Jagiellonia musi zdjąć klątwę, aby marzyć o utrzymaniu

Zazwyczaj spotkania wyjazdowe są o wiele trudniejsze od spotkań domowych. Dla piłkarzy oraz trenerów Jagiellonii Białystok wyprawy na obce stadiony kończą się źle, a nawet katastrofalnie - są prawdziwym koszmarem. Żółto-czerwoni po bardzo dobrych spotkaniach przed własną publicznością, w meczach poza Białymstokiem tracą kilkadziesiąt procent swojej wartości.

W tym artykule dowiesz się o:

Jaga nie zwyciężyła już na wyjeździe od 23 spotkań ligowych. Ostatni raz białostoczanie przywieźli komplet punktów w poprzednim sezonie z Chorzowa, gdzie 1 grudnia 2007 roku pokonali na Stadionie Śląskim Polonię Bytom. Nie było to jednak prawdziwe wyjazdowe zwycięstwo żółto-czerwonych, bowiem oba zespoły grały na "neutralnym" terenie (oficjalnie gospodarzem była Polonia, jednak miała problemy z otrzymaniem licencji, więc musiała grać poza Bytomiem). Ciężko doszukać się w czym tkwi problem. Dlaczego Jagiellończycy na terenie rywala są chłopcami do bicia?

W przeciągu dwóch minionych sezonów w ekstraklasie Jagiellonia wygrała zaledwie dwukrotnie (w 2008/09 ani razu)! Oprócz zwycięstwa ze wspomnianą już Polonią Bytom Jagiellonii udało się wygrać w Wodzisławiu Śląskim z miejscową Odrą 3:1. Słowa zawodników, przed każdą podróżą poza stolicę Podlasia, o przełamaniu można między bajki wkładać. Zamiary przełamania się towarzyszą zawsze, gdy żółto-czerwoni opuszczają Białystok. Nieważne czy jadą nad morze, do Polski centralnej, czy na Śląsk - zawsze tracą punkty.

Zazwyczaj na brak wyjazdowych zwycięstw składa się wiele czynników. Z jednej strony jest presja mediów i kibiców, z drugiej postawa piłkarzy - zawodnicy łatwo tracą piłkę w środku pola, czy też przed własną "szesnastką", co prowadzić może do straty gola. Innym czynnikiem są bezmyślne zachowania graczy w trakcie spotkania, które doprowadzają na przykład po czerwonych kartkach do osłabienia drużyny. Czasami brak wygranych na obcym boisku to typowy piłkarski pech, a innym razem sędzia swoimi decyzjami wpływa na końcowy rezultat.

Gdy cofniemy się w czasie do sezonu 2001/02, podczas którego żółto-czerwoni grali w drugiej lidze, to okaże się także, że zmorą Jagiellończyków były wyjazdy. Licznik wygranych spotkań wyjazdowych wynosił wtedy jeden. Takie wyniki nie mogły wpłynąć dobrze na końcowe miejsce w tabeli. Jagiellonia spadła z zaplecza ekstraklasy. Szybko na nie jednak wróciła. Po rocznej banicji na trzecioligowych boiskach białostoczanie awansowali do drugiej ligi i... w sezonie 2003/04 byli jednym z trzech zespołów, które nie wygrały ani razu spotkania wyjazdowego! Na szczęście udało się im uchronić przed barażami o utrzymanie, w głównej mierze dzięki dobrym wynikom na własnym stadionie.

W XXI wieku w czterech sezonach (na osiem) Jagiellonia miała niesłychane problemy z wyprawami poza stolicę Podlasia. W następnym musi już wziąć się w garść, bo aby odrobić z nawiązką dziesięć ujemnych punktów i zapewnić sobie po raz czwarty z rzędu byt w ekstraklasie Jagiellończycy muszą nauczyć się wygrywać na terenach rywali. Bez tego ciężko będzie myśleć o szczęśliwym zakończeniu ligi...

Komentarze (0)