Kilka miesięcy po grudniowo-styczniowej zawierusze, kiedy klubowi na poważnie groziła upadłość, sytuacja Wisły jest stabilna. Pozostaje daleka od idealnej, ale po akcji ratunkowej Biała Gwiazda odzyskała równowagę i działa na zdrowych zasadach.
- Nie jest już tak, że coś spędza nam sen z powiek. Trupy z szaf nie wypadają. Najpierw była szybka restruktura. To, co dało się obciąć, to obcięliśmy. To, co dało się poukładać, to poukładaliśmy. Potem rozpisaliśmy długoterminową strategię, którą realizujemy - mówi Piotr Obidziński.
- Jest oparta na filarach sprzedaży biznesowej, sprzedaży detalicznej, poszukiwaniu sponsora, zyskownej polityce transferowej i jednym związanym z zadłużeniem. Czeka nas praca od podstaw. Sytuacja nadal wymaga od nas oszczędzania w weberowskim duchu kapitalizmu, skromności i oglądania każdej złotówki - dodaje.
Dług topnieje
Działania klubu pod jego skrzydłami wpisują się w hasło, które przyświeca Wiśle od początku nowego otwarcia: "Czyny. Nie słowa". W czerwcu Tomasz Jażdżyński przyznał, że realny dług klubu wynosi 35 mln zł. Więcej o tym TUTAJ. Z miesiąca na miesiąc zadłużenie się jednak zmniejsza.
ZOBACZ WIDEO: Wielki projekt Lewandowskiego. "Chciałbym, żeby pierwszy taki obiekt ruszył za dwa - trzy lata"
- Zmniejsza się, bo zyski, które wypracowaliśmy w ostatnim półroczu, w znaczącej części przeznaczyliśmy na jego spłatę. W tej chwili dług wynosi 33 mln zł z hakiem - zdradza Obidziński.
Prezes Wisły nie robi też tajemnicy ze środków, którymi dysponuje: - Budżet klubu na sezon to 30 mln zł. Mamy też zapewnione zewnętrzne finansowanie transferów w ramach wspólnych przedsięwzięć inwestycyjnych. Niektórzy piłkarze już zostali pozyskani w ten sposób.
Największym wierzycielem Wisły jest miasto, któremu Wisła jest dłużna ok. 5 mln zł. Na mocy porozumienia z lipca 2018 roku, zobowiązania klubu wobec Krakowa spłaca (w ratach do 2020) Ekstraklasa SA z puli pieniędzy, które miałyby trafić na Reymonta 22 za udział w rozgrywkach. Więcej o tym TUTAJ. Jesienią - z pierwszej transzy za sezon 2018/2019 - do gminy trafi 1,8 mln zł.
Klub stara się o odblokowanie tych środków, ale miasto odrzuciło jego propozycje. Wisła najpierw zaoferowała rozłożenie długu na 25 lat, nad czym w magistracie nawet się nie pochylono. Potem klub przedstawił trzy inne warianty: pakiet reklamowy o wartości 7,4 mln zł, nabycie 15-letnich obligacji albo połączenie tych wariantów. Te propozycje stały się już przedmiotem debaty radnych i urzędników.
Trudne rozmowy z miastem
W Wiśle podkreślają, że nie oczekują umorzenia długu, lecz dogodniejszej formy jego spłaty. Odblokowanie pieniędzy z Ekstraklasy SA to dla Wisły sprawa życia i śmierci, a miastu też nie jest na rękę upadek klubu.
- Jeśli wierzyciele przyjdą natychmiast egzekwować swoje długi, to klub nie przetrwa. Nie jesteśmy w stanie tak szybko wypracować zysków, żeby to spłacić. Innych wierzycieli to może nie interesować, bo "kto pierwszy ten lepszy", choć z rynków mamy dobre sygnały - mówi Obidziński.
- W przypadku miasta strata jest podwójna, bo pojawi się problem utrzymania stadionu. Jeśli miasto zabierze nam milion jesienią i milion zimą, to będzie to taki ciężar, którego z bieżących zysków nie udźwigniemy - zwraca uwagę prezes Wisły.
Obidziński uważa, że oferta objęcia przez miasto albo spółki komunalne obligacji jest korzystna i nie jest niezgodna z prawem, jak przedstawiają to radni i urzędnicy.
Czytaj również -> Rafał Pietrzak odszedł z Wisły Kraków
- Opinie naszych prawników są pozytywne. Obligacje to nie są akcje. Miasto argumentowało, że skoro ma udziały w Cracovii, to nie może mieć udziałów w Wiśle i stąd pomysł z obligacjami. To model mutualnie korzystny, bo spłacimy zadłużenie z odsetkami - tłumaczy.
