Wielu obawiało się, czy El Clasico bez Cristiano Ronaldo i Leo Messiego to będzie to samo. W końcu to pierwsze spotkanie od 11 lat, w którym obu kosmitów zabrakło na murawie podczas najważniejszego meczu w Hiszpanii. Bo takim jest starcie między FC Barcelona a Realem Madryt. Rywalizacja, obok której piłkarski świat nie potrafi przejść obojętnie, bez względu na aktorów, jacy wychodzą na scenę.
Poza standardowym celem, piłkarze na pewno chcieli udowodnić, że jak dotąd nie stanowili tła dla dwóch najlepszych piłkarzy na świecie. W końcu pytania o Portugalczyka i Argentyńczyka padały z każdej możliwej strony. - Nie pomaga mi to przygotować się do gry - mówił zirytowany Julen Lopetegui. A tego było łatwo wytrącić z równowagi. Media od dawna przypuszczają, że w El Clasico 52-latek zagra o swoje być, albo nie być w Realu Madryt.
Przed arcyważnym meczem Lopetegui nie postanowił robić rewolucji, tym samym tropem poszedł jego rywal, Ernesto Valverde. Ale w składzie Los Blancos był ktoś, komu trener nie powinien w niedzielę zaufać.
Kilka miesięcy temu ten ktoś jeszcze zbierał pochwały za wyśmienity mundial, na którym zdobył z reprezentacją złoty medal. Jeszcze wcześniej był pewnym punktem defensywy Królewskich podczas trzeciego z rzędu triumfu w Lidze Mistrzów. Powiedzieć, że teraz jest w dołku, to jakby nie powiedzieć nic. Przełamanie nie nastąpiło na Camp Nou. Raphael Varane przyprawiał kolegów wokół o spory ból głowy. Nie trzeba było długo czekać, by przypomniał dlaczego.
ZOBACZ WIDEO Dwa gole Ronaldo ratują Juventus! Drugi gol to majstersztyk [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Najpierw cała defensywa przyjezdnych dała się nabrać Luisowi Suarezowi, który w polu karnym zrobił dużo miejsca dopiero wbiegającemu Philippe Coutinho. Brazylijczyk dostał dobre podanie z lewej strony od Jordiego Alby i nie mając rywala na plecach precyzyjnie uderzył z kilku metrów. Udało się, Barcelona wyszła na prowadzenie. Real nie potrafił odpowiedzieć, wciąż grał niepewnie i bez pomysłu w ofensywie. Gareth Bale rozpaczliwie uderzał z dystansu, a potem Karim Benzema osamotniony próbował dryblować po bokach boiska.
I wtedy błąd popełnił Varane. Francuz sfaulował w polu karnym Suareza. O dziwo, sędzia Jose Sanchez po raz pierwszy w swojej karierze w La Liga skorzystał z systemu VAR. Powtórka wideo rozwiała wątpliwości arbitra, który nie miał innego wyjścia, jak przyznać rzut karny gospodarzom. Pewnie wykorzystał go poszkodowany, chociaż wyczuł jego intencje Thibaut Courtois. Belg był wściekły, że natura nie obdarzyła go jeszcze dłuższymi rękoma.
Na drugą połowę drużyna Lopeteguiego wyszła rozdrażniona, ale bez Varane'a, którego zastąpił Lucas Vazquez. Pomocnik wniósł nieco ożywienia do gry Realu, ale nie na długo. W 50. minucie nadzieje przyjezdnych uratował Marcelo. Brazylijczyk odnalazł się w chaosie, jaki wyrządził w polu karnym Barcelony Isco. Później na prawej stronie szalał Vazquez. Po jego centrze Bale trafił w słupek, a potem z kilku metrów głową z kilku metrów nie trafił Benzema.
Na okres dominacji Realu zareagował Valverde. Najpierw szkoleniowiec przesunął do przodu Sergiego Roberto, a potem wpuścił do gry Ousmane Dembele. Dlaczego to były dobre zmiany? Pokazała to 75. minuta. Dembele zagrał na prawą flankę do Roberto, a ten dograł na głowę Suareza. Urugwajczyk się nie pomylił i uspokoił nieco zaniepokojone trybuny na Camp Nou. To złamało Real. Dopiero wtedy zaczął się istny koszmar. Kilka minut później napastnik Barcelony zdążył skompletować hat-tricka. Rywale byli na deskach, ale gospodarzom było mało.
Madrytczyków dobił ten, który nienawidzi ich najbardziej. Gwóźdź - zdaje się - do trumny Lopeteguiego wbił na minuty przed końcem podstawowego czasu gry Arturo Vidal.
Dzięki wygranej Blaugrana zostanie liderem La Liga co najmniej do następnej kolejki. Drużyna Valverde ma 21 punktów, o dwa więcej od aktualnego wicelidera, Atletico Madryt. W dużo gorszej sytuacji są Królewscy, którzy zajmują dopiero dziewiąte miejsce. Do lidera Los Blancos tracą już siedem punktów.
FC Barcelona - Real Madryt 5:1 (2:0)
1:0 - Philippe Coutinho 11'
2:0 - Luis Suarez (rzut karny) 30'
2:1 - Marcelo 50'
3:1 - Luis Suarez 75'
4:1 - Luis Suarez 82'
5:1 - Arturo Vidal 87'
Składy:
Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Sergi Roberto, Gerard Pique, Clement Lenglet, Jordi Alba - Ivan Rakitić, Sergio Busquets, Arthur Melo (84' Arturo Vidal) - Rafinha (69' Nelson Semedo), Luis Suarez, Philippe Coutinho (74' Ousmane Dembele).
Real: Thibaut Courtois - Nacho, Raphael Varane (46' Lucas Vazquez), Sergio Ramos, Marcelo (82' Mariano Diaz) - Luca Modrić, Casemiro, Toni Kroos - Gareth Bale (77' Marco Asensio), Karim Benzema, Isco.
Żółte kartki: Rakitić i Suarez (Barcelona) oraz Nacho i Bale (Real).
Sędzia: Jose Sanchez.
Varane i Ramos -> fatalni
Nacho -> objeżdżany przez Jordiego Albę jak junior
Kross, Modric i Casemiro -> czy oni w ogóle grali?
Beznzema -> nieskuteczny
Bale -> niewidoczny
Isco -> co zagranie to strata... Jednym zdaniem : jeden Marcelowi kontra jedenastu świetnie zgranych piłkarzy, którzy zagrali kapitalny spektakl, to zdecydowanie za mało. Sędziowanie wyjątkowo dobre, ale... Czerwona kartka dla Suareza przy 3-1 EWIDENTNA... Pytanie czy tak grający Real zrobiłby z tego użytek? Śmiem wątpić... Czytaj całość