[tag=32920]
Damian Kądzior[/tag] przeżywa świetne chwile w Dinamie Zagrzeb. Reprezentant Polski, po trudnym okresie na początku rundy jesiennej, stał się jednym z najważniejszych piłkarzy swojej drużyny i w lidze jest pewniakiem do gry. 27-latek strzela gole, asystuje, trafia regularnie do najlepszej "11" kolejki.
W środę drużyna naszego rodaka zagra z Manchesterem City, zwycięstwo może zapewnić jej udział w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Rozgrywek, w których Kądzior zaliczył do tej pory tylko trzy minuty.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty: Gdy w sierpniu nie zmieścił się pan w kadrze Dinama Zagrzeb na mecz el. Ligi Mistrzów z Rosenborgiem, w Polsce pojawiły się głosy, że może lepiej byłoby wrócić do kraju. Dotarło to do pana?
Damian Kądzior: Nie zwracałem i nie zwracam na to uwagi. To chyba mówiły osoby, które nie znają się na piłce. W ciągu 1,5 roku w Dinamie tylko dwa razy nie było mnie w kadrze meczowej. Strzeliłem do tej pory 16 goli, dodałem 16 asyst. Mam wrażenie, że czasami niektórzy życzą innym źle. Ja takich osób nie słucham, tylko osób, które są dla mnie najważniejsze, czyli rodziny i agenta.
ZOBACZ WIDEO: Cristiano Ronaldo ma tam swój pokój, Lewandowski będzie kolejny? Byliśmy w ośrodku, w którym Polacy będą przygotowywać się do Euro 2020
To już jednak przeszłość. Teraz ma pan pewne miejsce w podstawowym składzie Dinama w lidze, strzelił osiem bramek i dołożył pięć asyst. Najlepszy moment w karierze?
Wydaje mi się, że w ubiegłym sezonie miałem podobne liczby (osiem goli - przyp. red). Jednak mam poczucie, że zrobiłem duży krok naprzód jeśli chodzi o samą grę, która wygląda dużo lepiej.
LM. Juergen Klopp przeprosił tłumacza. Czytaj więcej--->>>
To znaczy?
Do tej pory większość moich akcji wyglądała podobnie - zejście do środka i dośrodkowanie. Nie było w tym elementu zaskoczenia i musiałem szukać urozmaicenia. Teraz jest inaczej, gram w inny sposób, asystuje i strzelam też gole prawą nogą, wreszcie nie boje się jej używać. Z tego jestem bardzo zadowolony.
Dużo też pracuje nad grą w powietrzu i ustawianiem się w defensywie, bo miałem tutaj trochę mankamentów. Na szczęście trochę udało się poprawić, ale nie osiadam na laurach, współpracuję z trenerem indywidualnym i nadal szukamy rezerw.
Zagrzeb żyje piłką i Dinamem, odczuwa pan popularność na mieście?
W porównaniu z poprzednim sezonem widzę zdecydowaną różnicę. Rok temu mogliśmy spokojnie wyjść z żoną na obiad na miasto i rzadko zdarzało się, że ktoś podszedł i poprosił o zdjęcie czy pogratulował dobrej gry. Teraz rozpoznaje mnie coraz więcej osób. Ostatnio żona musiała na mnie czekać 40 minut, żebyśmy mogli w spokoju coś załatwić.
To bywa męczące?
Wcale mi to nie przeszkadza, to bardzo miłe. To, że kibice mnie chwalą to dowód, że dobrze wykonuję swoją pracę.
Wracając do Ligi Mistrzów. Dopiero w piątej kolejce zadebiutował pan w tych rozgrywkach w spotkaniu z Szachtarem Donieck. Był pan rozczarowany decyzjami trenera Nenada Bjelicy?
Rozczarowanie to złe słowo. Raczej była to piłkarska złość, ale fakt, że już o tym nie pamiętam, pokazuje moją siłę. Raz nie załapałem się do kadry meczowej na mecz z Atalantą w Lidze Mistrzów, ale nie obraziłem się na trenera. Harowałem na treningach, pokazywałem w lidze, że zasługuję na szansę.
I od tej pory zawsze jestem w "18", zaliczyłem debiut w Champions League. Teraz przed nami spotkanie z Manchesterem City, liczę, że dostanę od trenera szansę, to byłoby spełnienie najskrytszych marzeń.
Zawsze chce się jednak więcej i gry od pierwszej minuty.
Jestem świadomy, jaki mamy skład i jaka jest polityka klubu. W kadrze są młodzi Chorwaci, których Dinamo sprzedaje za duże pieniądze. Ja wiem, jaka jest moja sytuacja - nie jestem Chorwatem, nie jestem też młody. Muszę być lepszy od wielu zawodników, żeby w ogóle znaleźć się w "18" na spotkanie Ligi Mistrzów, bo mamy 30 piłkarzy do gry.
