Genoa CFC gra o życie. Były klub Krzysztofa Piątka o krok od katastrofy

Getty Images / Na zdjęciu: Rozpacz piłkarzy Genoa CFC
Getty Images / Na zdjęciu: Rozpacz piłkarzy Genoa CFC

Najstarszy włoski klub jest blisko katastrofy, bo tym byłby dla Genoa CFC spadek do Serie B. W ekipie Rossoblu panuje ogromne zamieszanie i być może niedawne strzeleckie popisy Krzysztofa Piątka okażą się zbędne.

Trzech trenerów w trakcie jednego sezonu, protesty kibiców, planowana sprzedaż klubu i możliwy spadek z Serie A - ostatnie miesiące to prawdziwa próba nerwów dla kibiców Genoa CFC. Najstarszy włoski klub stanął na krawędzi katastrofy i w dwóch ostatnich ligowych kolejkach będzie walczył o życie, bo tylko te zapewni dalszy pobyt w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Fatalna sytuacja w Genui nie trwa od tygodni, ale tak naprawdę od jesieni ubiegłego roku. Tylko pierwsze kolejki sezonu dawały nadzieję, że drużyna z Ligurii bez problemu utrzyma się w Serie A. Wszystko z powodu Krzysztofa Piątka, który był i nadal jest objawieniem obecnych rozgrywek.

Polski napastnik, który trafił do klubu latem z Cracovii, bardzo szybko zdobył serca kibiców. Wszystko dzięki znakomitej skuteczności - Piątek strzelał gole jak na zawołanie a jego trafienia zapewniały Genoi bardzo ważne punkty. Tak było przynajmniej do końca września - w pierwszych siedmiu kolejkach ekipa prowadzona przez Davide Ballardiniego wygrała aż cztery mecze.

ZOBACZ WIDEO Co się dzieje z Krzysztofem Piątkiem? "Pięć meczów bez gola może przydarzyć się każdemu"



Piłkarz wyrzucony z treningu Interu Mediolan. Czytaj więcej--->>>

Gdy jednak Genoa przegrała u siebie z Parmą, prezydent Enrico Preziosi udowodnił po raz kolejny, że szybciej działa, niż myśli. Zwolnił Ballardiniego a w jego miejsce zatrudnił, po raz trzeci w przeciągu trzech lat (!) Ivan Juricia. Tego samego, którego zastąpił wcześniej Ballardini. Zmiana trenera przyniosła fatalne skutki.

W kolejnych dziewięciu kolejkach Genoa nie wygrała ani razu, choć potrafiła odebrać punkty Juventusowi w Turynie (1:1). Kolejne porażki musiały spowodować kolejną zmianę na ławce. W grudniu podziękowano Juriciowi (po raz kolejny) i zatrudniono Cesare Prandellego.

Były selekcjoner reprezentacji Włoch nie miał łatwego początku. Już po kilku tygodniach musiał się zmierzyć z odejściem największej gwiazdy drużyny i najlepszego strzelca - w styczniu Krzysztof Piątek trafił do Milanu za 35 milionów euro.

- Sprzedaż Piątka była początkiem ogromnych problemów - przekonuje w rozmowie z WP SportoweFakty Pietro Lazzerini, dziennikarz zajmujący się na co dzień klubem z Ligurii w znanym włoskim serwisie tuttomercatoweb.com. W jego miejsce klub sprowadził z Realu Betis Antonio Sanabrię.

I choć Paragwajczyk miał świetne wejście i po trzech golach w czterech pierwszych spotkaniach niektórzy przekonywali, że znaleziono nowego Piątka, wkrótce czar prysł. Licznik Sanabrii się zatrzymał a Genoa straciła moc w ofensywie. - Drużyna nie potrafiła zareagować na odejście Piątka, a wybór z Sanabrią okazał się niewypałem - dodaje Lazzerini.

Światełkiem w tunelu był 17 marca, gdy ekipa Prandellego niespodziewanie pokonała Juventus (2:0). To było jednak ostatnie zwycięstwo drużyny w obecnym sezonie - w kolejnych ośmiu kolejkach Genoa przegrała aż pięć razy. Remisy z Napoli i Romą (1:1) okazały się bezwartościowe bez zwycięstw nad drużynami z drugiej połowy tabeli.

W efekcie Genoa spadła na 17., ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli Serie A i ma tylko jeden punkt przewagi nad Empoli. W sobotę czeka ją niezwykle istotne spotkanie na własnym boisku z Cagliari. - To będzie decydujący mecz w kontekście utrzymania zespołu w Serie A. Cagliari jest już pewne utrzymania, a Genoa zagra u siebie. Muszą dać z siebie 110 procent i oddalić strach przed spadkiem - mówi nasz rozmówca.

- Jeśli nie uda się wygrać, sytuacja bardzo się skomplikuje. Tym bardziej, że Empoli spisuje się ostatnio lepiej i wygrało dwa ostatnie spotkania - dodaje. Rywale byłej drużyny Piątka zagrają na własnym boisku z Torino.

Aby wygrać z Cagliari i przybliżyć się do utrzymania w Serie A, przede wszystkim gospodarze muszą poprawić się w ofensywie. Najlepiej o marazmie w ataku Genoi świadczy fakt, że najlepszymi strzelcami są Christian Kouame i Goran Pandev. Obaj mają strzelone po... cztery gole.

Media: duża podwyżka dla Piotra Zielińskiego. Czytaj więcej--->>>

Przed sobotnim meczem w Genui zapanowała wielka mobilizacja. Na trybunach ma zjawić się komplet widzów, co będzie wyjątkowym wydarzeniem. Od dawna fani są bowiem skonfliktowani z prezydentem Preziosim. W decydującej fazie sezonu urazy idą jednak na bok.

- Sytuacja w mieście jest bardzo gorąca. Preziosi to człowiek, któremu bardziej zależy na osobistych korzyściach, niż na sportowych sukcesach - mówi Lazzerini. Kilka dni temu prezydent Genoi zapowiedział, po wielu miesiącach spekulacji, że stara się o sprzedaż klubu. Według włoskiej prasy ma już trzy zainteresowanych kupców.

Co sprzedaż udziałów oznacza dla przyszłości klubu? Według włoskiego dziennikarza wszystko zależy od tego, kto zostanie nowym właścicielem. - Aby usprawnić sytuację klubu i polepszyć relacje z kibicami, musiałby tutaj trafić pasjonat z dużymi pieniędzmi. To moim zdaniem jedyna szansa.

- Przecież Serie A nie jest już tak atrakcyjna jak kilkanaście lat temu. Wielkie firmy wolą inwestować w Anglii, Hiszpanii czy Niemczech. Ryzyko, że nic się nie zmieni, jest duże - przekonuje Lazzerini.

Kluczowe będzie jednak utrzymanie w Serie A. Trudno spodziewać się przejęcia klubu przez bogatych i poważnych inwestorów w przypadku spadku do Serie B. Wówczas najbliższa przyszłość Genoa CFC stanie pod znakiem zapytania.

Źródło artykułu: