Nie takiego wejścia do nowej drużyny spodziewał się Philippe Coutinho. Brazylijczyk od miesięcy naciskał na Liverpool FC, by odejść do Blaugrany. Duma Katalonii nie poskąpiła grosza i doszła z Anglikami do porozumienia. Za Brazylijczykiem pierwsza runda w barwach nowego klubu. Niezbyt udana.
Coutinho nie udało się zachować miejsca w wyjściowym składzie Barcelony. - To dobry dzieciak, niewiele mówi. Ma dużą jakość, jego postawa na treningach robi wrażenie, ale musi być wydajniejszy w trakcie meczów. Nadal nie może znaleźć swojego miejsca - przytacza "El Pais" słowa z szatni mistrzów Hiszpanii.
Brazylijczyk nie przekonał trenera Ernesto Valverde ani na lewym skrzydle ani w pomocy, gdzie miał zapełnić lukę po Andresie Inieście, który latem zdecydował się opuścić klub. - Zawsze uważałem, że Coutinho będzie idealnym zastępstwem dla Iniesty. Musieliśmy pomyśleć o znalezieniu gracza, który byłby gotów być jego następcą - tłumaczył dyrektor sportowy Robert Fernandez. W tej roli jednak lepiej sprawdza się dotychczas Arthur Melo.
Dziennikarze "El Pais" zastanawiają się, czy Barcelona nie postanowi sprzedać 26-latka. Gazeta zastanawia się, jak długo klub zachowa wobec niego cierpliwość. Valverde odpowiada dziennikarzom: - Jestem zadowolony z Coutinho, ale czasami trzeba rotować piłkarzami. Kiedy stawiałem na niego, pytaliście czemu nie wystawiłem Dembele. Kiedy gra Dembele, jest na odwrót.
Były piłkarz Liverpoolu od grudnia nie potrafi na stałe przebić się do wyjściowej jedenastki. Być może trener da szansę pomocnikowi w czwartkowym meczu Pucharu Króla. Przeciwnikiem Barcelony będzie Levante.
ZOBACZ WIDEO Zgrupowanie Legii bez Arkadiusza Malarza. "Można było rozstać się w inny sposób"