Liga Mistrzów: Slavia Praga wyrywa punkt Interowi i pokazuje nam miejsce w szyku

PAP/EPA / DANIEL DAL ZENNARO  / Na zdjęciu: Lautaro Martinez (z lewej) oraz Tomas Soucek
PAP/EPA / DANIEL DAL ZENNARO / Na zdjęciu: Lautaro Martinez (z lewej) oraz Tomas Soucek

Remis Slavii Praga w Mediolanie z Interem (1:1) na inaugurację Ligi Mistrzów uświadomił nam, że wielka piłka jest tak naprawdę na wyciągnięcie ręki. Czesi od lat, dysponując znacznie skromniejszymi środkami, osiągają dużo lepsze wyniki niż Polacy.

Miliard koron - tyle zyskała Slavia Praga w bieżącym sezonie na transferach z klubu oraz po awansie do Ligi Mistrzów. W przeliczeniu to jakieś 169 135 735 zł, więcej niż budżet jakiegokolwiek klubu w Polsce. A to jeszcze nie koniec. Oczywiście sytuacja Slavii jest wyjątkowa, bo to dziś drużyna sponsorowana przez duży chiński koncern. Sprawa jest w sumie polityczna.

- Slavia popadła w kłopoty finansowe po zmianach właścicielskich. Nowy właściciel, firma Natland, nie była w stanie wyrównać zobowiązań w wysokości 112 mln koron (ok. 18 mln złotych), wobec poprzedniego, firmy ENIC. W maju 2011 w pierwszej instancji klub nie otrzymał licencji na grę w lidze. Doszło do wyprzedaży zawodników. Wieloletni kryzys doprowadził w 2015 roku do postępowania upadłościowego - opowiada Mariusz Kowoll, śląski historyk, autor książki "Futbol ponad wszystko", a prywatnie fan czeskiej piłki.

Dług wobec firmy ENIC nie był już problemem, ale Slavia była wrakiem. Wtedy pojawił się chiński potentat CEFC. To firma powstała w 1980 r., największa w Szanghaju i jedna z największych w Chinach, działająca w branżach energetycznej, przemysłowej i finansowej.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa" sezon 2, odcinek 4: na to czekała Europa! Wielki powrót Ligi Mistrzów! [cały odcinek]

Właśnie Praga jest bazą wypadową na Europę Zachodnią. Slavia ma pomóc w budowaniu marki na Starym Kontynencie i właściciele słusznie uznali, że Liga Mistrzów jest świetnym sposobem na to. O politycznym kontekście sprawy świadczy choćby to, że Chińczycy poinformowali o umowie podczas wizyty prezydenta Czech, Miloša Zemana w ich kraju. Zemanowi towarzyszyli m.in. ówczesny szef związku piłkarskiego Miroslav Pelta oraz Pavel Nedved, który dziwnym trafem otwierał w Chinach szkółkę piłkarską. Firma przejęła nie tylko Slavię. Zobowiązała się również sponsorować reprezentacje, również młodzieżowe. Na dodatek szefem Slavii został Jaroslav Tvrdík, Przewodniczący Wspólnej Czesko-Chińskiej Izby Wzajemnej Współpracy.

To pokazało po raz kolejny, że kto jak kto, ale Czesi mają smykałkę do biznesu. Jednak piłka czeska to nie tylko Slavia. choć i tu warto zaznaczyć, że Slavia nie ściąga zawodników z całego świata. Trzon stanowią dobrzy piłkarze czescy. Aż ośmiu zawodników z wyjściowej jedenastce to Czesi.

Mariusz Kowoll sporządził niedawno raport, w którym porównał polską i czeską ligę. Stara się w nim odpowiedzieć, dlaczego Czesi gonią Europę w miarę skutecznie, a my nie? Dlaczego ich liga zajmuje w Europie 13. miejsce, a nasza 27? Co robią Czesi, a czego my nie potrafimy?

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Czy jest jakiś ogólny wniosek z pańskich porównań? Dlaczego oni są wyżej od nas?

