Dziennikarz Polsatu przebywa obecnie na urlopie w Tajlandii. Do Polski Mateusz Borek wraca 1 marca. W kolejnych dniach ma się spotkać z prezesem Polsatu i porozmawiać o swojej przyszłości. Jak zapewnił w rozmowie z Weszło FM, do tego czasu nie podejmuje żadnych decyzji.
Zamieszanie związane z dalszą pracą Borka w Polsacie spowodowane jest jego zaangażowaniem w "Kanał Sportowy", który ma funkcjonować na YouTube. Wcześniej ze stacją rozstał się Tomasz Smokowski, a Roman Kołtoń współpracuje z Polsatem jako niezależny dziennikarz i nadal prowadzi w sieci swój program "Prawda Futbolu".
- Jeśli czujesz truciznę, to zaczynasz się zastanawiać nad pewnymi rzeczami. Trochę inaczej umawialiśmy się z naszym szefem. Uzyskaliśmy zgodę na funkcjonowanie "Kanału Sportowego", a kilkanaście dni później zostaliśmy wezwani na spotkanie i usłyszeliśmy, że "nie, bo nie". Nie wiem, o co do końca chodzi. Jedni mogą funkcjonować w partnerski sposób, a inni nie - powiedział Borek w rozmowie z Weszło FM.
ZOBACZ WIDEO: Rzeźniczak przesadził z tweetem o Lechu Poznań. "Przeprosiłem, bo ten wpis był nie na miejscu. Czasem trzeba ugryźć się w język"
Dziennikarz dodał, że nie jest uzależniony od telewizji i może sobie wyobrazić życie bez wielkiego turnieju. - Nie mam z tym żadnego problemu. Mam mało wiedzy co dalej ze mną. Mamy się spotkać z prezesem Polsatu i usiąść jak dojrzali ludzie - dodał komentator.
W sprawie swojej przyszłości Borek zabrał także głos na Twitterze. - Pogadaliśmy. Na luzie. Z sympatią do widzów i Polsatu. Są większe problemy tego świata niż miejsce pracy Mateusza Borka. Dobrego dnia dla Was wszystkich - napisał dziennikarz i komentator Polsatu.
Pogadaliśmy. Na luzie. Z sympatią do widzów i Polsatu. Są większe problemy tego świata niż miejsce pracy Mateusza Borka. Dobrego dnia dla Was wszystkich. https://t.co/cYh6OLy4sz
— Mateusz Borek (@BorekMati) February 20, 2020
Czytaj także:
Serie A. Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński walczą w sądzie. Pierwsza "runda" dla prezesa Napoli
Erling Haaland przebił pierwsze osiągnięcia Roberta Lewandowskiego