Polski piłkarz wie, co to znaczy odpaść z pucharów jeszcze w środku lata, ale zna również smak zwycięstwa w tych rozgrywkach. Do tej pory Puchar UEFA/Ligę Europy wygrało pięciu zawodników z naszego kraju: Andrzej Buncol, Tomasz Rząsa, Mariusz Lewandowski, Ebi Smolarek i Grzegorz Krychowiak.
Krychowiak zrobił to jako ostatni i to dwukrotnie (2015 i 2016 rok). Był kluczowym piłkarzem Sevilli, ulubieńcem kibiców i zmorą napastników rywali. Potrafił wślizgiem odebrać piłkę Leo Messiemu i ją jeszcze wyprowadzić. Grał w pierwszym składzie od początku do końca w dwóch finałach: z Dnipro Dniepropietrowsk i Liverpoolem. Sevilla z ukraińskim klubem mierzyła się na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie Krychowiak strzelił gola na 1:1, a Hiszpanie wygrali 3:2.
Rok później Sevilla obroniła tytuł w spotkaniu z Liverpoolem (3:1), ale dla naszego zawodnika to już prehistoria. Krychowiak już nigdy nie był w tak wysokiej formie, niedawno dziennikarze "Le Parisien" wybrali go jedną z największych pomyłek transferowych w historii PSG, do którego Polak przenosił się z hiszpańskiej drużyny. Obecnie Krychowiak odbudowuje swoją karierę po kilku latach różnych perypetii, od początku sezonu gra w Lokomotiwie Moskwa.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Cudowny sezon Piątka. "Milan bardzo szybko uzależnił się od naszego napastnika"
Świętowanie było mocne
Mariusz Lewandowski po triumfie w Pucharze UEFA był zawodnikiem Szachtara Donieck jeszcze przez rok, zdobył mistrzostwo Ukrainy i odszedł do Sewastopolu. Ale fety po ograniu w finale z Werderem Brema nie zapomni. To było zwieńczenie budowy zespołu na europejskie salony, Szachtar na Ukrainie kolekcjonował puchary, ale na arenie międzynarodowej jeszcze się nie liczył. Do 2009 roku.
Dlatego wieczorna zabawa po ograniu Werderu przeciągnęła się do kilku dni i Szachtar przegrał ostatnie w sezonie spotkanie finału Pucharu Ukrainy z Worskła Połtawa (0:1). Dla właściciela klubu Rinata Achmietowa nie miało to jednak większego znaczenia, dla jego klubu był to pierwszy w historii europejski puchar.
Cały mecz w finałach tych rozgrywek rozegrali Krychowiak, Lewandowski ale też Tomasz Rząsa. Z Feyenoordem w sezonie 2001-02 ograł Borussię Dortmund 3:2 w meczu rozgrywanym na stadionie De Kuip w Rotterdamie. Fety jednak nie było, ponieważ dwa dni przed spotkaniem zamordowano popularnego w Holandii polityka Pima Fortuyna. Był pomysł, by mecz przełożyć o kilka miesięcy i rozegrać go po mistrzostwach świata w Korei i Japonii, ale ostatecznie odbył się w terminie.
W kadrze Feyenoordu zabrakło Ebiego Smolarka, polski napastnik leczył wtedy kontuzję i jednocześnie odbywał karę zawieszenia. W jego organizmie wykryto cannabinol, czyli substancję występującą w haszyszu i marihuanie i Smolarek został zawieszony na pół roku. Wygranie Pucharu UEFA było bardziej sukcesem Rząsy, obrońca w drodze do finału opuścił tylko jedno spotkanie. Smolarek w tamtej edycji zagrał w pięciu meczach, głównie był rezerwowym.
Krychowiak jak Beckham. Znalazł się na liście największych pomyłek PSG
W kolejnym roku Rząsa nie był już kluczowym zawodnikiem drużyny, sezon później odszedł do Partizana Belgrad, natomiast Smolarek najlepsze lata kariery spędził później w Borussii Dortmund.
Puchar UEFA do dziś jest największym europejskim sukcesem w historii Bayeru Leverkusen. Niemiecki zespół, w którym występował Andrzej Buncol, zdobyty go w sezonie 1987-88. Ta drużyna dokonała wówczas cudu, w finale rozgrywano jeszcze dwa spotkania i w pierwszym Bayer przegrał 0:3. W rewanżowym pojedynku na własnym boisku z Espanyolem Barcelona drużyna Polaka doprowadziła jednak do odrobienia strat i wygrała w serii rzutów karnych. Przy golu na 3:0 asystę miał Buncol.
Polacy bronią honoru
Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński to ostatni Polacy w europejskich pucharach w tym sezonie. Z Ligi Mistrzów odpadł w środę Wojciech Szczęsny z Juventusem, o wygraną w Lidze Europy gra jeszcze SSC Napoli, choć włoski klub ma trudne zadanie: pierwszy ćwierćfinałowy mecz przegrał 0:2. W czwartek Milik i Zieliński mają grać w pierwszym składzie.
Dla Napoli rozgrywki Ligi Europy mogą uratować sezon. Drużyna nie ma szans na mistrzostwo Włoch, odpadła z krajowego pucharu, a wcześniej z grupy Ligi Mistrzów. Włosi od pięciu lat nie wygrali żadnego trofeum. - Nie lekceważymy tych rozgrywek. Są trochę niedoceniane, ale chcemy zajść w nich jak najwyżej - mówił nam Milik.
Zawodnicy Napoli muszą strzelić dwa gole i nie stracić żadnego, by doprowadzić do dogrywki. To trudne zadanie, ale gospodarze zachowali przynajmniej jakiekolwiek szanse na awans, w Londynie spokojnie mogli przegrać różnicą kilku goli więcej. Albo i przyjechać do Neapolu z jedną zdobytą bramką - najlepszą szansę zmarnował jednak Piotr Zieliński. W czwartek od gry polskich piłkarzy znów będzie zależało bardzo dużo. Początek spotkania o godzinie 21.
Liga Europy 2019. Napoli - Arsenal. Carlo Ancelotti postawi na dwóch napastników
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)