Piłkarze Republiki Południowej Afryki walczyli jak równy z równym z faworyzowaną Brazylią, ale ostatecznie przyszło im uznać wyższość rywala. - Wiedzieliśmy, że czeka nas trudny mecz. Spodziewaliśmy się, że RPA zaatakuje i tak też się stało. My rozegraliśmy sześć spotkań w przeciągu dziewiętnastu dni, a nasi rywale byli bardzo szybcy. Nie zapominając o tym, że mecze fazy finałowej zawsze są ciężkie - zauważył Carlos Dunga. - Naprawdę bardzo się męczyliśmy. Cieszę się jednak, że jest brazylijski trener, który tak dobrze sobie radzi poza granicami naszego kraju - dodał szkoleniowiec, mając na myśli selekcjonera RPA.
Dunga miał nosa. Zdecydował się wpuścić na boisko Daniela Alvesa i to on zdobył zwycięską bramkę. - Wprowadziłem Alvesa, bo mieliśmy ograniczoną przestrzeń, a Alves jest bardzo szybki i mógł nam dać pewną przewagę. Maicon także posiada cechy ofensywne, ale tego wieczora miał sporo problemów - wyjaśnił selekcjoner.
W finale na drodze Brazylii stanie zespół USA, który niespodziewanie odprawił z kwitkiem Hiszpanię. - Stany Zjednoczone grają szczególną piłkę, musimy być cierpliwi. Nie oglądałem ich meczu przeciwko Hiszpanii, ale to zrobię, żeby przygotować moją drużynę do finału - zapewnił.