Liga Mistrzów: Dinamo Zagrzeb - Atalanta. Niechciani w Polsce zagrają w piłkarskim raju

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Nenad Bjelica
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Nenad Bjelica

Nenad Bjelica został z hukiem zwolniony z Lecha Poznań, Sandro Kulenović opuszczał Legię Warszawa jako zawodnik wyśmiewany przez swoich kibiców. W środę obaj powalczą z Dinamem Zagrzeb o wygraną w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Po sezonie przerwy Dinamo wraca do fazy grupowej Champions League i w pierwszym meczu zagra u siebie z Atalantą Bergamo. Prawdopodobnie z Damianem Kądziorem i Sandro Kulenoviciem na ławce rezerwowych. To jednak nie polski pomocnik, a trener i napastnik opuszczali naszą ekstraklasę ze spuszczonymi głowami.

I Bjelica i Kulenović w pewnym momencie byli już tylko wyśmiewani. Szkoleniowiec po krytyce powtórek wideo i określeniach "cirkus" i "skandaloza", ale również przegranej walce o mistrzostwo z Lechem. Kulenović przez brak goli.

Sprawa napastnika jest jeszcze świeża, bo Kulenović odszedł z Legii na początku września. Dwa miliony euro jakie klub z Warszawy zarobił na zawodniku zostało odebrane przez kibiców jak wygrana w totka, jeżeli jednak spojrzymy na wiek zawodnika i możliwość rozwoju, to za kilka lat ta kwota może wydać się bardzo niska.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa" sezon 2, odcinek 4: na to czekała Europa! Wielki powrót Ligi Mistrzów! [cały odcinek]

Na wypożyczeniu w Juventusie Kulenović dużo trenował z Mario Mandzukiciem. To jego idol, który często poświęcał mu czas po treningach i pokazywał, co ma poprawić. Po korepetycjach u starszego kolegi i powrocie do Polski, piłkarz miał obiecujące wejście do drużyny. Strzelił kilka goli i rokował na dobrego zmiennika, ale na pewno nie lidera ataku, a kogoś takiego zrobił z niego Aleksandar Vuković. Wydaje się, że niesłusznie.

Kulenović to też typ człowieka, który mocno się stresuje. W Turynie początkowo bał się trenować z gwiazdami pierwszego zespołu, nie chciał być wyśmiany, dlatego gwizdy i buczenie na Legii mogło go zablokować. W tym sezonie w jedenastu meczach dla Legii strzelił dwa gole, co można uznać za słaby wynik. W Warszawie dość szybko stracili na niego pomysł i Chorwat został łatwo oddany do innego zespołu.

Liga Mistrzów: Bayern - Crvena Zvezda. Jak Robert Lewandowski miał grać w Belgradzie za 1000 euro miesięcznie

Z Poznania z niedokończoną misją wyjechał również Bjelica. W sezonie 2017/18 do trzydziestej kolejki i podziału ligi na dwie grupy świetnie radził sobie z Lechem Poznań, po rundzie zasadniczej Kolejorz był pierwszy w tabeli. Drużyna złapała zadyszkę w kluczowym momencie, przestała wygrywać na finiszu rozgrywek i Bjelica stracił pracę na dwie kolejki przed końcem ligi. Co w tym przypadku najbardziej kuriozalne - w momencie, kiedy Lech miał jeszcze szansę wygrać ekstraklasę.

Trener w naszym kraju czuł się dobrze. Szybko zaakceptowała go szatnia Lecha, mimo jego specyficznych zwyczajów. Nie pozwalał piłkarzom żuć gumy na treningu, lubił im też zajrzeć głęboko w oczy żeby ocenić, czy w nocy spali, czy balangowali. W projekt pt. "Lech" był bardzo zaangażowany. Mówił, że mieszkał na stadionie. Szybko nauczył się też języka polskiego, dalej go używa, na przykład w rozmowach z Damianem Kądziorem. Choć szkoleniowiec lubił powtarzać, że od Polaków uczy się spokoju, to po tamtej decyzji prezesów Lecha miał prawo czuć wściekłość.

Pięć dni po zwolnieniu okazało się, że Piotr Rutkowski wyświadczył mu przysługę. Bjelica od razu podpisał kontrakt z Dinamem i w tydzień wywalczył z klubem dublet: mistrzostwo i puchar Chorwacji. Rok później obronił tytuł, zdobył jeszcze superpuchar i wyszedł z grupy Ligi Europy z pierwszego miejsca (Dinamo odpadło w 1/16 z Benfiką Lizbona po dogrywce). Teraz gra z klubem w najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywkach w futbolu.

W Chorwacji typuje się, że następnym krokiem w karierze Bjelicy będzie praca z reprezentacją. Kulenovicia postrzega się jako bardzo zdolnego napastnika, który za kilka lat też ma trafić do dorosłej kadry (grał już w drużynach młodzieżowych). W Polsce do obu panów zabrakło cierpliwości.

Mecz Dinamo - Atalanta o godzinie 21.00. Transmisja: Polsat Sport Premium 6.

Liga Mistrzów. PSG - Real Madryt. Guma do żucia "tajną bronią" mistrzów Francji

Komentarze (1)
avatar
TomoKatanA
18.09.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Nie ma czegoś takiego jak polka Ekstraklasa. W ogóle to określenie jest śmieszne i mocno na wyrost. Za chodzenie na mecze polskich drużyn klubowych powinno się ludziom płacić, żeby ci amatorzy Czytaj całość