Jak rozpętałem wojnę o niepodległość. Zvonimir Boban i jego legenda

Twitter / Na zdjęciu: Zvonimir Boban (P) atakujący policjanta
Twitter / Na zdjęciu: Zvonimir Boban (P) atakujący policjanta

Jest ikoną, postacią wręcz mityczną. Dla Chorwatów bohaterem narodowym, którego zachowanie wobec policjantów miało dać impuls do walk o niepodległość. Zvonimir Boban i jego legenda.

W tym artykule dowiesz się o:

Jest legendą nie tylko chorwackiego futbolu, ale legendą całego narodu. Wszystko przez jego sprzeciw ws. agresywnego zachowania serbskich policjantów wobec kibica Dinama Zagrzeb. Nie brakuje opinii, że uderzenie funkcjonariusza zapoczątkowało wojnę o niepodległość Chorwacji.

Jest także niezwykle zasłużoną postacią Milanu, do którego właśnie wrócił po 18 latach. Zvonimir Boban, nowy dyrektor działu sportowego Rossonerich, ma przywrócić klubowi dawny blask.

- Zrobię wszystko, by klub wrócił na należne mu miejsce w europejskiej piłce. Milan musi wygrywać, taka jest jego natura. Nie mogłem nie przyjąć tej propozycji - mówił po powrocie na San Siro Boban, a kibice uważają, że to największe wzmocnienie klubu w letnim oknie transferowym.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Mike Tyson wybuchł po pytaniu o Powstanie Warszawskie. "Czy wiem coś o powstaniu? Jestem niewolnikiem"

[/color]

Dla fanów z Curva Sud jest legendą, postacią wręcz pomnikową. Chociaż przecież nie był wirtuozem na miarę Roberto Baggio, nie strzelał wielu bramek, nie popisywał się technicznymi sztuczkami. Ale wokół jego osoby zawsze panowała aura, która kazała kibicom okazywać mu wielki szacunek. Dlaczego?

Wielkie zmiany w Milanie. Maldini i Boban znowu razem. Czytaj więcej--->>>

Do Mediolanu trafił w 1991 roku, już z reputacją wielkiego talentu jugosłowiańskiej (o tym później) piłki. Kosztował 8 milionów funtów. Dzisiaj drobne, wówczas kwota wręcz ogromna. Tylko transfer wspomnianego Baggio do Juventusu przeprowadzony rok wcześniej był bardziej spektakularny.

Wyróżniał się nie tylko zarostem, przez który koledzy z szatni nadali mu pseudonim "Zorro". Był na tamte czasy nowoczesnym środkowym pomocnikiem, idealnie zachowującym proporcje między obroną a atakiem. Potrafił uderzyć z dystansu, potrafił dograć ostatnie podanie, potrafił minąć rywala dryblingiem.

Jednak tak jak później fani Milanu kochali Gennaro Gattuso, tak Bobana kochali głównie za charakter. Chorwat potrafił poderwać drużynę, nie odpuszczał rywalom. Miał już wtedy reputację kogoś, kto w imię dobrej sprawy potrafi zaryzykować wszystko, nawet swoje życie.

Wojna na murawie

Wiosna 1990 roku była czasem przemian na politycznej mapie Europy. Swoje niepodległościowe dążenia wyraża coraz więcej narodów. W Jugosławii wrze - Chorwaci i Bośniacy coraz głośniej domagają się wyzwolenia, a wybuch wojny zbliża się wielkimi krokami.

Tymczasem na 13 maja zaplanowany jest mecz Dinama Zagrzeb z Crveną Zvezdą Belgrad. Na stadion Maksimira zjeżdżają się setki kibiców gości, których prowadzi słynny Zelijko Raznatovic, później znany jako Arkan, lider bojówek ("tygrysy Arkana") mających potem na swoim koncie zbrodnie wojenne.

Nacjonalistyczne nastroje po obu stronach i nienawiść wobec siebie sprawiają, że mecz jest tylko iskrą potrzebną do rozpętania ognia. Tak też się dzieje, bo spotkanie trwa zaledwie 10 minut. Nagle serbscy bojówkarze przełamują ogrodzenie i wbiegają na boisko, to samo czynią gospodarze.

Na murawie trwa bijatyka, w którą wkrótce włącza się policja. Panuje totalny chaos, nad którym nikt nie jest w stanie zapanować, a agresja osiąga maksymalny poziom. We wszystko zamieszani są także piłkarze obu drużyn, w tym Zvonimir Boban, 21-letni kapitan Dinama.

Gdy widzi policjanta bijącego jednego z chorwackich fanów, nie waha się ani chwili. Piłkarz próbuje obronić kibica, a gdy po chwili sam zostaje uderzony przez policjanta, atakuje go nogą. Wszystko rejestrują kamery wideo, a zachowanie Bobana trafia do historycznych książek.

Kopnięcie w imię niepodległości

- Krzyczałem: gdzie jest policja, gdzie policja?! Nigdzie ich nie widziałem, a Serbowie demolowali nasz stadion. Wkrótce zaczęli bić naszych kibiców. Zaryzykowałem wtedy moją karierę, a może i życie. Dla Chorwacji - tłumaczył po latach Boban, który w tej jednej chwili stał się bohaterem narodowym.

Jeśli ktoś miał to zrobić, to właśnie on. Urodzony w Imotski, skrajnie nacjonalistycznej i zamieszkałej przez Chorwatów części ówczesnej Jugosławii. Walkę o wolność miał we krwi.

Jego kopnięcie stało się dla jego rodaków symbolem odwagi i walki o niepodległość. Właśnie tak nazwał jego zachowanie "The Times": "kopem w imię niepodległości". Od tej pory Boban jest dla Chorwatów postacią wręcz mityczną, romantycznym bohaterem, którego legendy nikt i nic już nie zmieni.

Jugosłowiańska Federacja Piłkarska nie była jednak wyrozumiała i zdyskwalifikowała piłkarza na pół roku, przez co ten nie pojechał na mistrzostwa świata do Włoch. Już jednak kilka miesięcy później Boban może świętować - Chorwacja uzyskuje niepodległość, a on może rozegrać pierwszy mecz w jej barwach.

"Boban zaryzykował wtedy wszystko. To zdarzenie mogło zakończyć jego karierę" - przekonuje "The Guardian". Gdyby nie doszło do uzyskania autonomii, jugosłowiańskie władze mogły się po prostu nie zgodzić na jego powrót do futbolu. Z drugiej strony, pojawiają się opinie, że jego uderzenie było jednym z czynników, które wpłynęły na wybuch wojny na Bałkanach.

W 2011 roku stacja CNN umieściła spotkanie Dinamo-Crvena wśród pięciu meczów, które zmieniły świat.

Chwała

Wprawdzie po przybyciu do Milanu klub szybko wypożyczył go do Bari, było to jednak spowodowane limitem wystawiania obcokrajowców, jaki wówczas panował w Serie A. Już po roku Chorwat wrócił na dobre na San Siro.

Sukcesy? To mało powiedziane. Boban był podstawowym zawodnikiem ekipy Fabio Capello, która w 1994 roku ograła w finale Ligi Mistrzów Barcelonę aż 4:0, stając się jedną z najlepszych drużyn wszech czasów w Europie.

Cztery lata później, wspólnie z innymi wielkimi graczami znakomitego pokolenia chorwackiej piłki, wreszcie spełnił oczekiwania rodaków i zdobył brązowy medal mistrzostw świata, największy sukces tamtejszego futbolu do 2018 roku.

Koncert Hiszpanów w półfinale MME. Czytaj więcej--->>>

Przez 10 lat gry w barwach Rossonerich zdobył cztery mistrzostwa kraju, trzy razy sięgał po Superpuchar Włoch. Mediolan opuścił w 2001 roku, gdy do drużyny za wielkie pieniądze (43 mln euro) trafił Rui Manuel Costa i musiał grać. Po roku gry w Celcie Vigo zakończył karierę, w wieku 33 lat.

Miał już wtedy inne plany na życie. Skończył studia historyczne (temat pracy - chrześcijaństwo w czasach Imperium Rzymskiego), następnie zrobił doktorat na uniwersytecie w Zagrzebiu (literaturoznawstwo). Ulubieni autorzy? Dostojewski i Czechow.

Inne pasje? Tenis. Jego wielkim przyjacielem jest Goran Ivanisević. Gdy w 2001 roku wygrał Wimbledon, z tej okazji Boban ogolił się na łyso. Ich wspólna impreza z okazji triumfu trwała podobno znacznie dłużej niż jego finałowy mecz z Patrickiem Rafterem. Ivanisević był też gwiazdą turnieju tenisowego, który Boban zorganizował... na własnym, prywatnym korcie.

Dr Boban piszę nową pracę

50-latek zdawał w życiu egzaminy poważne i te poważniejsze. Teraz czeka go też nie lada wyzwanie - przywrócić blask Milanowi. I nowy dyrektor działu sportowego nie ma na to góry złota. Klub ma poważne problemy finansowe, przez co sam zdecydował się zrezygnować z udziału w Lidze Europy.

- Zna środowisko, zna ludzi. Zvone jest jednym z najlepiej wykształconych i mądrych ludzi, jakich zna świat piłki. To już jest jego wielka przewaga - mówi o nim Alessandro Costacurta, który przez lata dzielił z nim szatnię.

Oczywiście Boban nie będzie odbudowywał potęgi Milanu sam, a jego prawą ręką będzie Paolo Maldini, jeszcze większa legenda klubu, który kilka tygodni temu otrzymał nowe stanowisko dyrektora technicznego. I jeśli wierzyć włoskiej prasie, obaj szybko zabrali się do roboty.

Drużyna potrzebuje nowych, lepszych piłkarzy, których trzeba sprowadzić za stosunkowo niewielkie pieniądze. Do gry na San Siro ma przekonać ich historia klubu, jego marka i nadzieja na lepsze jutro. Jeśli nie zrobią tego takie postacie jak Maldini i Boban, dla Milanu nie ma już ratunku.

Źródło artykułu: