Raków Częstochowa pokonał 2:1 (0:1) Jagiellonię Białystok w starciu 17. kolejki PKO Ekstraklasy. - Bardzo się cieszę z udanego debiutu w pierwszej jedenastce i zwycięstwa z tak dobrą ekipą - nie krył Aleksandar Kolew w rozmowie z dziennikarzami.
Sebastian Musiolik: Zmiany były wartością dodatnią
- To bardzo dobry wynik dla nas. Myślę, że zagraliśmy bardzo dobrze. Już pierwsza była niezła, trzymaliśmy formacje. Było też kilka wyjść do kontrataków, które mogliśmy jednak inaczej rozegrać. W drugiej wyglądaliśmy zaś jeszcze lepiej, przez jej pierwsze 30 minut stworzyliśmy kilka sytuacji. Mogliśmy wyjść na prowadzenie dużo wcześniej - dodał Bułgar.
26-latek miał duży udział przy golu na 1:1. Początkowo myślano nawet, że to on jest jego autorem, ale ostatecznie okazało się inaczej. - Ta bramka była samobójcza. Ja tylko lekko dotknąłem piłki, ale później ona uderzyła w bark obrońcy i dlatego wpadła do siatki - zapewnił.
ZOBACZ WIDEO: Losowanie Euro 2020. Wyjście z grupy obowiązkiem Polaków. "Większość mówi, że awansujemy"
Co ciekawe trener Marek Papszun na konferencji prasowej jeszcze nie miał świadomości, że gol był samobójczy. - Cieszę się, że bramki strzelili napastnicy. Ciągle się mówi o Felicio Brownie Forbesie, jego kontuzji i absencji. A tu dzisiaj Kolew, który pierwszy raz wyszedł w pierwszym składzie, zdobył bramkę - powiedział.
Wydaje się jednak, że szkoleniowiec Rakowa i tak powinien być nadal równie zadowolony z występu bułgarskiego napastnika. Wszak był on aktywny przez cały swój pobyt na boisku i i tak miał duży udział przy wspomnianym wyrównaniu. A ponadto tylko niewielki spalony zabrał mu asystę przy ostatecznie nieuznanym trafieniu Piotra Malinowskiego tuż przed upływem kwadransu gry.