Gdy szefowie Bayernu Monachium zwołali na piątek konferencję prasową, wiele osób spodziewało się sensacji. Tymczasem Niko Kovac, który miał konferencję wcześniej, wyszedł z sali w dobrym humorze i rzucił na odchodne: "Bawcie się dobrze".
Od początku Karl-Heinz Rummenigge, Uli Hoeness i Hasan Salihamidzić prezentowali wrogą postawę wobec mediów, zwłaszcza wobec tych z koncernu "Axel Springer", a więc wydawcy m. in. tabloidu "Bild". Zarzucali dziennikarzom przesadną krytykę piłkarzy, zwłaszcza Manuela Neuera.
- To, co czytaliśmy w prasie w poniedziałek po meczu Niemców z Holandią, to był atak na zawodników, zwłaszcza Bayernu. To jest jak pogwałcenie praw człowieka. Nie mamy zamiaru tego tolerować w Bayernie - grzmiał Rummenigge, prezydent klubu.
- Neuer był czterokrotnie wybrany najlepszym bramkarzem świata. To człowiek, który, bez przesady, stworzył swój własny rodzaj gry. A to, co czytam o Boatengu i Hummelsie? Wygląda na to, że ci eksperci są pozbawieni godności i przyzwoitości - irytował się.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga: Borussia Dortmund rozgromiła rywala, Piszczek z asystą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Hummels, Boateng i Neuer, trzeba przyznać, w tym sezonie są w bardzo słabej formie. Ale szefów Bayernu to nie przekonuje. - Zresztą to samo dotyczy Francka Ribery'ego i Arjena Robbena. To zawodnicy, którzy sprawili, że Bayern wszedł na szczyt świata futbolu. Obaj wygrali wszystko, co się dało. Debata na temat ich wieku jest wyrazem braku szacunku - dodał Rummenigge. Wielokrotnie podkreślał, że Bayern powinien być traktowany szczególnie, za zasługi.
- Przypomnę wam, że Niemcy wygrały w 2014 roku mistrzostwo świata, w znacznej mierze dzięki piłkarzom Bayernu. Jeszcze niedawno wszystko było ok, a teraz nie wygraliśmy 4 spotkań i świat się zawalił? Nie ma żadnego powodu, by tak traktować zespół - zaznaczył.
I tak dalej. Media pisały o szokującej konferencji, bezprecedensowym ataku na dziennikarzy,przekroczeniu granic. Generalnie padło sporo dosadnych określeń. Ale czy padły te właściwie?
Jeśli coś w tym wystąpieniu było naprawdę zaskakującego, to adresaci pretensji. A więc dziennikarze z koncernu "Axel Springer", którzy zawsze żyli w doskonałej symbiozie z klubem. Często wręcz sugerowano, że są ramieniem zbrojnym Bayernu. Tak jak redaktor naczelny "Bilda", Kai Diekmann, mówił o gazecie: "Jesteśmy barykadą ulicy", tak szef działu sportowego mógł powiedzieć: "Jesteśmy barykadą Bayernu". I nagle taki atak? Ostrzeżenie czy ściema?
W każdym razie dziennikarze zyskali wiarygodność, a szefowie klubu dali wewnątrz organizacji jasny sygnał: "Jesteśmy jednością" oraz "Stoimy murem za piłkarzami". To numer stary jak świat, zazwyczaj stosowany przez renerów. Szuka się wspólnego wroga. Czasem to dziennikarze, czasem działacze. W tej sytuacji ze zrozumiałych względów nie mogło chodzić o działaczy.
Ostatecznie najważniejsze, że sprawa zakończyła się dla Bayernu dobrze. Do zwyczajowej przewagi Bayern Monachium dorzucił skuteczność, a Hoeness i Rummenigge ostatecznie z niejednego chleba piec jedli i pokazali, że są w stanie zarządzać kryzysem. Pytanie na jak długo.
Marek Wawrzynowski
A ten artykuł nie wnosi NIC nowego. Felieton? W sekcji komenPo mojemu właśnie odwrotnie - ale dziennikarz na dziennikarza nie splunie. Czytaj całość