Mateusz Dębowicz: Co poczuliście, gdy dowiedzieliście się na dzień przed ostatnim meczem u siebie, że w tym sezonie już nie zagracie?
Marcin Rogowski: To była dla nas bardzo przykra wiadomość, zwłaszcza że do końca pozostały tylko dwie kolejki. Nie przypuszczaliśmy, że Wydział Gier może z nami postąpić tak drastycznie. Widać jednak, że w Polsce wszystko jest możliwe i można tylko podziwiać działaczy za tak "mądrą" decyzję.
Widzisz jakieś racjonalne wytłumaczenie?
- Absolutnie nie. Przecież mogli przed sezonem nie przyznać nam tej licencji, a jednak dali nam ją warunkowo, a teraz na dwie kolejki przed końcem nagle ją odebrali. Szkoda słów.
Kibice nie mogli wam podziękować, a chyba na to zasłużyliście. Ambicją i wolą walki imponowaliście wszystkim.
- Jasne, zwłaszcza że ten zespół był budowany za pięć dwunasta, a sytuacja w klubie od początku sezonu jest dramatyczna. Postanowiliśmy zostać i powalczyć dla nas, dla kibiców. Pokazać, że umiemy grać i walczyć. Myślę, że tą ambicję pokazaliśmy w wielu meczach, ale niestety nie było nam dane godnie zakończyć te rozgrywki i pożegnać się w Opolu z kibicami i I ligą.
Ta walka na pewno wynikała też z chęci pokazania się.
- Oczywiście, że tak, bo w czerwcu większość chłopaków będzie chciało znaleźć inny klub. Niektórzy są z Opolszczyzny i chcieli pozostawić po sobie dobre wrażenie. Sama walka i ambicja nie pozwoliła jednak piłkarsko utrzymać się w lidze. Myślę jednak, że w takie sytuacji, atmosferze i organizacji nasz wynik mógłby być traktowany inaczej.
-
Nie mogliście osiągnąć więcej?
- Myślę, że mogliśmy. W niektórych meczach byliśmy zespołem lepszym, ale brakowało tego szczęścia. Może gdyby sytuacja w klubie była inna to i to by się odmieniło. Ale wyszło jak wyszło i nie tu nic dodania.
Masz już jakieś propozycje z innych klubów?
- Na razie czekam. Okno transferowe otworzy się 1 lipca. Nie wiadomo jakie zespoły spadną, jakie awansują. Poczekamy, zobaczymy.
Poza waszą postawą, wiosną takim jasnym punktem był trener Rzepka. Jakbyś ocenił tego szkoleniowca?
- Ciężko oceniać tak na gorąco. Na pewno cały czas był z nami, mobilizował, żeby nasza gra wyglądała dobrze i aby w czerwcu każdy sobie znalazł klub. Przyjeżdżał tutaj z Gdyni i został w klubie i za to mu chwała. Ten wynik zapewne w jego karierze trenerskiej nie jest jakimś osiągnięciem, ale może od lipca będzie mu się lepiej wiodło.
Widzisz jakieś perspektywy na szybką odbudowę Odry?
- Na pewno, bo są zawodnicy, którzy tworzyli ten zespół i są ludzie, którzy chcieliby pomóc. Do tego trzeba jednak włączyć miasto, potężnych sponsorów i ludzi biznesu, którzy chcą i będą chcieli, żeby piłka w Opolu nie zginęła.