Wygrana Liga Mistrzów, Klubowe Mistrzostwo Świata, Superpuchar Europy, siedem mistrzostw Niemiec, cztery puchary i pięć Superpucharów Niemiec - to dotychczasowy dorobek Arjena Robbena w Bayernie Monachium. Dorobek imponujący, mozolnie "wykręcany" od 2009 roku. Latem 2019 roku, czyli w momencie, gdy Holender będzie się żegnał z Saebener Strasse, stuknie mu równo dziesięć lat związku z bawarską ekipą. Wielka to przykrość, że ostatnia prosta naznaczona jest takim cierpieniem.
Czytaj także: Dziennikarz ESPN pod wrażeniem polskich napastników. "Macie najlepszy atak na świecie"
W Bayernie rozpoczęła się kadrowa rewolucja. Władze klubu - Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge wielokrotnie przyznawali, że zaczęto już przebudowywać zespół. Dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić zdradził między innymi, że nie zostaną przedłużone umowy z Arjenem Robbenem i Franckiem Ribery'm. Patrząc na to, w jakim są stanie fizycznym (szczególnie Holender) nie ma się co dziwić. Robben w sezonie 2018-19 stracił już przez kontuzje 18 meczów Bayernu. Łącznie poza obiegiem pozostawał 116 dni. I gdy wszyscy myśleli, że będzie do dyspozycji trenera w kluczowym momencie sezonu, ten znów się rozsypał.
- Arjen Robben doznał we wtorek kontuzji łydki i znów wypada nam ze składu. Jego występ w meczu z Liverpoolem jest wykluczony - powiedział Niko Kovac. W najbliższą środę (13 marca) Bayern czeka jeden z najważniejszych meczów sezonu. Zmierzy się przed własną publicznością z Liverpoolem. Stawka: awans co ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Po pierwszym meczu na Wyspach, zakończonym bezbramkowym remisem, szanse na awans mistrzów Niemiec są wyższe, niż zakładano tuż po losowaniu. O przedostanie się na kolejny szczebel pucharowej drabinki trzeba się więc będzie bić między innymi bez Kingsleya Comana oraz wspomnianego Robbena.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Kto w ataku reprezentacji? "Jeśli Jerzy Brzęczek nie śpi, to mu z tym dobrze"
Pytanie brzmi teraz: co dalej z karierą Holendra? W ostatnich tygodniach wielokrotnie można było natrafić na transferowe plotki. Że zainteresowany jest nim Inter Mediolan, że zawodnik nie wyklucza powrotu do Holandii. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, że jakikolwiek klub z wyższej półki zdecyduje się na podpisanie kontraktu z gościem, którego odporność na kontuzje przypomina w ostatnich tygodniach porcelanową filiżankę. Nikt więc nie będzie mógł się dziwić, jeśli Robben powoli będzie musiał myśleć o końcu poważnej kariery. Nawet mimo faktu, że 35-latek zapowiadał kilkakrotnie, że grania kończyć nie chce.
W Polsce postać to wyjątkowo kontrowersyjna, bo przecież był taki moment, gdy biało-czerwoni kibice nienawidzili Holendra za specyficzny rodzaj "współpracy" na boisku z Robertem Lewandowskim. Robben wielokrotnie zamiast podawać lepiej ustawionemu na murawie napastnikowi z Polski, sam decydował się kończyć akcje, co często kończyło się niecelnymi strzałami bądź stratami.
Czytaj także: Liga Europy. Napoli - Salzburg. Świetne oceny Milika. "Był najlepszy"
- Fakt, kilka razy Robben mógł się lepiej zachować, ale wiadomo, że taki jest jego styl - mówił o Holendrze po jednym z meczów Bayernu o polski napastnik. - Czasami, nie ma się co oszukiwać, pomaga nam swoimi indywidualnymi akcjami, więc można mu wybaczyć, gdy nie podaje - dodawał "Lewy. Tyle tylko, że podobnych zgrzytów i nieporozumień było w przeszłości całe mnóstwo. Zresztą, nie tylko z Lewandowskim u boku. Taki typ, taki styl.
Nie przeszkodziło to jednak Holendrowi (a może pomogło?) w osiągnięciu wielu sukcesów na arenie międzynarodowej. Te z klubem wymienione już były na początku. A warto przecież przypomnieć, że Robben był częścią zespołu narodowego Holandii, który dwa razy z rzędu robił furorę na mistrzostwach świata. W 2010 był o krok od zdobycia złota (w wielkim finale przegrali po zaciętym boju z Hiszpanią), z kolei cztery lata później zajęli trzecie miejsce. Piłkarska gwiazda Robbena powoli spada. Gdy zniknie całkowicie, skończy się pewna epoka.