Rivaldo - najbardziej niedoceniony piłkarz. Ze skrajnej biedy do mistrza świata

Getty Images / John Marsh - EMPICS  / Rivaldo odbierający Złotą Piłkę w 1999 roku.
Getty Images / John Marsh - EMPICS / Rivaldo odbierający Złotą Piłkę w 1999 roku.

Z powodu niedożywienia stracił zęby i cierpiał na krzywicę nóg. Wierzył w niego tylko ojciec, który zmarł tragicznie, gdy Rivaldo był nastolatkiem. Mimo to - Brazylijczyk obchodzący w piątek 47. urodziny, został najlepszym piłkarzem globu.

- Nie miałem możliwości nauki tak jak inne dzieciaki. Moja rodzina była bardzo biedna. Sprzedawałem na plaży lizaki, soki - mówił Rivaldo o dzieciństwie. Urodził się w faweli (dzielnica nędzy - przyp. red.) na północnym wybrzeżu Brazylii.

Rivaldo miał dwóch starszych braci i dwie młodsze siostry. Z powodu niedoboru witamin w dzieciństwie do dziś ma charakterystyczne, nienaturalne wykrzywione nogi i sztuczną szczękę. - Każdy, kto nie doświadczył życia takiego jak ja, nie będzie w stanie tego zrozumieć - tłumaczy.

Wielka tragedia w rodzinie
Największy wpływ na jego wczesną karierę miał ojciec Romildo. To on zdawał sobie sprawę, że rodzina wyjdzie z biedy, tylko jeśli jeden z jego trzech synów zostanie profesjonalnym piłkarzem. Dlatego mały Rivaldo, gdy turyści opuszczali plażę i nie musiał już sprzedawać lizaków i soków, brał piłkę i robił to, co kochał najbardziej. Żonglował.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Lechia kolejny raz zawiedzie w końcówce sezonu? "Wydaje mi się, że są mądrzejsi niż dwa, trzy lata temu"

Ojciec, tak naprawdę jedyny żywiciel siedmiosobowej rodziny, zmarł w tragicznym wypadku, gdy Rivaldo miał 16 lat. To był wielki cios dla Brazylijczyka. Na miesiąc porzucił futbol. - Nie możesz się teraz poddać. Musisz sprawić, aby ziściło się marzenie ojca - przypomniała mu matka.

W końcu wznowił treningi. Na stadion swojego pierwszego klubu, Paulistano, musiał codziennie chodzić po 15 km w jedną stronę. Na bilet autobusowy nie było go stać. Zarówno tam, jak w dwóch kolejnych klubach, nie widzieli w nim piłkarza na miarę przyszłej gwiazdy. - Kiedy grałem w Santa Cruz albo Mogi Mirim, powiedzieli mi, że nie jestem tym najlepszym. Nikt we mnie nie wierzył. Mówili, że inni będą wielkimi gwiazdami - tłumaczył. Siedem lat później został najlepszym graczem globu.

Najpiękniejszy hat-trick w historii futbolu

Jego pierwszym europejskim klubem było Deportivo La Coruna. Już po pierwszym sezonie (1996/97) za 26 mln dolarów trafił jednak do FC Barcelona. To właśnie w jej barwach, w 1999 r., po zdobyciu drugiego z rzędu mistrzostwa Hiszpanii, dostał Złotą Piłkę. - Wcześniej nie miałem co jeść, żyłem w bardzo biednej rodzinie, ale zostałem najlepszym graczem świata - mówił po odebraniu nagrody.

Niemedialny, cichy, bez cech typowego brazylijskiego idola. Na boisku czynił jednak cuda. Potrafił kapitalnie przymierzyć z dystansu. Słynął z efektownych dryblingów i lobów nad bramkarzem, a także goli po strzałach z przewrotki. Czarował szczególnie z piłką przy lewej nodze.

Czytaj teżGra o tron w Anglii. Nie Jon Snow, tylko Marcelo Bielsa jest królem północy

W sezonie 2000/2001 zanotował jeden z najlepszych występów w karierze i może najbardziej spektakularny w historii sportu. Portale "FourFourtTwo" i "The Guardian" jego hat-tricka z meczu z Valencią uznały za "najlepszego w historii". To było ostatnie spotkanie w sezonie. Zespoły walczyły o czwarte miejsce, które zapewniło grę w el. do Ligi Mistrzów. Valencia potrzebowała minimum remisu, Barca musiała wygrać. I wygrała. 3:2 po nieprawdopodobnych bramkach Rivaldo.

Brazylijczyk zaczął od perfekcyjnego strzału z rzutu wolnego. Tuż po przerwie dołożył drugiego gola po uderzeniu z dystansu. Z prawie 30. metrów huknął tuż nad murawą obok bezradnego Santiago Canizaresa. Na każdego z tych pięknych goli odpowiadał jednak Ruben Baraja. Decydujące trafienie padło w 89. minucie. Rivaldo na linii pola karnego przyjął piłkę na klatkę i po przewrotce umieścił piłkę tuż przy słupku. Dzięki temu występowi FC Barcelona zagrała w Lidze Mistrzów. W el. wyeliminowała Wisłę Kraków i ostatecznie doszła do półfinału rozgrywek.

Skrót z meczu FC Barcelona - Valencia z sezonu 2000/2001:

Brzydkie kaczątko brazylijskiej piłki

W Europie potrafił zachwycić wielkimi meczami. Z kolei w Brazylii uważano, że Rivaldo daje więcej Barcelonie niż reprezentacji. Jeszcze zanim trafił do Katalonii, kibice i media dosłownie uwzięły się na niego. Na igrzyskach olimpijskich w 1996 r., w półfinale przeciwko Nigerii, stracił piłkę tuż po wejściu na boisko, a rywale zdobyli bramkę na 2:3. Pod koniec meczu wyrównali, a w dogrywce zdobyli gola na wagę finału. Kozłem ofiarnym został Rivaldo. W meczu o brąz już nie zagrał. - Brazylijscy fani nigdy nie zapomnieli mu tego kluczowego błędu - czytamy w "The Guardian".

Czytaj też: Lotto Ekstraklasa. Cracovia ściga piłkarza za sprzedanie meczu. To sytuacja bez precedensu w polskiej piłce

Nawet w kwalifikacjach do MŚ 2002, w których był najlepszym strzelcem, nie był tolerowany przez kibiców. "Odejdź Rivaldo, jesteś bezużyteczny" - krzyczano z trybun podczas eliminacyjnego meczu z Kolumbią. W pewnym momencie nawet rodzina zawodnika dostawała groźby, a jego samochód został zdewastowany. - To było zbyt mocne. To wykraczało poza gwizdy. Wyzywali mnie. Muszę przemyśleć swoją przyszłość w kadrze narodowej - mówił tuż po meczu.

W kadrze ostatecznie został. Dwa lata później zgarnął tytuł mistrza świata. Rivaldo był jedną z gwiazd turnieju. Zdobył 5 goli (wicelider strzelców za rodakiem Ronaldo) i trafił do najlepszej jedenastki. Selekcjoner Luiz Felipe Scolari to jego uznał za gracza całych mistrzostw. Tak naprawdę tylko on.

Jedna z piękniejszych bramek na MŚ 2002:

Inni zapamiętali go głównie jako "oszusta". W końcówce grupowego spotkania z Turcją Rivaldo czekał w narożniku boiska na wykonanie rzutu rożnego. Hakan Unsal podał mu tak piłkę, że ta trafiła w jego kolano. Brazylijczyk padł jak rażony na murawę, trzymając się za twarz. Sędzia pokazał Turkowi czerwoną kartkę.

Później FIFA za "symulkę" ukarała Brazylijczyka grzywną. Sam Rivaldo przyznał się, że udawał. - Przeprosiłem go, ale taka jest piłka - mówił. Kibicom, nawet w Brazylii, taka postawa się jednak nie spodobała. Sytuację określano jako najbardziej żałosną w historii piłki. "Był brzydkim kaczątkiem kadry narodowej, podczas gdy Ronaldo był złotym chłopcem, bohaterem i ikoną" - czytamy w magazynie "These Football Times".

Sytuacja z meczu z Turcją:

Zbyt spokojny jak na idola

Obchodzący 19 kwietnia 47. urodziny Rivaldo uważany jest za jednego z najbardziej niedocenianych piłkarzy w historii. Kibice nie otaczali go takim kultem jak Romario, Ronaldo czy Ronaldinho. Unikał mediów, a każdą wolną chwilę spędzał z rodziną. - Mężczyzna bez rodziny nie ma nic z życia - powtarzał.

"The Guardian" nazywa go "piłkarzem najtrudniejszym do zatrzymania od czasów Diego Maradony". Brazylijczyk rzeczywiście miał nieprawdopodobne umiejętności piłkarskie, ale poza boiskiem brakowało mu charyzmy, by stać się jednym z czczonych piłkarskich geniuszy. "Nigdy nie wygrałby konkursu popularności" - pisze "These Football Times".

Rivaldo w czasie gry w Barcelonie był w szczycie formy, do której już nigdy się nie zbliżył. Później z AC Milan sięgnął jeszcze po Ligę Mistrzów, ale prezentował się tak słabo, że w finale nie zagrał. Na koniec kariery zwiedził jeszcze sporo świata - grał w Grecji, Turcji, Uzbekistanie, a nawet Angoli. Jego zakończenie kariery nie było spektakularne. Było rodzinne.

Czytaj też14-latek z Borussii już zarobił milion. Innych też nazywali "cudownymi dziećmi". Karier nie zrobili

Z futbolem pożegnał się w jednym z jego pierwszych klubów - Mogi Mirim, którego był prezydentem i czynnym piłkarzem. Grać zakończył w wieku 43 lat. Stadion nazwał na cześć swojego ojca Rimaldo, a w ostatnich meczach grał u boku syna Rivaldinho.

Po karierze Rivaldo również unika mediów. Jest o nim głośno głównie za sprawą akcji charytatywnych. Czas spędza z rodziną, a ostatnio często widziany jest w Rumunii, ponieważ jego syn aktualnie stara się podbić tamtejszą ligę z zespołem Viitorul Constanta.

Źródło artykułu: