Wydawało się, że to niemożliwe. Że dla klubu jest wręcz świętością, osobą nietykalną i jego ogromnym kapitałem. Okazało się jednak po raz kolejny, że w futbolu rządzi chłodny pragmatyzm i najniższe instynkty. Nie ma miejsca na sentymenty. Tylko tak można wyjaśnić odejście z Romy Francesco Tottiego.
- To wydawało się niewyobrażalne. Miałem nadzieję, że ten dzień nigdy nie nadejdzie, ale nadszedł. Dla mnie śmierć byłaby mniej bolesna niż odejście z klubu. Ale to nie moja wina, to inni do tego doprowadzili. Po prostu jestem tutaj niechciany - wypalił na konferencji prasowej Totti, który przez ostatnie dwa lata pełnił funkcję dyrektora technicznego.
Podczas konferencji niej nie gryzł się w język, odpowiadał długo i wyczerpująco na pytania dziennikarzy. Przekonywał, że to władze klubu zmusiły go wręcz do zakończenia piłkarskiej kariery w 2017 roku. Dano mu wprawdzie nową posadę, jednak okazało się teraz, że Totti nie miał na nic wpływu.
ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Polska - Izrael. Reprezentacja znalazła optymalne ustawienie? "Grzechem jest sadzać Piątka na ławce"
- Nie miałem wpływu na wybory, nikt nie chciał słuchać mojego zdania, nikt mnie o nie nie pytał. Są w tym klubie źli ludzie, a prezydent James Pallotta im ufa. Ale ja przez dwa lata z nim nie rozmawiałem, usłyszałem tylko, że jestem dla nich ciężarem - ujawniał rozgoryczony.
Bo 42-latek mógł mieć na koncie oplucie rywala na boisku. Mógł mieć w CV przejście się po nogach piłkarza innej drużyny czy konflikty z trenerami. Ale dla rzymian jest i pozostanie Francesco Tottim, a AS Roma i miasto zawsze będzie jego miejscem.
20 lat noszenia kapitańskiej opaski, doprowadzenie Romy do ostatniego jak dotąd mistrzostwa Włoch, pozostanie w klubie mimo fantastycznych ofert z Realu Madryt i rola lidera szatni. To wszystko okazało się nic nie warte dla amerykańskich właścicieli Romy oraz Franco Baldiniego (doradca Pallotty - przyp. red.), którzy zrobili z klubu bezduszną korporację.
Pozbyli się legendy klubu, osoby, która jako pierwsza przychodzi na myśl milionom ludzi na całym świecie, gdy mówi się o Romie. Nazywany jest przez kibiców królem Rzymu i można być pewnym, że tego tytułu już nie straci. On kocha miasto, miasto kocha jego. - Nikt mi nie zabierze tych ludzi, a im nikt nie zabierze mnie - głosi Il Capitano.
Konferencja prasowa Tottiego, jak łatwo się domyślić, wzbudziła wściekłość wśród fanów Romy. Tym powoli brakuje już określeń na działania władz klubu, nawet mimo kwiecistego włoskiego języka. Pojawiają się takie słowa jak hańba, skandal i brak szacunku dla zasłużonych dla Romy osób. I czy nie mają racji?
Przecież raptem kilka tygodni wcześniej, w atmosferze skandalu, z drużyną pożegnał się inny rzymianin, Daniele De Rossi. Mnóstwo kontrowersji wzbudziło potraktowanie legendy Romy, który o tym, że jest już w drużynie niepotrzebny, miał dowiedzieć się na końcu.
"Roma nie jest firmą w amerykańskim stylu, gdzie wszystko jest możliwe. Jak można rządzić klubem, skoro nie było się w nim od 13 miesięcy?!" - atakował Pallottę dziennik "Il Messaggero".
W Rzymie panuje ogromny chaos. Można stwierdzić, że po odejściu Tottiego zapanował okres bezkrólewia. Rzekomo rządzącego klubem Pallotty nigdy nie ma na miejscu i woli on prowadzić biznesy zdalnie, o co były piłkarz też miał duże pretensje.
- Według mnie nie żyją codziennością Romy i nie wiedzą nic o tym klubie. Bycie tu na miejscu jest zupełnie czymś innym. W innym miejscu świata dociera do nich jeden procent z tego co dzieje się tutaj. Mam nadzieję, że w końcu to do nich dotrze - przekonywał Totti.
Jednak urzędując w Bostonie Pallotta właśnie zatrudnił czwartego za swojej kadencji dyrektora sportowego, którym został Gianluca Petrachi. A przecież kilka dni wcześniej nowym trenerem został Paulo Fonseca (więcej na ten temat TUTAJ). W skrócie: Rzym pozbył się swoich legend, a zatrudnił najemników.
Na dodatek klub zdecydował się odpowiedzieć Tottiemu na jego słowa z konferencji prasowej. - Klub jest bardzo rozczarowany postawą Francesco. Rola, którą mu zaoferowaliśmy, wymaga całkowitego poświęcenia i zaangażowania. Byliśmy wobec niego bardzo cierpliwi - napisano w oświadczeniu, zarzucając między słowami niekompetencję i lenistwo.
Oczywiście romaniści stoją po stronie byłego piłkarza. Ostatnie wydarzenia nie sprawiły wprawdzie znaczącego spadku liczby zakupionych karnetów na kolejny sezon, ale nie zmienia to faktu, że ze względu na sytuację z Tottim relacje na linii kibice - zarząd klubu wydają się nie do naprawienia.
Co z Tottim i De Rossim? Otóż zostawieni przez swój klub nie mogą narzekać na brak ofert. Pierwszy zdradził, że już otrzymał kilka interesujących ofert - według prasy Sampdoria Genua i Fiorentina zaproponowały mu posadę dyrektora sportowego. Z kolei De Rossi nie zamierza kończyć kariery i też pozostanie w Serie A.