Polska 2020 vs Polska 2021. Tak przełożenie Euro 2020 wpłynie na reprezentację Polski

Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski
Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski

Przełożenie Euro 2020 na 2021 rok nie pozostanie bez wpływu na kształt reprezentacji Polski na XVI Mistrzostwa Europy. Jak przez rok zmieni się drużyna narodowa? Nie wiadomo nawet, czy Biało-Czerwonych na tym turnieju poprowadzi Jerzy Brzęczek.

W tym artykule dowiesz się o:

Gdyby pandemia SARS-CoV-2 nie sparaliżowała życia w Europie i nie zatrzymała przemysłu piłkarskiego, przy ogłaszaniu kadry na Euro 2020 Jerzy Brzęczek miałby może trzy, cztery zagadki. Selekcjoner głowiłby się nad nazwiskiem trzeciego bramkarza (Łukasz Skorupski czy Radosław Majecki), trzeciego stopera (Thiago Cionek czy Artur Jędrzejczyk), piątego skrzydłowego (Jakub Błaszczykowski czy Kamil Jóźwiak) i być może jednego ze środkowych pomocników (Rafał Augustyniak czy Jacek Góralski).

Przełożenie XVI ME na 2021 rok stawia przed Brzęczkiem zupełnie nowe wymagania. O ile w ogóle to on poprowadzi kadrę na turnieju. Jego kontrakt z PZPZN wygasa z końcem czerwca, a w federacji na razie nabrali wody w usta w sprawie przyszłości selekcjonera. Więcej o tym TUTAJ.

Załóżmy jednak, że umowa Brzęczka zostanie przedłużona i to on poprowadzi Polskę na turnieju, na który ją wprowadził. Po pierwsze, przebudowa drużyny będzie musiała zostać przeprowadzona w trakcie kwalifikacji do MŚ 2020, które mają wystartować w marcu 2021 roku, i być dostosowana do mundialu w Katarze.

ZOBACZ WIDEO EURO 2020 przesunięte o rok. Zbigniew Boniek zabrał głos! "To jedyna rozsądna decyzja"

Dotąd drużyny narodowe w Europie żyły według dwuletniego cyklu. Zmiany pokoleniowe dokonywały się po mistrzostwach Europy albo świata, na starcie kwalifikacji do kolejnego turnieju. Teraz selekcjonerzy muszą myśleć o przyszłości nieco wcześniej i odpowiedzieć na pytanie: "Jak pogodzić budowanie kadry na MŚ 2022 z przygotowaniem zespołu na Euro w 2021 roku?".

Metryki nie oszukasz

Dla kilku piłkarzy przesunięcie mistrzostw na 2021 rok oznacza w praktyce koniec reprezentacyjnej kariery. W grupie dinozaurów zagrożonych zniknięciem z międzynarodowej sceny są Jakub Błaszczykowski (rocznik 1985), Thiago Cionek (1986), Rafał Gikiewicz (1987) i Artur Jędrzejczyk (1987). Najboleśniej przełożenie Euro może odczuć Błaszczykowski, dla którego turniej miał być zwieńczeniem pięknej kariery.

Przedłużenie kariery o każdy kolejny miesiąc wymaga od nękanego przez problemy zdrowotne "Kuby" mnóstwo poświęceń i wyrzeczeń. Abstrahując od jego wpływu na szatnię, do Euro 2020 mógłby jeszcze dotrwać jako wartościowy zmiennik. Za rok może wziąć udział w turnieju raczej jako członek sztabu, wsparcie dla selekcjonera - jak Tomasz Frankowski w Euro 2012.

Cionek w czasie Euro będzie miał 35 lat, a "Jędza" - 34. Jak na opcje rezerwowe dla Kamila Glika i Jana Bednarka to mało perspektywiczne wybory. Zwłaszcza że już w kwalifikacjach odgrywali marginalną rolę: Cionek nie zagrał ani minuty, a Jędrzejczyk wystąpił tylko w jednym meczu i to z powodu urazu Glika.

PESEL nie powinien być decydujący przy budowaniu kadry na turniej, ale graczy szerokiego zaplecza ta zasada dotyczy w mniejszym stopniu. Dlatego niemający doświadczenia międzynarodowego Gikiewicz o udziale w ME też już może tylko pomarzyć. Zabranie na mistrzostwa nieobytego w kadrze 34-latka jako trzeciego bramkarza byłoby niegospodarnością.

Ze schematu wyłamuje się oczywiście Łukasz Fabiański (1985). Zawodnik West Ham United jest równorzędnym rywalem dla Wojciecha Szczęsnego, a nie uzupełnieniem składu jakim byliby Cionek, Gikiewicz czy Jędrzejczyk. On akurat o miejsce w kadrze nie musi się martwić. Do tego bramkarze się nie starzeją, tylko nabierają doświadczenia.

Szczęściarze

Na przełożeniu mistrzostw zyskają natomiast gracze młodszej generacji i pechowcy, do których ostatecznie los się uśmiechnął. Z pierwszej grupy na Euro w pierwotnym terminie mógłby pojechać jedynie Sebastian Szymański, ewentualnie Kamil Jóźwiak.

Beneficjantami przesunięcia turnieju są oczywiście 22-letni Krystian Bielik i 23-letni Dawid Kownacki, którym urazy uniemożliwiłyby udział w Euro 2020. To przedstawiciele młodego pokolenia, ale już o statusie członków pierwszej reprezentacji. Gdyby nie kontuzje, mogli być pewnymi powołań.

Problemy zdrowotne miał też ostatnio Robert Gumny, któremu wróży się wielką karierę. On też może zyskać na przełożeniu turnieju. W normalnych okolicznościach pewnie dostałby swoją szansę w kadrze dopiero po Euro 2020, w jesiennych meczach Ligi Narodów. Przesunięcie mistrzostw otworzy przed nim szansę na udział w nim.

Zaawansowany wiek Cionka i Jędrzejczyka sprawiają, że selekcjoner musi otworzyć się na nowe opcje na środku obrony. Najpoważniejszym kandydatem wydaje się być Sebastian Walukiewicz. Jako jeden z nielicznych nie zawiódł rok temu na MŚ U-20, a kiedy w ostatnich tygodniach dostawał szansę w Serie A, pokazywał, że nie bez przyczyny Cagliari wiąże z nim spore nadzieje.

Przełożenie Euro jest zbawienne też dla Marcina Kamińskiego. To jedyny lewonożny stoper w orbicie zainteresowań selekcjonera, ale jesień stracił przez uraz kolana i dopiero w marcu wrócił do kadry meczowej VfB Stuttgart. Zbyt późno, by dostać szansę w spotkaniach z Finlandią i Ukrainą, które miały być ostatnią szansą na wskoczenie do kadry na Euro 2020.

I wreszcie Michał Karbownik. Rewelacyjny 19-latek z Legii Warszawa jest nominalnym środkowym pomocnikiem, ale w pierwszej drużynie wicemistrza Polski z potrzeby chwili zaistniał jako lewy obrońca i robił w tym sezonie furorę w PKO Ekstraklasie. Do Euro 2020 mógłby nie wygryźć Arkadiusza Recy czy Macieja Rybusa, ale jeśli nadal będzie się rozwijał w takim tempie, to za rok może być gotowy do wskoczenia do "11". Może też pojechać jako alternatywa na środek pomocy i skrzydło.

Pechowcy

Jedni jak Bielik, Kamiński czy Kownacki z ulgą przyjęli wiadomość o przełożeniu Euro. Inni mogą żałować, że turniej nie odbędzie się za trzy miesiące. W dużym gazie jest Grzegorz Krychowiak, który rozgrywa sezon życia i jest doceniany nie tylko przez kibiców Lokomotiwu Moskwa, ale też trenerów drużyn Premier Ligi. "Krycha" nie musi się jednak obawiać o miejsce w kadrze. Od sześciu lat jest filarem drużyny narodowej i jeśli ktoś się zmienia, to jego partnerzy w środku pola.

W cieniu Krychowiaka w Rosji pozostaje Rafał Augustyniak, ale to jedna z najlepszych "6" tamtejszej ligi. Rosyjskie media nazywają go jednym z najlepszych transferów letniego "okienka" - Ural Jekaterynburg kupił go z Miedzi Legnica za ledwie pół miliona euro, a Polak jest najlepiej odbierającym piłkę zawodnikiem Premier Ligi. W 22 występach w tym sezonie wykonał aż 113 przechwytów.

Brzęczek zastanawiał się nad powołaniem Augustyniaka jeszcze, gdy ten grał w Miedzi i było niemal pewne, że dostanie zaproszenie na marcowe zgrupowanie kadry. Najbliższe mecze reprezentacyjne mają się odbyć dopiero za rok, więc przed 26-latkiem trudne zadanie utrzymania tak wysokiej formy przez kolejnych 12 miesięcy.

Sezon życia rozgrywa też Damian Kądzior. Po odejściu Daniego Olmo z Dinama Zagrzeb do RB Lipsk znaczenie Polaka w zespole mistrza Chorwacji jeszcze wzrosło. Do momentu przerwania rozgrywek Kądzior miał na koncie 12 bramek i 9 asyst - już pobił swój wynik z poprzedniego sezonu, a przecież do rozegrania pozostało jeszcze 10 spotkań. 27-latek spektakularnie pracował na powołanie, a będzie musiał zaczynać praktycznie od zera.

Pierwszą strzelbą PAOK-u Saloniki jest w tym sezonie Karol Świderski. Selekcjoner długo nie interesował się 23-latkiem, mając do dyspozycji Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka, ale wobec urazu "Lewego" i słabszej formy Piątka, w marcu nawiązał z nim kontakt i dał nadzieję na powołanie na marcowe gry kontrolne z Finlandią i Ukrainą. Odwołanie spotkań reprezentacyjnych odesłało go do punktu wyjścia.

Z innych powodów przełożenie Euro 2020 martwić musi Jacka Góralskiego. Nie miał pewnego miejsca w składzie Łudogorca Razgrad i korzystając z tego, że wygasa jego kontrakt z mistrzem Bułgarii, przeniósł się do Kajrata Ałmaty. Regularna gra w lidze kazachskiej miała pozwolić mu zachować miejsce w kadrze. Tymczasem ugrzęźnięcie w Kazachstanie w perspektywie Euro 2020 może go oddalić od kadry.

10 znaków zapytania

Wyjściowy skład reprezentacji Polski przed Euro 2021 może ulec jedynie kosmetycznym zmianom, ale wiele może się wydarzyć wśród zmienników. Tylko kataklizm, czyli niespodziewany i drastyczny regres formy albo kontuzja, mógłby odebrać miejsce w kadrze 13 zawodnikom.

Trzon reprezentacji stanowią bramkarze Łukasz Fabiański i Wojciech Szczęsny, obrońcy Jan Bednarek, Kamil Glik, Tomasz Kędziora, pomocnicy Kamil GrosickiMateusz Klich, Grzegorz Krychowiak, Sebastian Szymański i Piotr Zieliński oraz napastnicy Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik i Krzysztof Piątek.

Otwarta pozostaje obsadza 10 miejsc w kadrze. Kamil Jóźwiak i Sebastian Walukiewicz albo Marcin Kamiński w naturalny sposób powinni zastąpić schodzących ze sceny Jakuba Błaszczykowskiego, Thiago Cionek czy Artura Jędrzejczyka.

Spać spokojnie nie może Łukasz Skorupski, który jako niemal rówieśnik Szczęsnego nie może się spodziewać, że kiedykolwiek zostanie "1". 29-latek jest naciskany przez młodych Bartłomieja Drągowskiego, Radosława Majeckiego czy Kamila Grabarę, którzy w przyszłości mogą zastąpić starszego o pokolenie Szczęsnego.

Arkadiusz Reca i Maciej Rybus muszą mieć się na baczności, bo Michał Karbownik robi błyskawiczne postępy i jeden z nich przez niego może wypaść z kadry. Także Bartosz Bereszyński może poczuć na plecach oddech Roberta Gumnego.

Również na skrzydłach selekcjoner może mieć szersze pole manewru. Pozycji Przemysława Frankowskiego i Damiana Kądziora zagrażają Dawid Kownacki czy Przemysław Płacheta. A w środku pola jest naprawdę gęsto. Albo Dominik Furman, albo Jacek Góralski ustąpi miejsca Krystianowi Bielikowi, a do tego są Rafał Augustyniak i przede wszystkim Karol Linetty.

Nie do ruszenia wydaje się tylko atak. Nawet jeśli Milik i Piątek będą mieli problem w drużynach klubowych, to w kadrze sprawdzili się już zarówno jako zmiennicy, jak i partnerzy "Lewego". Z całym szacunkiem dla dorobku Świderskiego w Grecji, grają na co dzień w zdecydowanie mocniejszych ligach, które Świderskiego jeszcze nie weryfikowały.

Czytaj również -> Dawid Kownacki: Zegar tyka na moją korzyść
Czytaj również -> Damian Kądzior przeżył trzęsienie ziemi

Komentarze (0)