Polska być może nigdy nie będzie grała wielkiej piłki. Czas się z tym pogodzić. Prymitywny futbol to nasze przeznaczenie. Obejrzeliśmy dwa mecze Ligi Narodów UEFA, czy właściwie w naszym wydaniu "Lagi Narodów", bo niestety wiele poza tzw. "lagą", czyli długą piłką, grać nie potrafimy. Dwa mecze, w których zupełnie odstawaliśmy od przeciwnika.
Walka i agresja w środku, z tyłu wślizg, szybka kontra i modlitwa do Roberta Lewandowskiego z przodu. To jest chyba to, do czego jesteśmy zdolni. Może czasem jakieś nieszablonowe zagranie Piotra Zielińskiego, o ile akurat udźwignie mecz mentalnie. Niestety z dotychczasowej historii spotkań jest bardziej prawdopodobne, że mimo nieprzeciętnego talentu nie udźwignie.
Nie przywiązywałem wielkiej wagi do wyników spotkań. Oczywiście, miło by było wygrać z klasowym rywalem, ale musimy jednak ustalić priorytety, a są nimi eliminacje Euro 2020. Więc jeśli selekcjoner reprezentacji Polski, Jerzy Brzęczek, miał dostać czas na testy, to właśnie teraz. Jednak problem nie polega na wynikach a na samej grze.
Niestety, te testy pokazały nam dość smutną prawdę - skończyły się piękne czasy, gdy mogliśmy rywalizować z topowymi przeciwnikami na świecie. Może nie wygrywać, ale nawiązać walkę. Tyle tylko, że Adam Nawałka zdawał sobie sprawę ze słabości drużyny. Dlatego raczej oddawał inicjatywę rywalowi. Joachim Loew powiedział przed meczem we Frankfurcie - moim zdaniem najlepszym za kadencji Nawałki, choć przegranym - że Polska momentami nawet z Gibraltarem ma mniejsze posiadanie. To pewnie była bardziej figura retoryczna, a może próba sprowokowania polskiego selekcjonera, ale pewne jest, że Nawałka był bardzo mądry taktycznie. Wiedział, że jesteśmy piłkarskimi prymitywami, dlatego przygotowywał zespół pod innym kątem. Minimalizował braki. Nie jestem pewien, czy Brzęczek ma tę umiejętność.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski o taktyce kadry: Jest system, który bardziej nam odpowiada. Myślę, że trener zdaje sobie z tego sprawę
Adam Nawałka, przynajmniej w swoim najlepszym okresie, pogodził się z tym, zrozumiał istotę futbolu. Potem chciał grać bardziej "intelektualnie" i przegrał. Prawda jest taka, że ktoś jest mechanikiem samochodowym, ktoś fizykiem. Każdy może bardzo dobrze wykonywać swoją pracę i niech tak zostanie.
W grudniu 1968 roku wielki Bill Shankly udzielił wywiadu dziennikowi "The Guardian". Czytamy m.in: "Żeby wydobyć to co najlepsze ze swoich piłkarzy, trener musi pracować z planem taktycznym, który oni rozumieją. Niekoniecznie z takim, który jemu samemu się podoba". Proste?
Dziś czytam analizy meczu i słyszę, że nie sprawdził się system 4-3-1-2, bo Włosi zdominowali nas w środku. A więc, że musimy grać skrzydłami. Tyle, że z Irlandią również graliśmy ze skrzydłami, a konkretnie Kurzawą i Błaszczykowskim, i zagraliśmy spotkanie koszmarne.
Oczywiście, wejście Kamila Grosickiego w obu meczach, podobnie jak Kuby Błaszczykowskiego z Portugalią, pokazało, że nie można rezygnować ze starych wyjadaczy. Polscy skrzydłowi może też nie są już zawodnikami z topu, ale zawsze wnoszą trochę ożywienia. Zwłaszcza Grosicki, który ma łatwość tworzenia sytuacji. Więc tu chyba chodzi bardziej o sprawy personalne niż ustawienie.
Przepraszam, ale jak miał się sprawdzić system 4-3-1-2, skoro piłkarze Ludogorca Razgrad i Wisły Płock stanęli naprzeciwko piłkarzy z Chelsea i Paris Saint Germain? Czy w ustawieniu 4-4-2 albo 4-2-3-1 mielibyśmy większe szanse? Mam poważne wątpliwości.
Bert Van Marwijk, jeszcze jako selekcjoner Holandii, powiedział, że jeśli masz dobrych piłkarzy, to poradzisz sobie w każdym systemie. My nie mamy w środku piłkarzy na takim poziomie, żeby rozmawiać o systemie. Możemy rozmawiać o stylu czy sposobie gry. O agresji, walce, o bieganiu. Myślę, że fantastycznie to rozgryzł Maciej Szczęsny w studiu TVP. To jest cytat wart utrwalenia: "Kiedy do Chielliniego leciała bardzo trudna piłka, był pod presją Lewandowskiego, wszyscy pomocnicy włoscy wiedzieli, że Chiellini musi zrobić wszystko, by zgrać piłkę na raz. I nagle okazuje się, że Verratti biegnie w stronę Chelliniego, że Jorginho biegnie w stronę Chielliniego i Barella biegnie w stronę Chelliniego i gdziekolwiek on tę piłkę strąci, trafi ona do Włocha. Jak Glik miał trudną piłkę, to wszyscy patrzyli, gdzie on ją kopnie. Trochę późno. To nie jest walka. To nie ma nic wspólnego z walką".
A więc chodzi o świadomość wydarzeń na boisku, o to, żeby podejść poważnie do spotkania, zneutralizować swoje braki techniczne. Nikt nie oczekuje od Szymańskiego, by był Verrattim. Niech będzie sobą. Ale niech swoje braki przykryje innym rodzajem zaangażowania.
Chciałbym też zobaczyć ten sam system gry z Krychowiakiem w formie, zamiast Góralskiego i Żurkowskim zamiast Szymańskiego. Czyli z piłkarzami znacznie lepszymi, znacznie szybszymi, inteligentniejszymi.
Inna sprawa to zwyczajowa "jazda" z selekcjonerem. Nie jestem wielkim fanem Brzęczka, od początku mam wątpliwości, czy to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Mam wrażenie, że Boniek wyciągnął go z maszyny losującej. Gdyby wyciągnął kogoś innego, jego machina medialna też by to uzasadniła. Ale też musimy podejść uczciwie do tematu. Pewne rzeczy są od niego niezależne, na inne musi mieć czas. Na testy, na formownie zespołu i tak dalej.
Przypominam, że zanim Adam Nawałka został ukochanym synem narodu, musiał sporo się nasłuchać. Dopiero wygrana z Niemcami odmieniła postrzeganie tego trenera. Wcześniej niemal wszyscy dziennikarze - łącznie z autorem tego tekstu - oraz kibice, wzywali do zmiany na stanowisku. Nawałka potrzebował czasu, eksplozji piłkarzy jak Krychowiak, Milik, Glik, Lewandowski. A więc korzystnych zbiegów okoliczności. Brzęczek też zasługuje na szansę. Albo przynajmniej o sprawiedliwe potraktowanie.
Zobacz inne teksty autora.