Koronawirus SARS-CoV-2 z chińskiego Wuhanu wywołujący chorobę COVID-19 pojawił się już w ponad 70 krajach. Do tej pory potwierdzono ponad 93 tys. przypadków zachorowań, na śmiertelnego wirusa zmarło ok. 3200 osób.
Koronawirus paraliżuje świat, ten sportu także. Odwołano już wiele imprez sportowych (także w Polsce) - m.in. kwalifikacje olimpijskie w koszykówce 3x3 w Indiach i Grand Prix Chin w Formule 1, niektóre rozgrywki zawieszono (ligi siatkarskie we Włoszech), w wielu innych przypadkach zawody sportowe rozgrywane są bez udziału publiczności.
Co w obliczu śmiertelnego wirusa czeka igrzyska olimpijskie w Tokio i piłkarskie Euro 2020? Trzeba przygotować się na każdą ewentualność. Historia widziała już takie przypadki.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Co z IO i ME?
Coraz częściej w wątpliwość podaje się letni termin organizacji igrzysk olimpijskich w Tokio.
Najpierw Dick Pound - wiceprezydent Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego - zaproponował, żeby z powodu wirusa COVID-19 w ogóle odwołać tegoroczne igrzyska olimpijskie w Tokio. Tę informację szybko jednak zdementowano. Kolejnym pomysłem, zasugerowanym przez wpływowego działacza kolarskiego z Wielkiej Brytanii, było zorganizowanie IO 2020 zgodnie z planem, ale bez udziału kibiców.
Najnowsza propozycja, która padła z ust japońskiego ministra Seiko Hashimoto, zakłada z kolei zmianę daty najważniejszej imprezy czterolecia na późniejszy termin, przy czym na razie Japonia nastawia się na organizację IO w planowanym terminie (24 lipca - 9 sierpnia).
Czy przeniesienie IO na inny termin jest możliwe? Teoretycznie tak, bowiem umowa MKOL-u z Tokio na organizację igrzysk zawarta jest ogólnie na 2020 rok. W praktyce ciężko jednak takie rozwiązanie sobie wyobrazić, bo przecież jesienią i zimą 2020 roku zaplanowanych jest już wiele innych, równie ważnych wydarzeń sportowych.
A co z piłkarskimi mistrzostwami Europy? UEFA śledzi rozwój epidemii koronawirusa. Możliwy jest scenariusz, że z uwagi na rosnącą skalę problemu, turniej zostanie odwołany. - Jesteśmy na etapie oczekiwania. Analizujemy sytuację kraj po kraju. Piłka musi się dopasować do wytycznych danych państw. Jeśli sytuacja się pogorszy, trzeba będzie zrezygnować ze sportu - powiedział wiceprezydent UEFA Michele Uva.
UEFA w porozumieniu ze Stowarzyszeniem Lig Europejskich powołała już zespół, który będzie pracował nad zmianami w kalendarzu gier ligowych w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa w Europie. Czy kolejnym krokiem będą prace nad zmianą terminu Euro 2020? Póki co, zdaniem działaczy, jest zbyt wcześnie na podejmowanie decyzji w tej sprawie.
Igrzyska, których nie było
Los chciał, że to nie pierwszy raz, gdy akurat Tokio drży o igrzyska olimpijskie. Równo 80 lat temu ta wielka impreza także miała odbyć się w stolicy Japonii. Miała, bo finalnie letnie IO nie zagościły w Azji.
To był 1940 rok. Japonia miała być organizatorem zarówno letnich (Tokio), jak i zimowych (Sapporo) igrzysk. Skupmy się na tych pierwszych. To miało być potężne jak na tamte czasy wydarzenie.
W 1932 roku Jigoro Kano (założyciel judo) i Seiichi Kishi (drugi prezydent Japońskiego Komitetu Olimpijskiego) udali się do Los Angeles, gdzie - jak opisał Philip Barker z "Inside the Games" - "błagali komitet o przyznanie igrzysk Japonii". "Obiecywali, że to będzie wielka uroczystość na światową skalę. Podkreślali, że życzeniem całej społeczności jest, by IO odbyły się w Tokio".
Tokio walczyło o IO 1940 z Rzymem, Rio de Janeiro, Barceloną, Helsinkiami, Budapesztem, Aleksandrią, Buenos Aires, Dublinem oraz Toronto/Montrealem. I choć Japończycy rozpoczęli starania o organizację imprezy dwa lata później od konkurentów, dostali IO. "To będzie największe jak dotąd zadanie dla waszego kraju. Musicie połączyć hellenizm, najcenniejszą cywilizację starożytnej Europy z wyrafinowaną kulturą i sztuką Azji" - pisał w liście do Japończyków Werner Klingeberg, człowiek MKOl oddelegowany do kierowania organizacją IO w Tokio.
Nim Klingeberg udał się w podróż do Japonii, japońskie wojska wkroczyły do Chin. Nastąpił brutalny konflikt. 7 lipca 1937 roku wybuchła wojna chińsko-japońska. Trzy miesiące później Klingeberg obrał kurs na Azję. "Bez względu na jego osobiste obawy, Klingeberg sugerował, że igrzyska zostaną przeprowadzone w taki sposób, by połączyć ducha międzynarodowego z charakterystyczną atmosferą japońskiej cywilizacji" - przypomniał Barker.
Początkowo Japończycy mieli nadzieję, że działania wojenne w krótkim czasie zakończą się, a igrzyska olimpijskie odbędą się zgodnie z planem. Gdy jednak konflikt zaostrzył się stało się jasne, że z IO nic nie będzie. "Było słychać głosy, że organizowanie tak uroczystych wydarzeń w czasie, gdy młodzi japońscy mężczyźni - umierają na polach bitwy, jest niewłaściwe" - pisała Sandra Collins w książce o "brakujących igrzyskach olimpijskich".
13 lipca 1938 roku Japonia zrezygnowała z IO 1940, jako przyczynę wymieniając wojnę z Chinami. Później organizację igrzysk przekazano Helsinkom, ale i tak najważniejsza impreza czterolecia nie zagościła. Ostatecznie Igrzyska zostały odwołane z powodu rozpoczęcia II wojny światowej. Do dziś nazywane są "brakującymi igrzyskami".
"Szkoły i szpitale ważniejsze niż mundial"
Do skutku nigdy nie doszły też piłkarskie mistrzostwa świata 1986 w Kolumbii. W oficjalnej historii FIFA nie ma o nich żadnej wzmianki. To do tej pory jedyny przypadek MŚ, które zostały odwołane po oficjalnym ustaleniu ich gospodarza.
Kolumbii przyznano piłkarskie MŚ w 1974 roku, gdy komitet wykonawczy FIFA zatwierdził "nieprzeciętną ofertę" Kolumbijczyków. Sam pomysł zgłoszenia kandydatury Kolumbii do organizacji MŚ narodził się w głowie słynnego dyrektora sportowego Alfonso Seniora (nazywanego ojcem kolumbijskiej piłki nożnej), ten przekonał do swojej wizji prezydenta kraju, a następnie "tak" powiedzieli przedstawiciele wspomnianego komitetu.
Kolumbia dostała MŚ 1986, choć na 12 lat przed imprezą w kraju nie było infrastruktury. Mijały kolejne lata, w temacie nie działo się kompletnie nic, kwestia mundialu była jedynie wykorzystywana przez polityków w kampaniach. Dopiero w 1982 roku nowy prezydent Kolumbii Belisario Betancur, który obiecał swoim wyborcom zwiększenie zaangażowania w organizację MŚ, niejako z musu nadał sprawie bieg.
Lista zadań koniecznych do wykonania w ciągu czterech lat była jednak potężna: Kolumbijczycy musieli dysponować 18 stadionami (12 na 40 tys. widzów, 4 na 60 tys. widzów, 2 na 80 tys. widzów), zapewnić ogromną flotę limuzyn urzędnikom UEFA czy stworzyć sieć pociągów łączącą miejsca rozgrywania meczów MŚ. Kolumbijski rząd uznał te wymagania za absurdalne, ponadto na ich realizację po prostu nie było pieniędzy.
- Szkoły i szpitale są ważniejsze niż piłkarskie mistrzostwa świata - usłyszał Alfonfo Senior z ust prezydenta Belisario Betancura, gdy ten drugi starał się przekonać głowę kraju do dążenia do organizacji MŚ. Senior starał się wyjaśnić, że piłkarski mundial wyjdzie Kolumbii na dobre pod kątem wzmocnienia infrastruktury i międzynarodowej reputacji. Spotkał się jednak z odmową Betancura.
"Ponieważ chronimy dobro publiczne i wiemy, że marnotrawstwo pieniędzy jest niewybaczalne, ogłaszam moim rodakom, że mistrzostwa świata w 1986 roku nie odbędą się w Kolumbii. Mamy do zrobienia inne rzeczy. Nie ma nawet czasu, aby zająć się ekstrawagancjami FIFA i jej działaczy" - pisał Betancur w liście do Kolumbijczyków.
W ten sposób Kolumbia stała się pierwszym i jedynym w dotychczasowej historii krajem, który zrezygnował z piłkarskiego mundialu. Na ratunek przyszedł Meksyk (do wyścigu o MŚ przystąpiły też Stany Zjednoczone i Kanada), który w 1983 roku dostał prawa do organizacji piłkarskich mistrzostw świata.
MŚ 1986 wygrała Argentyna, która w finale pokonała RFN 3:2.
Zobacz też:
Koronawirus. Jasne stanowisko UEFA. Euro 2020 może zostać odwołane
F1. Robert Kubica obawia się koronawirusa. Do Barcelony przyjechał samochodem