Mariusz Kowoll: Najprościej sprowadzić to zagadnienie do ciągłego dopływu do ligi młodych zawodników. Czesi naturalnie nie rezygnują z dostarczania lidze cudzoziemców, jednak szukają młodych zawodników, których można sprzedać. Inna jest struktura transferów. W Czechach niezmiennie ważną rolę dogrywają wypożyczenia, bardzo często jako forma przygotowania młodego zawodnika do ligowej rywalizacji. Wynika to również z możliwości organizacyjnych klubów, dość ograniczonych pieniędzmi pozyskiwanymi z tytułu praw telewizyjnych i sponsorów. Paradoksalnie to wymusza racjonalizowanie zarządzania klubami i opracowanie skutecznych strategii ich funkcjonowania. Z drugiej strony daje to nadzieję, że spadek z ligi nie oznacza tragedii, presja na wynik nie jest sprawą ostateczną dla przyszłości klubu.

Rozumiem, że jeśli chodzi o finanse, Czesi nam zazdroszczą?

Trudno w ogóle zestawiać obie ligi. W przypadku środków z TV aż 13-krotnie więcej uzyskują kluby Ekstraklasy; sponsor z kolei wpłaca kwotę 2,5-krotnie wyższą. Indywidualne umowy, według danych z 2016 roku, wskazywały na 3-krotną przewagę tych zawieranych przez kluby Ekstraklasy. Także wpływy z biletów przemawiają na korzyść naszej ligi. Również na innych płaszczyznach Czesi mają czego zazdrościć. Na przykład wsparcia ze strony państwa i poszczególnych miast. Rozbudowa infrastruktury (kompleksy sportowe, orliki) oraz dofinansowania klubów. Podobno dotacja miejska Katowic dla tamtejszego GKS, klubu przecież wówczas pierwszoligowego, w 2016 roku przewyższała roczny budżetu ekstraklasowego FK Příbram. Zainteresowania medialnego i realizacji spotkań, specjalistycznych programów, fachowości dziennikarzy oraz organizacji spotkań, takich jak choćby Puchar Polski. Ale to nie wszystko. Z wielkim zainteresowaniem postrzegane są takie inicjatywy, jak wsparcie finansowe dla klubów różnych szczebli rozgrywkowych za wystawianie młodzieżowców czy obowiązku wystawiania młodych zawodników. Poważnie rozważane są jakieś formy powielenia tych pomysłów.

A jak wyglądają Czesi od strony infrastrukturalnej?

Infrastruktura stadionowa jest w Czechach relatywnie nowa, jednak stanowczo mniej imponująca. Nie ma zresztą potrzeby budowania gigantycznych obiektów. Frekwencja jest na poziomie 5-6 tysięcy, a biorąc pod uwagę populację w Czechach, niespecjalnie można oczekiwać znaczącego wzrostu. Aktualnie tylko sześć stadionów klubów z najwyższej ligi ma pojemność powyżej 10 tysięcy miejsc. I żadnego powyżej 20 tysięcy. Najczęściej są to budowle pamiętające czasy sprzed II wojny światowej, ewentualnie powstałe krótko po niej. Na początku XXI wieku masowo przechodziły rekonstrukcję, prezentują się przyzwoicie, ale nie są to jakoś szczególnie nowoczesne rozwiązania. Zupełnie od podstaw, chociaż w historycznych miejscach, powstały ostatnio jedynie obiekty Slavii Praga (2008 rok) oraz 1.FC Slovácko (2003 r.).

Czesi mają znacznie więcej transferów powyżej miliona euro, w ciągu ostatnich pięciu lat było takich powyżej 20. W Polsce zaledwie 3. Czy oni mają wyższe budżety?

Właściwie tylko Slavia, Sparta i Viktoria Pilzno są w stanie konkurować finansowo z polskimi klubami. Slavia może liczyć na chińskie pieniądze, Sparta ma bardzo bogatego właściciela. Tylko w Pilznie budżet oparty jest na środkach, jakie uda się wypracować, przede wszystkim poprzez wpływy z europejskich rozgrywek. Reszta klubów - o czym była już nieco mowa - nie może liczyć na poważne sumy, co determinuje ich postępowanie, paradoksalnie bardziej je racjonalizując.

Nieco niesprawiedliwie sprowadza się rynek transferowy w Czechach do inwestycji w Slavię chińskiego giganta CEFC China Energy Company. Naturalnie, to bardzo wpłynęło na rozwój transferowego rynku wewnętrznego. Slavia może sobie pozwolić na obracanie dość poważnymi sumami. Jednocześnie pozostali faworyci w ten sposób zostali przymuszeni do podjęcia rękawicy i proponowania zbliżonych kwot. W ten sposób i w Pilźnie oraz Sparcie wysokość transferów została urealniona z czego korzystają kolejne drużyny. Znaczące wpływy transferowe, nierzadko przekraczające milion euro za pojedynczego piłkarza, inwestowane są w ich następców. W ten sposób pieniądze krążą pomiędzy klubami i zachęcają do kreowania kolejnych atrakcyjnych zawodników. Warto jednak zauważyć, że milionowe transfery zdarzały się jeszcze przed chińskim inwestorem. Transfery opiewały na znacznie wyższe kwoty niż np. w Polsce. To budowało wzajemne zaufanie pomiędzy klubami. Atrakcyjna, uczciwa oferta zachęcała do oddawania zawodników do lepszych drużyn. Te z kolei mogły kształtować kadrę zespołu na sprawdzonych w warunkach krajowych zawodnikach, co, jak wskazuje analiza historyczna, zwiększa szansę na sukces w europejskich pucharach. W efekcie rynek wewnętrzny ma się tam całkiem nieźle, znacznie lepiej niż w Polsce.

ZOBACZ: Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy

Jak wygląda sytuacja z dopływem młodzieży?

Różne są formy wprowadzania do dorosłej piłki młodzieżowców. Bardzo interesującym zjawiskiem jest formuła wypożyczeń, chociaż z tendencją spadkową to wciąż atrakcyjna dla wielu klubów. Blisko połowa wszystkich zmian w kadrach drużyn to wypożyczenia lub powroty z nich. Wypożyczenia nierzadko odbywają się na tym samym poziomie rozgrywkowym, a awans do futbolu seniorskiego staje się przez to bardziej płynny, od razu na wyższym poziomie rywalizacji. Jako bardzo plastyczne przykłady mogą posłużyć kariery Patrika Schicka (obecnie RB Lipsk) czy wschodzącej gwiazdy, Tomáša Součka (Slavia Praga). Obaj terminowali w młodym wieku w innych klubach, aby po tym okresie być już gotowym do rywalizacji o miejsce w najmocniejszych czeskich klubach (Schick w Sparcie). Bardzo pożądanym kierunkiem jest także druga liga. Aktualnie aż 99 zawodników trafiło do klubów tego poziomu rozgrywkowego na zasadzie wypożyczenia, z czego ponad połowę (58) stanowią zawodnicy do 21. roku życia.

Innym ważnym czynnikiem jest motywacja finansowa. Czeskie kluby jakby bardziej racjonalnie traktują swoją rolę w hierarchii piłkarskiej w kraju. Wiele z nich zdaje sobie sprawę, że wpływy z transferów pozwalają na funkcjonowanie. Każdy kolejny młodzieżowiec stanowi zatem potencjalny transfer. A rynek wewnętrzny jest na tyle rozwinięty, aby zapewnić odpowiednie dochody ze sprzedaży zawodników.

Ale do tego jest potrzebny regularny dopływ zawodników? U nas sprzedaje się 3-4 zawodników do Włoch i już ludzie mówią o "masowej emigracji".

Tak, regularny dopływ nowych zawodników pozwala z czasem nasycić rynek piłkarzami w średnim wieku, co właściwie w futbolu oznacza wiek najlepszy do uprawiania tej dyscypliny. Nie ma konieczności uzupełniania tej luki zawodnikami spoza kraju, co jest przypadkiem polskim. W Ekstraklasie zaniedbano ten ważny aspekt. Trenerzy, w obawie o posady lub z nadzieją na sukcesy, wolą sprowadzić doświadczonego obcokrajowca niż wprowadzić młodego zawodnika. Zagraniczni zawodnicy są na domiar wszystkiego dość zaawansowani wiekowo, a przez to niewiele można ich już nauczyć i jeszcze trudniej sprzedać. Powstaje efekt błędnego koła, bo przecież w kolejnych rocznikach wciąż brakuje nowych zawodników zastępowanych, wiadomo, cudzoziemcami. Niestety w Czechach można zauważyć podobne trendy jak w Polsce. Są one jedynie odłożone nieco w czasie.

Czesi sami przyznają, że sporo zawalili w kwestii szkolenia; nie tylko w futbolu zresztą. Sukcesy sportowe z lat 1996-2004 uśpiły ich czujność. Osiedli na laurach w przekonaniu, że dotychczasowe rozwiązania zapewnią podobne rezultaty i srodze się na tym oszukali. Obecnie trwają różne sposoby odwrócenia trendu. Jednym z pomysłów jest powstawanie regionalnych akademii związkowych. Projekt dość kontrowersyjny i wzbudzający mieszane uczucia. W jednym wspólnym systemie szkolenia kształtowani mają być wybrani najbardziej zdolni zawodnicy z danego regionu. Grupy nie większe niż 35 osób pod pełną opieką profesjonalnego i dobrze opłacanego zespołu fachowców, jednak np. Slavia czy Sparta nie chcą w tym uczestniczyć, gdyż uważają, że oddanie zawodnika na kilka dni do takiej akademii może poważnie zachwiać jego identyfikacją z klubem.

ZOBACZ: Wielka piłka nie chce polskiego piłkarza

A jak wygląda podejście Czechów do sportu nieprofesjonalnego?

Rozwiązania społeczne i ogólnokrajowe są dla nich bardzo ważne. Zamiar zwiększenia liczby godzin wychowania fizycznego (najlepiej na model szwedzki lub francuski) oraz aktywizacji dzieci do uprawiania sportu jako takiego, szczególnie na wsiach, skąd pochodzi wielu uznanych sportowców. Zaniedbania i współczesny model spędzania czasu pozostawił poważną wyrwę. W powiatowych rozgrywkach w ciągu dekady liczba klubów pracujących z młodzieżą spadła nawet trzykrotnie. Bardzo istotnym zagadnieniem jest utrzymanie zawodników w klubach przy pierwszych kryzysach i zniechęceniach, zwalczanie lenistwa oraz postawy szukającej usprawiedliwienia i pomocy w otoczeniu a nie u samego siebie. Zmienia się również mentalność trenerów i podejście do szkolenia. Bardzo często pada zestawienie słów trener-pedagog. Nie chodzi już wyłącznie o przeprowadzanie określonych ćwiczeń, ale również podbudową psychologiczną - od destruktywnego poczucia winy i lęku przed popełnianiem błędów, po konstruktywne, samodzielne rozwiązywanie problemów i wyciąganie wniosków, uczeniu się poprzez doświadczenie. Bardzo mocno postawiono na szkolenie trenerów i ich rozwój, chociaż wciąż nie wszędzie jest właściwie z wynagrodzeniami. Według związku zarobki powinny opiewać na kwotę około 40 000 koron, czyli ok 6500-7000 złotych. Tyle świat idealny, ten rzeczywisty jeszcze takiego poziomu nie osiągnął. Często przewija się również zamiar szkolenia kreatywnych zawodników, a nie jedynie burzycieli i psujów, którzy potrafią jedynie przeszkadzać i bronić.

Kiedy efekty?

Trzeba jeszcze nieco poczekać. Właśnie wkraczamy w pierwszy rok dopływu tak wyszkolonych zawodników do ligowych drużyn. Gdy rozejrzymy się za talentami chyba nieprzypadkowo wciąż należy wskazywać na największe kluby praskie, a zatem stojące z boku wspomnianych regionalnych akademii. Szkolące samodzielnie. Alex Král (21 lat) właśnie trafił do Spartaka Moskwa za drugą najwyższą w historii sumę zapłaconą czeskiemu klubowi. W Sparcie uwagę zwraca ledwie 17-letni, a rozgrywający już drugi sezon, Adam Hložek. Bardzo interesujący pomocnik lub napastnik, który już może pochwalić się całkiem niezłymi liczbami (32 mecze, 8 goli, 6 asyst) oraz dwoma rekordami - jest najmłodszym ligowcem w 126-letniej historii Sparty i zarazem najmłodszym strzelcem.

A więc mając niemal 4 razy mniej mieszkańców, Czesi radzą sobie w piłce lepiej. W sumie nie jest to nic nowego w historii. W końcu to m.in. Jaroslav Vejvoda uczył nas grać w piłkę, co zaowocowało wielkimi sukcesami lat 70. Od tamtej pory mija 50 lat i wiele wskazuje na to, że wciąż powinniśmy się uczyć futbolu od naszych południowych sąsiadów. Ale czy chcemy?

Chyba takim smutnym podsumowaniem tej historii będzie wpis na Twitterze dziennikarza "Przeglądu Sportowego" Grzegorz Rudynka sprzed kilku tygodni: "W 6-7 polskich klubach proponowałem, że za free mogę umówić w Slavii ze wszystkimi świętymi, by zobaczyli klub od środka, poznali know-how. Skorzystał tylko jeden trener. Plus na staż pojechał młody trener spod Warszawy i chłopak dostał się na staż w dziale skautingu".

Źródło artykułu: