Śląsk - Lechia: zabójczo skuteczny lider. Poprzeczka cztery razy pomogła Alomeroviciowi

Newspix / TADEUSZ SKWIOT / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Lukas Haraslin
Newspix / TADEUSZ SKWIOT / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Lukas Haraslin

Lechia Gdańsk pokazała doskonałą skuteczność w meczu ze Śląskiem Wrocław. Liderzy Lotto Ekstraklasy wygrywając we Wrocławiu 2:0, powiększyli przewagę nad rywalami do ośmiu punktów. Wrocławianie w tym spotkaniu mieli aż cztery poprzeczki!

Zespół mający zrobić coś wielkiego cechuje to, że nawet gdy na boisku nie idzie, potrafi rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Lechia Gdańsk, po czterech zwycięstwach z rzędu (każde różnicą jednej bramki), we Wrocławiu zdecydowanie nie przeważała na boisku. Najważniejsza ze statystyk już 15 minuty była jednak po stronie lidera, który dzięki tej wygranej - przynajmniej na chwilę - odjechał reszcie Lotto Ekstraklasy na osiem punktów.

Od pierwszych minut wyżej podeszli piłkarze Śląska Wrocław, jednak nic z tego nie wynikało. Lechiści długo przypatrywali się sytuacji na boisku, aż stworzyli bramkową sytuację. Po zamieszaniu w polu karnym, piłka trafiła pod nogi Michał Nalepa . Ten zachował się doskonale na boisku i otworzył wynik strzałem z dystansu. Wrocławianie grali nieszczęśliwie. Po koszmarnym podaniu do tyłu Damiana Gąski, do piłki doszedł Lukas Haraslin. Słowak, pretendent do tytułu najlepszego dryblera Lotto Ekstraklasy minął jak tyczkę Piotra Celebana i podwyższył na 2:0

Wrocławianie nie przyglądali się biernie temu, co robią goście. Wręcz przeciwnie, w ciągu 20 minut aż trzy razy trafili w poprzeczkę! Dorde Cotra czy Wojciech Golla mogą pluć sobie w brodę. Poza tymi sytuacjami, Lechia broniąc się na własnej połowie grała niezwykle mądrze i do przerwy miała dwubramkową przewagę.

Śląsk już w pierwszych sekundach drugiej połowy rzucił się do ataków. Były one jednak chaotyczne i nawet przy najlepszych intencjach, trudno powiedzieć o nich cokolwiek dobrego. Lechia Gdańsk robiła swoje, zyskując kolejne minuty.

Arbiter Tomasz Kwiatkowski był w 67 minucie zmuszony do przerwania meczu, ze względu na odpaloną pirotechnikę przez kibiców Śląska. Tadeusz Pawłowski przerwę w grze wykorzystał na przeprowadzenie dwóch zmian. Debiutu w Lotto Ekstraklasie doczekał się Daniel Szczepan. Ten wpisał się do protokołu meczowego, jednak nie tak jak by chciał. Po faulu na Flavio Paixao zobaczył żółtą kartkę. Chwilę później trafił w poprzeczkę - jak trzy razy jego koledzy przed przerwą.

Lechii wyraźnie sprzyjało więc szczęście, jednak gdańszczanie mu też mocno dopomogli. Gdańszczanie wygrali piąty mecz z rzędu, tym razem po raz pierwszy w tej serii różnicą dwóch bramek. Co ciekawe, było to pierwsze zwycięstwo Lechii we Wrocławiu od dziesięciu spotkań. We Wrocławiu mogą mocno zazdrościć sytuacji rywala.

Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 0:2 (0:2)
0:1 - Nalepa 15'
0:2 - Haraslin 25'

Składy:

Śląsk Wrocław: Jakub Wrąbel - Dorde Cotra, Piotr Celeban, Wojciech Golla, Łukasz Broź - Robert Pich, Igors Tarasovs (89' Mateusz Radecki), Maciej Pałaszewski (72' Farshad Ahmadzadeh), Damian Gąska - Arkadiusz Piech (69' Daniel Szczepan), Marcin Robak.

Lechia Gdańsk: Zlatan Alomerović - Karol Fila (79' Steven Vitoria), Michał Nalepa, Błażej Augustyn, Filip Mladenović - Daniel Łukasik - Rafał Wolski (82' Jakub Arak), Tomasz Makowski, Jarosław Kubicki, Lukas Haraslin (90+1' Konrad Michalak) - Flavio Paixao.

Żółte kartki: Tarasovs, Szczepan (Śląsk), Nalepa, Fila, Wolski, Paixao (Lechia)

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Widzów: 6 860.

ZOBACZ WIDEO Wstydliwy remis Napoli z Chievo. Sensacja w Serie A [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: