Eliminacje Euro 2020. Oskarżenia Szwedów o rasizm bezpodstawne. UEFA nie ukarała federacji Rumunii

Getty Images / Geert van Erven/Soccrates / Na zdjęciu: Alexander Isak
Getty Images / Geert van Erven/Soccrates / Na zdjęciu: Alexander Isak

UEFA zakończyła śledztwo ws. podejrzeń o rasistowskie okrzyki skierowane przez kibiców podczas meczu eliminacji Euro 2020 pomiędzy Rumunią i Szwecją (0:2). Obrażany miał być Alexander Isak. Europejska federacja postanowiła nie karać Rumunów.

Rumuńskiej federacji groziło m.in. zamknięcie stadionu, na którym rozgrywane byłyby mecze reprezentacji Rumunii. UEFA w zdecydowany sposób walczy z rasizmem i nie zlekceważyła podejrzeń o złamanie przepisów. Po śledztwie i wysłuchaniu wszystkich stron działacze uznali oskarżenia Szwedów za bezpodstawne.

Komisja Dyscyplinarna UEFA nie zamknęła bram rumuńskiego stadionu narodowego dla kibiców. Na federację nałożono karę w wysokości 40,5 tysiąca euro, gdyż rumuńscy kibice podczas spotkania ze Szwecją (0:2) używali materiałów pirotechnicznych, rzucali różne przedmioty na boisko i prezentowali zakazane transparenty.

UEFA nie dopatrzyła się za to naruszeń przepisów dotyczących rasizmu na stadionach. Szwedzi oskarżali rumuńską federację o to, że kibice używali rasistowskich odzywek w kierunku Alexandra Isaka. Na korzyść Rumunów działało to, że nigdy wcześniej nie byli karani w związku z naruszeniem przepisów w tej kategorii.

ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020

"Dowody przedstawione przez rumuńską federację przekonały członków komisji dyscyplinarnej. Ta nie nałożyła sankcji" - przekazał rumuński związek w oświadczeniu, które cytuje portal digisport.ro.

Szwecja będzie naszym rywalem na Euro 2020. Eliminacje zakończyli na drugim miejscu za Hiszpanią, która także zagra w grupie E mistrzostw Europy.

Zobacz także:
Najskuteczniejsi 2019. Robert Lewandowski przed życiową szansą. Polak może zdetronizować Leo Messiego
La Liga. Atletico Madryt już nie jest kopciuszkiem. Kryzys na koniec roku

Komentarze (0)