- Moi zawodnicy mieli w głowach poprzednie domowe spotkania. U siebie dość długo nie potrafiliśmy wygrać, dlatego w pierwszej kolejności myśleliśmy o tym, by za wszelką cenę nie stracić gola. Dopiero gdy objęliśmy prowadzenie, mecz zaczął wyglądać tak, jak sobie tego życzyliśmy. Dlatego mimo wysokiego wyniku, nie będę wyłącznie chwalić moich podopiecznych - stwierdził Dariusz Żuraw.
Poznaniakom udało się uniknąć nerwowej końcówki, bo w drugiej połowie nie kalkulowali i poszli za ciosem. - W przerwie mówiłem zawodnikom, że trzeba podkręcić tempo i zdobyć drugą bramkę. Ostatecznie dołożyliśmy jeszcze kolejne dwie i mamy wysokie zwycięstwo. Bardzo tego potrzebowaliśmy. Myślę, że teraz na stadionie w Poznaniu będzie nam się grać łatwiej - dodał opiekun "Kolejorza".
Trener Wisły Kraków powodów do radości nie miał żadnych, choć podkreślał, że gra nie była tak tragiczna, jak sugerowałby wynik. - Uważam, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu była co najmniej niezła. Mecz ustawiła pierwsza bramka dla Lecha, ale także trzy urazy w mojej drużynie, przez które dokonałem wymuszonych zmian. To nam utrudniło realizację planów. Bez wątpienia mamy teraz trudniejszy moment. Tylko od nas zależy jak szybko z niego wyjdziemy - oznajmił Maciej Stolarczyk.
Lech wygrał z Wisłą 4:0 po golach Darko Jevticia, Christiana Gytkjaera, Kamila Jóźwiaka oraz Filipa Marchwińskiego.
->Bundesliga. Bayern - Hoffenheim. Robert Lewandowski szaleje! Ale mistrz sensacyjnie przegrał
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Legia ma dwa zespoły w Pucharze Polski. "To bardzo miła niespodzianka"