z odsuniętym kolegą nie chcieli wyjść na trening.
Wronczanie dograli z Majewskim sezon, obronili kwalifikację do europejskich pucharów (zajęli na finiszu 3. lokatę), lecz trenera mieli dość. Zresztą po wyrzuceniu bramkarza, na starcie z Wisłą Płock (1:3) wyszli w koszulkach z hasłem "Szamo, jesteśmy z tobą". Sytuacja była prosta. Gdyby Majewski nadal był trenerem Amiki, wielu kluczowych zawodników nie podpisałoby nowych umów. Klub więc zdecydował się go pożegnać (mimo ze właściciel Jacek Rutkowski go lubił), a miejsce na ławce zajął Maciej Skorża.
Wisła w sezonie 2003/2004 została mistrzem Polski. W 26 spotkaniach (liga liczyła wtedy tylko 14 zespołów) wywalczyła imponujące 65 pkt. i o pięć wyprzedziła na finiszu Legię Warszawa. Puchar Polski wywalczył Lech Poznań.