To mogła być jedna z najbardziej kuriozalnych bramek. W 18. minucie meczu Liverpool przeprowadził cudowną akcję, po której Sadio Mane trafił w słupek. Piłka wróciła do gry, a John Stones próbując ją wybijać trafił w Edersona i było bardzo blisko gola samobójczego. Ostatecznie defensor Manchesteru City naprawił swój błąd i zagarnął piłkę tuż przed przekroczeniem linii bramkowej.
Zawodnicy Liverpoolu sugerowali, że bramka została zdobyta, ale dzięki technologii goal-line sędzia był pewny swojej decyzji i nakazał grać dalej. Do gola zabrakło 11 milimetrów!
The Reds mogą więc mówić o olbrzymim pechu, bo bardzo prawdopodobne, że w przypadku objęcia prowadzenia mecz zakończyłby się innym wynikiem. Ostatecznie Manchester City wygrał 2:1 i zmniejszył stratę do Liverpoolu do czterech punktów.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Piątek bez gola. Genoa zakończyła rok remisem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]