Premier League: Liverpool - Manchester United. Maszyna Juergena Kloppa wciąż nie do zatrzymania!

PAP/EPA / PETER POWELL / Na zdjęciu: piłkarze Liverpoolu cieszą się z bramki
PAP/EPA / PETER POWELL / Na zdjęciu: piłkarze Liverpoolu cieszą się z bramki

Nie ma siły, która zatrzyma marsz Liverpoolu po mistrzostwo Anglii. Podopieczni Juergena Kloppa wygrali klasyk z Manchesterem United 2:0 i mają ogromną przewagę nad resztą stawki.

Jesienią "Czerwone Diabły" jako jedyne uniknęły porażki z liderem i przed starciem na Anfield miały spore nadzieje na powtórzenie tego wyczynu. Szybko się jednak przekonały, że zadanie będzie niezwykle trudne. Zespół Juergena Kloppa nie ruszył na rywala szturmem, ale zaskoczył go po stałym fragmencie. Z rzutu rożnego dośrodkował Trent Alexander-Arnold, walkę powietrzną niczym taran wygrał Virgil van Dijk i głową pokonał Davida de Geę. To była dopiero 14. minuta.

Liverpool szybko zyskał dobry wynik i tylko detale zdecydowały, że jeszcze przed przerwą go nie podwyższył. Do siatki trafił ładnym strzałem Roberto Firmino, tyle że wcześniej miał miejsce faul w ofensywie, czego nie przeoczyli wideoasystenci.

Początek drugiej części to też zdecydowana dominacja Liverpoolu i kilka świetnych, choć zmarnowanych szans. Gospodarze mieli rozregulowane celowniki i sami podtrzymywali "Czerwone Diabły" przy życiu. Problem w tym, że ekipa Ole Gunnara Solskjaera nie potrafiła tego wykorzystać. Nie grała na Anfield źle, nie dała się zepchnąć do głębokiej defensywy, lecz stwarzanie klarownych okazji nie przychodziło jej łatwo, a gdy już je miała, to brakowało wykończenia.

ZOBACZ WIDEO: Kontrowersje wokół wyboru najlepszej jedenastki roku wg UEFA. "Kante usunięty, żeby było miejsce dla Ronaldo"

W starciach z tak wymagającym przeciwnikiem trzeba grać skutecznie, w przeciwnym wypadku można podzielić los wielu zespołów, które przez minione dwanaście miesięcy wyjeżdżały z obiektu "The Reds" z niczym. Jako ostatnie - w styczniu 2019 - porażki uniknęło tam Leicester City (1:1). Manchesterowi United to się nie udało. Goście w końcówce przejęli inicjatywę, spróbowali nacisnąć Liverpool, jednak mieli zbyt mało atutów, by tę przewagę przełożyć na zdobycz bramkową. Niewiele dały też zmiany, jakich dokonał Ole Gunnar Solskjaer.

Liverpool nie szukał za wszelką cenę drugiego gola, zagrał bardzo pragmatycznie i dowiózł skromne prowadzenie niemal do ostatniego gwizdka sędziego. Niemal, bo w 93. minucie zrobiło się jeszcze lepiej. Mohamed Salah trafił z kontry na 2:0 i to był definitywny koniec marzeń gości o dobrym rezultacie.

"The Reds" mają 16 (!) pkt przewagi nad Manchesterem City i mogą powoli mrozić szampany. "Czerwone Diabły" natomiast nie wykorzystały szansy, by doskoczyć do otwierającej pierwszą czwórkę Chelsea. Wciąż mają od niej pięć "oczek" mniej.

->PKO Ekstraklasa: jasna deklaracja Darko Jevticia. Po sezonie odejdzie z Lecha Poznań

Liverpool FC - Manchester United 2:0 (1:0)
1:0 - Virgil van Dijk 14'
2:0 - Mohamed Salah 90+3'

Składy:

Liverpool FC: Alisson - Trent Alexander-Arnold, Joe Gomez, Virgil van Dijk, Andrew Robertson, Alex Oxlade-Chamberlain (66' Adam Lallana), Jordan Henderson, Georginio Wijnaldum, Mohamed Salah, Roberto Firmino (83' Fabinho), Sadio Mane (83' Divock Origi).

Manchester United: David de Gea - Victor Lindelof, Harry Maguire, Luke Shaw (87' Diogo Dalot), Aaron Wan-Bissaka, Fred, Nemanja Matić, Brandon Williams (74' Mason Greenwood), Daniel James, Andreas Pereira (74' Juan Mata), Anthony Martial.

Żółte kartki: Nemanja Matić, David de Gea, Luke Shaw (Manchester United).

Sędzia: Craig Pawson.

->Bundesliga: bajeczny debiut Erlinga Haalanda. Norwega okrzyknięto następcą Roberta Lewandowskiego
[multitable table=1137 timetable=10727]Tabela/terminarz[/multitable]

Komentarze (3)
avatar
Ryszard Pawlak
20.01.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Moja fastynacja zaczęła Liverpoolem o dziecka 
Livbar
19.01.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kibicuję Liverpoolowi teraz wystarczy już 10 zwycięstw do mistrzostwa. 
avatar
Szczęść Boże
19.01.2020
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Szanuje Kloppa od czasu jego sukcesów w BVB, choć nie kibicuję Liverpoolowi, zasłużyli na trofea. Świetnie dobrana, zgrana ekipa, mądre przywództwo. Zazdroszczę i podziwiam.