Ofiarna społeczność
Wisła przetrwała zimową burzę głównie dzięki zaangażowaniu kibiców, którzy nabywając akcje i karnety, przynieśli do klubu blisko 10 mln zł. Teraz Socios Wisła Kraków zostali drugim największym sponsorem Białej Gwiazdy - w ciągu roku przekażą jej 1,02 mln zł, a w zamian ich logo pojawiło się na froncie koszulek.
- To jest przeszło trzy procent naszego budżetu. To znacząca kwota. Patrząc nie względnie, a nominalnie, to jest to duże odciążenie z kosztów szkolenia młodzieży - mówi Obidziński.
- Doszło do diametralnej zmiany w relacjach klubu z kibicami. To jest "leap frog" - z poziomu bardzo trudnych relacji od razu przeskoczyliśmy na model zachodnioeuropejski. Ta współpraca jest precedensem w skali Polski - cieszy się prezes Wisły.
Zastój w karnetach
Na rundę wiosenną Wisła sprzedała ponad 15 tys. karnetów, bijąc rekord ekstraklasy. Teraz abonamenty nie cieszą się takim zainteresowaniem, bo kilka dni przed inauguracją sezonu klub sprzedał ich niespełna 7000. Obidziński jest jednak zadowolony z tego wyniku.
Na dobranoc aktualny stan sprzedaży karnetów! To co jutro zamieniamy "szósteczkę" z "siódemeczką"? #JaZostajęATy
— Wisła Kraków SA (@WislaKrakowSA) 15 lipca 2019
KARNETY SEZON https://t.co/ixoiiRutQn
KARNETY JESIEŃ https://t.co/InbIFj07BC pic.twitter.com/RAKCA6xLCF
- Poziom sprzedaży karnetów spełnia nasze założenia. Nie liczbowo, ale finansowo. Założeniem była sprzedaż 3750 karnetów na rundę i 3750 karnetów na sezon, a znacząca większość sprzedanych to te sezonowe, więc nie odbiegniemy od prognozy finansowej. Statystyki mówią, że są peaki w sprzedaży karnetów: to koniec miesiąca i ostatni tydzień przed startem rundy. Oba są przed nami - mówi.
Wisła może liczyć na wsparcie od kibiców, ale co z nowymi inwestorami i potencjalnymi sponsorami? Bez zastrzyku gotówki klubowi trudno będzie szybko pozbyć się zadłużenia. Przy Reymonta 22 zakładają, że bez pomocy z zewnątrz zajmie to osiem lat.
- Rozmawiamy z kilkoma podmiotami zarówno od strony sponsorskiej, jak i inwestorskiej - odpowiada Obidziński i dodaje: - Rynek oczekuje od nas tego, że pokażemy, że klub może być rentowny. Pierwszy kwartał roku ładnie to pokazał, drugi właśnie zamykamy i też wygląda to dobrze. To nas uwiarygadnia wobec rynku.
Mierzą wysoko
Miniony sezon Wisła zakończyła na 9. miejscu, spokojnie utrzymując się w ekstraklasie. W nadchodzących rozgrywkach przy Reymonta 22 mierzą znacznie wyżej. Obidzińskiego nie interesuje jedynie przetrwanie w lidze.
- Wisła jest klubem, który powinien bić się o jak najwyższe sportowe cele. Nie można stawiać celu w postaci walki o utrzymanie albo awansu do grupy mistrzowskiej. Nie - walczymy o najwyższe cele - zapowiada.
Latem Wisła straciła m.in. Marko Kolara, Mateja Palcicia, Sławomira Peszkę czy Rafała Pietrzaka, a w ich miejsce pozyskano Rafała Janickiego, Davida Niepsuja, Michała Maka i Jeana Carlosa Silvę. Liczbowo bilans transferowy się zgadza, ale w klubie mają świadomość, że potrzebne są dalsze wzmocnienia.
- Mamy budżet na transfery, ale trzeba zrozumieć rynek. To rynek podobny do turystycznego: wygrywa się na first minute i last minute. First minute się wzmocniliśmy, a teraz jesteśmy w środku "okienka" i będziemy polowali na okazje w Polsce, ligach słowiańskich i hiszpańskiej - mówi Obidziński.
Wisła zainauguruje sezon 20 lipca domowym meczem ze Śląskiem Wrocław (17:30).