Ewa Pajor zrobiła w Niemczech furorę. Nadali jej przydomek. "To od Lewandowskiego"

Getty Images /  Thomas Eisenhuth / Na zdjęciu: Ewa Pajor
Getty Images / Thomas Eisenhuth / Na zdjęciu: Ewa Pajor

- Czasami wołają na mnie "Goalski" - zdradziła Ewa Pajor w programie Dzień Dobry TVN. Mistrzyni i królowa strzelczyń Bundesligi podczas wizyty w studiu założyła "siatkę" prowadzącemu program Marcinowi Mellerowi.

To był sezon życia Ewy Pajor. 22-latka wywalczyła z VfL Wolfsburg podwójną koronę - mistrzostwo Bundesligi oraz Puchar Niemiec. Została także królową strzelczyń Bundesligi. W 19 spotkaniach zdobyła 24 gole (więcej TUTAJ>>). Średnio pokonywała bramkarkę rywalek co 58 minut.

Polka dorobiła się już w Niemczech pseudonimu. - Czasami wołają na mnie "Goalski". Od Lewandowskiego - wyjaśniła w programie Dzień Dobry TVN. To połączenie słów "Goal" i "Lewandowski" (z kolei polski napastnik Bayernu Monachium miał podobny przydomek - "Lewangoalski"). - Koleżanki z drużyny mówią też do mnie "Dobrze". Bo to jedyne słowo po polsku, którego ich nauczyłam - dodała.
- W Niemczech piłka nożna kobiet jest bardzo popularna, można powiedzieć, że jest o nas głośno. Wolfsburg to jeden z najlepszych klubów na świecie. Jestem w nim cztery lata, czuję się tam bardzo dobrze, nie myślę o odejściu - mówiła Ewa Pajor.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Liverpool - Tottenham. Kto wygra Ligę Mistrzów? Głosy ekspertek podzielone

Podczas wizyty w studiu TVN reprezentantka Polski pokazała, że strzelanie goli przychodzi jej z łatwością. Prowadzący program Marcin Meller stanął w malutkiej bramce, ale Pajor i tak znalazła na niego sposób. Założyła mu "siatkę". - Obojętnie jak się strzeli, najważniejsze, żeby piłka wylądował w siatce - uśmiechnęła się napastniczka klubu z Wolfsburga.

Pajor opowiadała także o swoich początkach z piłką nożną. Pierwsze doświadczenie było bardzo bolesne. - Pamiętam, jak mała dziewczynka, w wieku ok. 8 lat, na zajęciach świetlicowych chciała zagrać w piłkę, co wtedy było wyjątkowe. Otrzymała potężny strzał od kolegi starszego o sześć lat. Prosto w buzię. Uniosło ją na kilka centymetrów. Wyprowadziłem ją z hali, myśląc o najgorszym, że po prostu już nie będzie chciała w życiu znać piłki. Otarła łzy i powiedziała, że chce wrócić na boisko - wspominał Piotr Kozłowski, nauczyciel w-f i pierwszy trener Ewy Pajor.

- Pamiętam ten strzał do dziś. Otrząsnęłam się i dalej grałam w piłkę. Nie oddałam starszemu koledze, bo chyba się go bałam - przyznała królowa strzelczyń Bundesligi.

Z rodzinnego Pęgowa - wsi w województwie łódzkim - wyjechała w wieku 13 lat do Konina. Zamieszkała wraz z siostrą w internacie, grała w piłkę w tamtejszym Medyku. Jest wdzięczna rodzicom, że wspierali ją w walce o marzenia. - Z początku się obawiałem. Dziewczyna w piłkę nożną? Aż strach. Jak piłka uderzy, może zrobić krzywdę. Teraz jestem zadowolony i dumny, że taka gwiazda z naszej wsi wyrosła - powiedział ojciec piłkarki Janusz Pajor.

Ewa Pajor przyznała, że nie lubi, gdy mówią na nią "Messi w spódnicy". Powód jest prozaiczny. Woli wzorować się na Cristiano Ronaldo. - Od kiedy pamiętam, zawsze Ronaldo był pierwszym, którego obserwowałam. Ma szybkość, strzał, drybling - wszystko to, co lubię - podkreśliła w DDTVN najlepsza polska piłkarka.

Zobacz także: Mecz Cristiano Ronaldo na żywo. Ewa Pajor spełniła swoje marzenie

Komentarze (0)