Doceniam to, że w ogóle mogę odpowiadać na pytanie, czy jestem rozczarowany brakiem gry w Lidze Mistrzów. Przecież kilka lat temu nawet o tym nie marzyłem. W wieku 25 lat byłem w Suwałkach w I lidze, dwa lata później rozmawiamy przed meczem z mistrzem Anglii. Wiem jednak, że doszedłem do tego ciężką pracą.
Czy trener Bjelica tłumaczył, czemu nie wystawia pana do gry w LM?
Trener nigdy nie musi się tłumaczyć ze swoich decyzji. U niego najważniejsze jest to, jak prezentujesz się na boisku, to docenia, a nie chodzenie za nim i pytanie o to, czemu się nie gra. Po wspomnianym spotkaniu z Atalantą, gdy nie było mnie w kadrze, trener wystawił mnie do gry w lidze i dał mi sygnał: "Damian, jesteś blisko". Na nikogo się nie obrażam, jestem świadom swojej wartości. Mogę tylko dawać z siebie maksa i spełniać marzenia.
W tym sezonie nie gra pan już tylko jako skrzydłowy, co powinno zwiększać pana szanse na grę.
Trener dał mi znać, że jestem lepszym piłkarzem niż Damian Kądzior z poprzedniej rundy. Teraz gram już na każdej pozycji w drugiej linii. To pokazuje, że się rozwinąłem. Był taki mecz z Osijekiem, w którym grałem na czterech pozycjach w pomocy - na prawej stronie, lewej, jako numer osiem i za plecami napastnika. Strzeliłem zresztą gola.
I gdzie czuje się pan najlepiej?
Bardzo podoba mi się środek pola. Mam tam więcej możliwości do rozwoju, mogę być bardziej mobilny, jest tam też więcej walki i to mi odpowiada. Zresztą są też z tego liczby. Ostatnio śmiałem się z chłopakami, że za każdym razem gdy gram jako środkowy pomocnik, strzelam gola. Fajnie, że trener to zauważył, chociaż docelowo widzi mnie jednak na skrzydle.
W Zagrzebiu czuć już większe ciśnienie przed spotkaniem z City? Jeśli uda wam się wygrać, a Szachtar nie pokona Atalanty, awansujecie do 1/8 finału Ligi Mistrzów.
Jest gorączka, to na pewno. Mecz z Manchesterem City to wielkie wydarzenie dla całego miasta, zmierzymy się z chyba najdroższym zespołem na świecie. Przecież nawet jak oni wychodzą drugim składem, to na boisku są Ilkay Gundogan czy Joao Cancelo, to wielkie nazwiska.
LM. Tak Arkadiusz Milik świętował hat-tricka. Zobacz--->>>
Na meczu będzie na pewno komplet kibiców, całe miasto stoi za nami murem. My nie mamy nic do stracenia.
W pierwszym spotkaniu rywale byli jednak od was znacznie lepsi i wygrali gładko 2:0.
Tam nie pokazaliśmy prawdziwej twarzy. Nie byliśmy agresywni, raczej cofnięci i chociaż City nie zagrało super, wygrało na luzie. Wierzę, że w środę wyjdziemy na boisko agresywni i będziemy orać murawę i walczyć o każdy metr boiska. Trzeba zagrać na 100 procent, żeby w ogóle myśleć o sprawieniu niespodzianki.
Widzi pan tę wiarę w drużynie?
Trzeba robić swoje i ciężko pracować. Liczę, że w środę wydarzy się coś fajnego i na wiosnę nadal będziemy występować w europejskich pucharach. Chciałbym udanie zakończyć kolejne fajne dla mnie pół roku. Dalsza gra w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy byłaby wielkim sukcesem.
Ostatnie miesiące są dla pana udane w klubie, jednak od czerwca nie zagrał pan ani jednej minuty w reprezentacji Polski. O ironio, w swoim ostatnim występie miał świetne wejście i strzelił gola Izraelowi (4:0).
Ja nie zawracam sobie głowy sprawami, na które nie mam wpływu. Dla mnie sam przyjazd na kadrę to duma, natomiast apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na pewno spodziewałem się, że po bramce z Izraelem tych szans będzie trochę więcej. Decyzje podejmuje jednak trener.
Czuje pan zawód?
Nie dostaję szansy, a wydaje mi się, że do tej pory każdą z nich wykorzystałem. Ale co mogę zrobić? Muszę tylko zasuwać w klubie i cierpliwie czekać na szansę.
W przyszłym roku finały mistrzostw Europy, wcześniej cztery mecze towarzyskie, a konkurencja na skrzydłach reprezentacji Polski jest spora. Świetne wejście do kadry miał Sebastian Szymański, jest Przemysław Frankowski, niepodważalne miejsce ma Kamil Grosicki...
Rywalizacja o miejsce w kadrze na EURO 2020 rozpoczęła się już dawno. Jednak aby była ona prawdziwa, trzeba otrzymywać szansę pokazania swoich umiejętności na boisku. Jeśli tego nie ma, nie ma też rywalizacji.