Pierwszym z pacjentów Milan Lab był Clarence Seedorf. Ośrodek powstał w 2002 roku, a Holender w lato podpisał kontrakt z nowym zespołem. Nowy pomocnik musiał wyjechać 50 km za miasto, bo dopiero tam znajduje się Milan Lab. Ale wystarczył jeden dzień, by piłkarz raz na zawsze pożegnał się z bólem pachwiny. Pomogło wyrwanie... zęba mądrości. - To nie jest akceptowane w medycynie opartej na dowodach, ale nie obchodzi mnie to. Przeprowadziliśmy milion testów. Nasi matematycy i inżynierowie opracowali formułę, która jest wysoce skuteczna w przewidywaniu urazów piłkarzy - mówił Jean Pierre Meersseman, belgijski kręgarz, który był w Milan Lab od samego początku cytowany przez The Guardian.
- Wiek nie istnieje. Liczy się tylko to, czy jesteś fizycznie i mentalnie gotowy do gry. Nie ma znaczenia, czy masz 21 czy 41 lat - opowiada Meersseman. W Mediolanie zaczęli nawet słynąć z wydłużania karier doświadczonych graczy. W całych Włoszech żartowali, że Milan konserwuje swoich najlepszych zawodników. W finale Ligi Mistrzów w 2007 roku, kiedy Rossoneri pomścili Liverpool i wygrali 2:1, tylko trzech piłkarzy miało mniej niż 30 lat. O wygranej przesądzili weterani z 38-letnim Paolo Maldinim na czele. Obrońca został najstarszym zawodnikiem, który zagrał w finale europejskich rozgrywek.
W Milan Lab mają obsesję na punkcie zdrowia piłkarzy. Ogromną wagę przywiązuje się do badań i wszystkich liczb, jakie systemy opracują po godzinach obliczeń i programowania. - Nadzorowałem to, ale cała ta praca to dzieło matematyków i inżynierów - przyznaje Meersseman. W tym celu klub nawiązał nawet współpracę z Microsoftem, który dostarczał odpowiednie oprogramowanie. Przez to Rossoneri mogli ze spokojną głową kontraktować nowych doświadczonych piłkarzy i mieć lepszy ogląd na zdrowie całej kadry.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Piątek w AC Milanie. "Jeszcze rok temu grał na bocznym boisku w Mielcu"
Jednym z najbardziej efektownych owoców pracy ludzi z Milan Lab jest przypadek Cafu. Obrońca dołączył do Milanu w wieku 32 lat. Brazylijczyk zaskoczył i grał na najwyższym poziomie jeszcze przez pięć kolejnych sezonów.
Sukcesy ośrodka sprawiły, że Milan stawał się dla piłkarzy wymarzonym kierunkiem transferowym. Klub z sukcesami, a do tego zaawansowany technologicznie ośrodek treningowy, w którym sztab chucha i dmucha na graczy, którzy są zdrowi jak ryby. David Beckham zaraz po przyjściu w 2010 roku zredukował swoją tkankę tłuszczową w ciągu kilku tygodni. - Jeśli chodzi o moją formę, to lekarze wynieśli mnie na inny poziom - mówi Anglik. A brytyjskie media po pięciu miesiącach gry pomocnika w Mediolanie pisali, że "wygląda, jakby ten czas spędził na sielskiej farmie, a nie przechodził najdokładniejszy program treningowy w swojej karierze".
Piłkarze w dużej części unikali kontuzji, co stało się ogólnoświatowym fenomenem. Zdarzały się jednak wyjątki, jak uraz pleców Nesty, długa przerwa Gattuso czy problemy z kolanem Inzaghiego. Kłopotem dla Milanu okazała się również sprawa dr Eufemiano Fuentesa, który w 2013 roku został skazany za dostarczanie sportowcom, głównie kolarzom, niedozwolonych środków. Na jego liście klientów mieli być też mediolańczycy, ale ci szybko dementowali kolejne doniesienia mediów.
Milan wyciągnął naukę z własnych błędów. Pomysł Milan Lab narodził się w 2000 roku w głowie ówczesnego właściciela klubu Silvio Berlusconiego. Wtedy do klubu dołączyła nowa gwiazda z Realu Madryt, Fernando Redondo. Z pomocnikiem ściągniętym za 20 mln euro wiązano duże nadzieje. A ten wypadł z gry na dwa lata, bo na pierwszym treningu zerwał więzadła w kolanie.
Daniele Tognaccini, były już dyrektor Milan Lab opowiada: - Historia naszego laboratorium wzięła się z wyraźnej prośby klubu, żeby stworzyć system wspomagania decyzji dla wszystkich działów Milanu. Na podstawie zebranych danych i wiedzy naukowej mieliśmy pomagać podejmować jak najlepsze decyzje co do graczy.
I fantazjuje o przyszłości: - Gdy dojdzie do zmian technologicznych, system będzie mógł dostarczać dane w czasie rzeczywistym do ławki rezerwowych. Będziemy mieć bezpośredni wpływ jakość występów i zapobieganie kontuzjom.
Tognaccini raczej nie spełni swoich marzeń. Wraz z końcem poprzedniego sezonu rozstał się z klubem. - Poprzedni właściciele z Chin nie wierzyli w Milan Lab i chcieli sprzedać wszystko gdzieś na wschód. Mieli odmienne podeście do Berlusconiego, który w ogóle nie był zainteresowany sprzedażą naszych informacji i praktyk - żali się w rozmowie z "Corriera della Sera". Chińczyków w Mediolanie już nie ma. Teraz klub należy do firmy Elliott Management.
Dużo wcześniej odszedł z Milanu Meersseman, który teraz w swoich prywatnych klinikach opowiada anegdoty z czasów pracy w Mediolanie. Teraz ich misję kontynuują inni. Przez lata Meersseman i Tognaccini dzielili się swoją wiedzą i warsztatem. Według "La Gazzetta dello Sport", to właśnie owocna współpraca z Milan Lab pozwoliła Gennaro Gattuso wyprowadzić zespół z kryzysu w ubiegłym sezonie i zająć z nim szóste miejsce w tabeli Serie A.